Niebo jest niemal bezchmurne, choć gdzieś w oddali, tuż nad linią horyzontu, pojawiły się szare cienie – znak, że wieczorem będzie padać. Wszędzie dookoła panuje głucha cisza. Nie przyjemna i melancholijna, ale niepokojąca i nienaturalna. Żadnego szumu wiatru, śpiewu ptaków. Jesteś tylko ty i odgłosy, jakie sam wydajesz. Cała ta cisza ma cię zapewne skłonić do myślenia. To właśnie moment, kiedy należy podjąć pewne decyzje.
Znajdujesz się na rozstaju dróg. Musisz wybrać jedną z nich, a gdy już to zrobisz, nie będzie odwrotu. Obok ciebie, wbity w ziemię, tkwi drewniany drogowskaz pomalowany białą farbą, która już zdążyła się złuszczyć. Napisy prawie całkowicie się zamazały, ale to i tak nie ma znaczenia. Wiesz doskonale, dokąd wiodą poszczególne ścieżki, choć każda z nich wygląda dokładnie tak samo.
Może gdyby nie było tylu możliwości, decyzja stałaby się łatwiejsza. Mniej do wyboru – mniej powodów do zastanowienia. Ale to bez znaczenia, gdzie mógłbyś się znajdować, bo jesteś tutaj – właśnie na tym rozstaju z tym starym, białym drogowskazem. Czas upływa, nie wolno wiecznie stać w miejscu.
Gdybyś nie zdawał sobie sprawy, dokąd owe drogi prowadzą, wybrałbyś którąkolwiek i podążał nią bezmyślnie, bez żadnych oczekiwań. Ale to niemożliwe – wiesz wszystko, a teraz podejmij decyzję!
Problem w tym, że cele są z góry wytyczone. Masz kilka narzuconych możliwości. Nieważne, że żadna z nich może ci się nie spodobać. Jeśli tak, po prostu wybierz najmniejsze zło.
Mówili, że jesteś wolnym człowiekiem, że możesz udać się, gdzie zechcesz. Rzucili cię jednak na rozdroże. Wolno ci wybierać, ale co z tego? To nie będzie prawdziwy wybór, bo ścieżki cię ograniczają. Co za ironia, miałeś być wolny, a tymczasem chyba nie możesz być już bardziej zniewolony.
Odwracasz się od starego, białego drogowskazu i po prostu ruszasz przed siebie. Torujesz sobie drogę poprzez wysoką trawę i kłujące gałęzie drzew. Nie wiesz nawet, czy gdzieś dotrzesz, czy wyznaczając zupełnie własną ścieżkę, odnajdziesz jakikolwiek cel. Może lepiej byłoby dla ciebie iść utartym szlakiem… Ale ty chcesz być niezależny, wolny. To pragnienie powoli kiełkuje w tobie i zakorzenia się głęboko. I jesteś już pewien – nie pójdziesz żadną z udeptanych ścieżek, wytyczysz własną, choćbyś miał polec. Zaciskasz więc pięści i z uporem zaczynasz przedzierać się przez zarośla, podążając ku nieznanemu.
Tak właśnie rodzi się bunt.
Tak właśnie rodzi się bunt.
Muszę przyznać, że pomimo krótkiej treści, prolog bardzo mnie zaintrygował i zaciekawił. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na pierwszy rozdział, bo z wielką chęcią go przeczytam :)
OdpowiedzUsuńProlog bardzo mi się podobał. Bardzo ciekawie opisałaś ten Bunt. Przyznam się szczerze, że ja nigdy się nie buntowałam, zawsze byłam spokojną nastolatką, żyjącą w całkowitym spokoju. Jestem ciekawa już, jak potoczą się losy Miriam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Trudno mi cokolwiek powiedzieć o tym prologu. Na pewno jest bardzo ładnie napisany, zresztą uwielbiam takie metