środa, 20 kwietnia 2016

# krótkie formy: "Herbata z nieznajomym"

Trochę tu smutno z wiszącym na stronie głównej postem powitalnym. Jeszcze przez miesiąc na blogowanie raczej nie będę miała czasu, ale póki co zamieszczam napisaną 2 lata temu pracę.


(Wyróżnienie w II Ogólnopolskim Konkursie Młodych "Opowiedzieć świat")


           Ciężkie, granatowe chmury całkowicie przysłaniają niebo. Jest dopiero druga po południu, ale wydaje się, jakby już dawno nastał wieczór. Taka pogoda nie sprzyja spacerom, ale mimo tego idę ulicą, wciskając ręce głęboko w kieszenie szarego płaszcza.
Mijam jakiegoś ulicznego muzyka, który wygrywa na gitarze piękne melodie. Uśmiecham się nieznacznie, myśląc, że ten człowiek naprawdę musi kochać to, co robi albo rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy, skoro zdecydował się stać przez kilka godzin na dworze. Jakby na potwierdzenie tych słów zrywa się porywisty wiatr i zaczyna szarpać szalik, którym szczelnie owinęłam szyję.
Kawałek dalej dostrzegam parę, która bezwstydnie się całuje. Od razu odwracam wzrok i nieznacznie się krzywię. Odkąd pamiętam, takie osoby bardzo mnie denerwowały. Nie jestem pewna, czy po prostu wzbudzały obrzydzenie, czy może sprawiały, że w moim sercu pojawiało się uczucie zazdrości. Kiedy odwracam głowę, kieruję spojrzenie wprost przed siebie na szeroki znak znajdujący się na chodniku i osadzony na dwóch metalowych nogach. Od jakiegoś czasu mam pewne bezsensowne marzenie. Chciałabym przejść pod tym znakiem, trzymając za rękę ukochaną osobę. Jest to niezwykle głupie pragnienie, a jednak pojawiło się w mojej głowie i już nie mogę się go pozbyć. Jakby ten znak był jakąś niezwykłą bramą, symbolem szczęścia i wiecznej miłości, a nie zwykłym kawałkiem blachy.
Wzdycham, gdy uświadamiam sobie, że moje marzenie może się nigdy nie spełnić. Nie jestem zbyt towarzyszką osobą. Tak właściwie mam duży problem z zawieraniem nowych znajomości, zarówno z chłopakami, jak i z dziewczynami. Nienawidzę samotności, a jednak nie robię nic, by jak najrzadziej jej doświadczać.
Pierwsze krople spadają na mój płaszcz, gdy przechodzę pod znakiem. Sama… Przyspieszam i już po chwili otwieram drzwi ulubionej kawiarni. Od razu kieruję kroki w stronę stolika, przy którym najczęściej siadam. Kładę tam płaszcz, a potem idę zamówić herbatę. Proszę o jaśminową. Ostatnio piję ją coraz częściej. Podobno odpręża i redukuje złe myśli.
Picie herbaty w samotności – jakie to żałosne. Rozglądam się po pomieszczeniu z zainteresowaniem. Słyszę szum gotującej się wody, czuję zapach mocnej kawy i przeróżne aromaty herbat. Potem przez chwilę słucham gwaru rozmów i dźwięków muzyki sączącej się z głośników. Zawsze jest taka spokojna, nastrojowa. Za to ludziom samotnym może się wydawać przygnębiająca. Ludziom takim jak ja. Dobrze, że mam moją poprawiającą nastrój herbatę…
Obserwuję przechodniów za oknem. Zawsze wybieram stolik znajdujący się niedaleko ogromnych szyb. Wtedy widzę dokładnie, co dzieje się dookoła i czasem udaje mi się choć na chwilę poczuć tak, jakbym stanowiła część tłumu. Poza tym obserwowanie ludzi to bardzo ciekawe zajęcie. Niewiarygodne, ile historii może przytrafić się na ulicy.
I kiedy tak rozmyślam, jak zwykle wpatrując się w okno, moją uwagę przykuwa pewien chłopak. Właściwie nie ma w sobie chyba nic szczególnego. Kiedy przechodzi obok, wyczuwa moje spojrzenie i podnosi wzrok. Jedyne, co zapamiętuję, to duże, zielone oczy. Zadziwiające, że zazwyczaj taki kolor tęczówek uważam za najbrzydszy, a tym razem wydaje mi się naprawdę ładny.
Już po chwili słyszę dźwięk otwieranych drzwi i widzę, że to zielonooki chłopak wszedł do środka. Pospiesznie odwracam wzrok i znów patrzę na okno. Nie powinnam zbytnio przyglądać się kompletnie obcej osobie.
Ale ku mojemu zdziwieniu już po chwili obraz za szybą zostaje zasłonięty przez czyjąś sylwetkę. Unoszę głowę, by spojrzeć na twarz stojącej przede mną osoby i wtedy uświadamiam sobie, że to właśnie chłopak z ulicy. Spogląda na mnie z zainteresowaniem i lekkim uśmiechem błąkającym się po twarzy.
– Mogę się dosiąść? – pyta. W odpowiedzi tylko kiwam głową, nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć. Nigdy nie zdarzyła mi się podobna sytuacja i kompletnie nie wiem, jak się zachować. – Jaką pijesz herbatę? Bardzo ładnie pachnie.
– Jaśminową – odpowiadam. Mój głos brzmi jakoś obco, niespokojnie.
– Ostatnio dużo osób ją wybiera. Ja też muszę koniecznie spróbować – mówi, kiwając z zamyśleniem głową. Odpowiadam niepewnym uśmiechem. – Czekasz na kogoś? – pyta po chwili przeciągającego się milczenia.
– Nie – mówię tak cicho, że ledwie można mnie usłyszeć. Wstydzę się własnej samotności. – Przyszłam tu sama. Właściwie często tak robię…
– Czemu? – chłopak wydaje się wyraźnie zdziwiony. – Lubisz spędzać czas w samotności?
– Nie – odpowiadam bez zastanowienia. Właściwie nie mam powodu, by kłamać. I tak pewnie już nigdy więcej się nie spotkamy. Co to za różnica, czy wyjdę na osobę aspołeczną.
– W takim razie dobrze, że zauważyłem cię przez szybę. Teraz będziesz miała towarzystwo i ja też nie będę sam w taką okropną pogodę. Jestem Kamil – mówi, wyciągając w moją stronę rękę.
Patrzę na chłopaka dłuższą chwilę. Jest w miarę przystojny, choć daleko mu do prawdziwego ideału. Ma dobrze zbudowane ciało, ładne kości policzkowe, prosty nos i przyjazny uśmiech. A włosy… no cóż, właściwie są zwyczajne. Ciemny blond? Brąz? Nie mam pojęcia. Zawsze miałam problem z określeniem takiego koloru. I te niezwykłe, zielone oczy. Jak dla mnie cały obraz Kamila ogranicza się właśnie do tęczówek.
– Weronika – odpowiadam, ściskając jego dłoń. Chłopak odpowiada mi uśmiechem.


– Lubię zapach jaśminu. Kojarzy mi się z tobą – mówi Kamil, zabierając z mojej ręki kubek z herbatą i upijając trochę gorzkiego płynu.
Uśmiecham się do niego szeroko i znów patrzę w te piękne oczy. Tak wiele się zmieniło od naszego pierwszego spotkania. Minął miesiąc, a mnie wydaje się, że to było całe wieki temu. Już nie czuję się ani trochę samotna. Często przychodzę do ulubionej kawiarni, ale teraz zawsze towarzyszy mi Kamil. Spędzamy razem czas także w innych miejscach. Wreszcie znalazł się ktoś, komu na mnie zależy i na kim zależy mnie.
Tym razem muzykę sączącą się z głośników odbieram zupełnie inaczej. Wyraźnie słyszę w niej spokój i czuję całkowite odprężenie. Właściwie ostatnio wszystko wydaje mi się piękniejsze.
– Nie umiem sobie wyobrazić, co by było, gdybyś wtedy nie wszedł do kawiarni…
– To niemożliwe – przerywa mi od razu, a ja patrzę na niego zdziwiona. – Czasami jest tak, że kogoś widzisz i po prostu musisz podejść i się odezwać. Kiedy cię zobaczyłem, poczułem właśnie coś takiego.
I wtedy Kamil pochyla się i składa na moich ustach pocałunek. Smakuje herbatą i czymś jeszcze. Czymś słodkim i cudownym. Zamykam oczy i delektuję się tą chwilą. Kiedy wreszcie się kończy, powoli unoszę powieki i wpatruję się w zielone tęczówki tak, jakbym widziała je po raz pierwszy. Herbata nadal jest gorąca. Paruje, a w powietrzu wciąż unosi się charakterystyczna woń. Wzdycham i lekko się uśmiecham. Od dzisiaj zapach jaśminu kojarzy mi się ze szczęściem.


Po raz kolejny siedzimy w kawiarni. Jak zwykle przy tym samym stoliku. Przy naszym stoliku. Wpatruję się w Kamila, kiedy głośno śmieje się z moich słów. Lubię, gdy to robi. Jego głos jest wtedy zupełnie inny, a w wyrazie twarzy dostrzegam obraz małego chłopca. Patrzę w zielone tęczówki i postanawiam, że tym razem pójdziemy na spacer inną drogą. Spełnimy moje bezsensowne marzenie i przejdziemy pod znakiem, trzymając się za ręce. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu czuję, że to bardzo ważne.
Z zamyślenia wyrywa mnie cisza. Widzę, że wyraz twarzy Kamila zupełnie się zmienił. Chłopak jest teraz całkowicie poważny. Czuję pierwsze ukłucie niepokoju. Mam przeczucie, że zaraz wydarzy się coś złego. Ale tak właściwie co mogłoby się stać?
– Weronika, posłuchaj… – zaczyna, a ja czuję, jak napinają się wszystkie moje mięśnie. Kamil nigdy nie zwraca się do mnie po imieniu. – Przepraszam, ale coś się stało. To może zabrzmieć okrutnie, ale chyba nie będę w stanie się w tobie zakochać. Uświadomiłem to sobie niedawno i byłoby nie w porządku wobec ciebie cały czas to ciągnąć…
Nie wiem co mam odpowiedzieć. Też nie jestem w nim zakochana. Jeszcze nie. Może to i dobrze. Dobrze, że uczucia nie nadeszły aż tak szybko, bo wtedy pewnie trudniej byłoby mi się ze wszystkim pogodzić. Milczę. Nie obchodzi mnie to, w jaki sposób Kamil odbierze takie zachowanie. Może pomyśli, że mam złamane serce, że jestem na niego śmiertelnie obrażona. Teraz to i tak bez znaczenia.
– Przepraszam. Lepiej będzie, jak już pójdę…
Wstaje, wychodzi. Nawet na niego nie patrzę. Z głośników sączy się ta sama, spokojna muzyka, która znów wydaje się niezwykle przygnębiająca. Ściskam mocno kubek. Zostałam sama z jaśminową herbatą.


Znów idę do kawiarni. Teraz pobyt w tym miejscu przywołuje wspomnienia. Wszystkie piękne chwile i ten gorzki smak rozczarowania. Pierwsze spotkanie, pierwsze spojrzenie niezwykłych oczu, ale także moment, w którym Kamil odszedł w milczeniu.
Kolejny raz mijam zakochaną parę. Teraz widok takich osób sprawia, że myślę o pozornym szczęściu. Pospiesznie odwracam wzrok. Znów ten sam schemat. Muzyk na ulicy wytrwale gra jakiś utwór na nienastrojonej gitarze, pogoda po raz kolejny nie dopisuje. Zaczyna mżyć, a ja dalej idę przed siebie. W oddali dostrzegam znak, pod którym ostatecznie nigdy nie przeszłam wraz z Kamilem. Zadziwiające, że chyba najbardziej żałuję właśnie tego. A  przecież to kompletnie bez sensu. Kamil i tak by odszedł.
Jak zwykle zajmuję ulubiony stolik i zamawiam jaśminową herbatę. Tego dnia naprawdę jej potrzebuję. Droga do kawiarni niczym nie różniła się od każdej poprzedniej, a jednak było w niej coś bardziej przygnębiającego, jakiś gorzki posmak zwyczajnej codzienności.
Zamykam oczy i wytężam pozostałe zmysły. Czuję zapach jaśminowej herbaty. Słyszę ciche szuranie odsuwanych krzeseł, krople wrzącej wody wlewane do filiżanki. Jak zwykle dociera do mnie także gwar rozmów. Skupiam się na poszczególnych głosach i usiłuję rozróżnić kolejne słowa. Mimo samotności i uczucia jakiejś niewytłumaczalnej pustki, ogarnia mnie całkowity spokój. I nagle dociera do mnie znajomy głos.
– Lubię zapach jaśminu. Kojarzy mi się z tobą.
Serce bije mi niespokojnie, gdy unoszę powieki. Te słowa na zawsze zachowam w swoich wspomnieniach. Pamiętam, kiedy Kamil pierwszy raz je wypowiedział. Czy to znaczy, że zmienił zdanie? Może uświadomił sobie, że jednak zdoła mnie pokochać. Może ja mogłabym wybaczyć i pokochać jego…
Ale nie dostrzegam przed sobą znajomej sylwetki. Nic nie rozumiem. Czy wszystko sobie uroiłam? Czy tak bardzo pragnęłam znów spotkać tego chłopaka, że uległam wytworom własnej wyobraźni? Rozglądam się niespokojnie i wtedy wreszcie go widzę.
Siedzi przy sąsiednim stoliku, ale wcale nie patrzy na mnie. Jego oczy utkwione są w tęczówkach jakiejś innej dziewczyny. Uśmiecha się do niej właśnie tak, jak uśmiechał się kiedyś do mnie. Jest całkowicie pochłonięty obecnością swojej znajomej i mnie nie zauważa, chociaż znajduję się bardzo blisko.
Po chwili dostrzegam, że dziewczyna również pije jaśminową herbatę. Czuję ukłucie zawodu w sercu. A więc ten zapach na zawsze przestał kojarzyć mu się ze mną. Teraz przywodzi na myśl już kogoś zupełnie innego.
Nie chcę dłużej na to patrzeć, dlatego znów spoglądam w okno. Staram się myśleć o wszystkim tylko nie o tym, co dzieje się tuż obok. Muszę się wyciszyć, skupić na innych odgłosach, na szumie czajnika, dźwiękach kolejnej piosenki.
Dzień jak co dzień. Za oknem znowu pada. Jestem tylko ja i moja jaśminowa herbata.

11 komentarzy:

  1. Boze, jakie to przerażajaco smutne. Chciałabym zapytać: dlaczego tak jej powiedział; to bez sensu. A pozniej okazało sie, ze chyba jego niezdrowym hobby jest porywanie dziewcząt przy jaśminowej herbacie. Mysle, ze jakby narratorka wstała i dała mu w twarz, to przynamniej tej drugiej dziewczynie oszczędziłaby rozczarowania. Ale z drugiej strony rozumiem, dlaczego tego nie zrobi. Dobrze dla niej, ze stosunkowo szybko okazało sie, jake Karol Ma zamiary. A pewnie przyjedzie kiedyś pod znakiem z kimś innym. Bardzo ładne opowiadanie;)
    Zapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weronika ze względu na swoją naturę raczej nie odważyłaby się podejść do Kamila i zrobić mu awantury. Zresztą to tylko dałoby mu poczucie, że nadal w jakiś sposób ją obchodzi.
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Smutna ta historia, bardzo smutna. Jednocześnie jest jednak taka... życiowa. CHyba zbyt bajkowe by to było, gdyby się nie posypało. Cóż, szkoda dziewczyny, bo chłopak raczej niepoważny. W ogóle jaki świetny klimat utworzyła ta kawiarnia i jaśminowa herbata, idealne tło. Poza tym ładna pętla - znajomość z Kamilem zaczęła się własnie tam i w tym samym miejscu również definitywnie się zakończyła, gdy okazało się, że nie jest on specjalnie godny zaufania. Naprawdę świetna historia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie historie, żeby były życiowe, muszą być smutne, ale akurat w tym opowiadaniu nie miało być happy endu. Właściwie od tego tła - kawiarni i jaśminowej herbaty - zrodził się cały pomysł, więc cieszę się, że ktoś zwrócił na to uwagę.

      Usuń
  3. Powiem bardzo krótko.. - jak zwykle świetne :) Sensowne jest to, że to się posypało, ale przecież bohaterka znajdzie jeszcze kogoś, kto nie tylko zobaczy w niej zapach jaśminu... Na pewno, bo tak zawsze się dzieje :)

    Zazdroszczę Ci talentu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, bardzo dziękuję! Weronika pewnie rzeczywiście jeszcze kogoś spotka. I może będzie to ktoś bardziej poważny niż taki Kamil.

      Usuń
  4. Jedyne, co nieco ukłuło mnie w postaci Weroniki, to fakt, iż samotne wyjście do kawiarni uważała za żałosne. Nie potępiam, ponieważ są różni ludzie, z różną wrażliwością i poglądami, ale sądzę zupełnie inaczej - to, że potrzebujemy towarzystwa, żeby iść do kawiarni jest co najmniej dziwne, jakbyśmy nie potrafili spędzić chwili czasu we własnym towarzystwie. Już nawet nie zasłaniając się książką, laptopem czy czymś innym, ale po prostu posiedzieć, popatrzeć przez to okno, popatrzeć na ludzi za szybą. To chyba jest swego rodzaju sprawdzian dla każdego.
    A wracając do historii - smutna, ale pocieszające jest to, że Weronika nie zakochała się w Kamilu. Jeszcze, cytując fragment tekstu, chociaż takie potraktowanie, zerwanie znajomości pozostawiło po sobie jakiś ślad. Nie złamało jej to, i całe szczęście, ale będę łudzić się nadzieją, że pod tym delikatnym poczuciem straty i zawodem jakiego niewątpliwie doznała, narodzi się w niej jakaś siła, że w jakiś sposób ją to zahartowało, choć jednocześnie nie pozbawiło wrażliwości. Zastanawia mnie również postać Kamila i jego kolejna wybranka. Czy ta kawiarnia to miejsce jego "polowań"? Czy sądził, że Weronika już nigdy więcej nie przyjdzie w to miejsce? A może po prostu z chwilą, z którą wyszedł tamtego dnia z kawiarni, po prostu wyrzucił ją ze swojej pamięci?
    Podoba mi się ten tekst, czuć w nim, mimo wszystko, jakiś taki spokój i delikatność. I zastanawiam się jakby wyglądało życie Weroniki, gdybyś pociągnęła tę historię dalej.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spojrzenie na samotne wyjście do kawiarni to kwestia indywidualna. Ja sama na miejscu Weroniki pewnie też czułabym się nieswojo. Nie wiem, czy żałośnie, ale raczej nie sprawiłoby mi to dużej przyjemności. Co innego usiąść sobie samotnie w domu z kubkiem herbaty i spędzić tak przyjemne popołudnie, a już inną kwestią jest takie samotne siedzenie w tłumie obcych ludzi.
      Może Kamil i Weronika po prostu do siebie nie pasowali, a może K. jest takim typem człowieka, który bardzo luźno podchodzi do kwestii związków i szybko zmienia dziewczyny...?
      Dalsze losy Weroniki pozostawiam Twojej wyobraźni. Może jeszcze długo będzie samotna, a może szybko znajdzie kogoś o wiele lepiej do niej pasującego niż Kamil...?
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. W przerwie między "Buntem" wzięłam się za twoje krótkie formy.
    Ta skojarzyła mi się z "Między alejkami" Tychona, które wiem, że też czytałaś. Daniela postępowanie jednak zostało jakoś wyjaśnione, natomiast jeśli chodzi o twojego Kamila, to zastanawiam się jaki miał cel. Założył się z kumplami jak wiele dziewczyn poderwie na ten sam tekst? Trenował uwodzenie i flirt? Myślę, że coś w tym było na rzeczy, skoro nawet nie wysilał się na zmianę swojego stałego tekstu "Lubię zapach jaśminu, kojarzy mi się z tobą".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może uznał, że skoro ten tekst się sprawdza, to po co go zmieniać :)) Nie przewidział chyba tylko, że jedna z wcześniej poderwanych dziewczyn może przyjść do tej samej kawiarni i to usłyszeć. Albo może po prostu go to nie obchodziło.

      Usuń
  6. A to opowiadanie z kolei przypomniało mi moją rozmowę z taką starszą panią, która kiedyś była moją sąsiadką. Kobiecina mówiła, że "dzisiejsza młodzież i nawet ludzie starsi, to już nie to, oni nie umieją kochać". Wspominała tez swojego pierwszego męża i to jak kiedyś słowo "kocham" miało znaczenie, że facet idąc do wojska, wracał z niego po 2-3 latach, albo wracał z obozu i wciąż kochał. Dziś wygląda to niestety tak samo jak w twoim opowiadaniu. Poznaje chłopaczek wyraźnie samotną i taką nieco wycofaną dziewczynkę, sądzi, że łatwo zawróci jej w głowie, odkryje łabędzie z brzydkiego kaczątka, a potem namówi do zdjęcia majtek i porzuci. Niektórzy porzucają nim zdejmą majtki, bo niestety trzeba się za dużo namęczyć, by niektóre dziewczyny do tego namówić, więc lepiej znaleźć "łatwiejszą sztukę".

    OdpowiedzUsuń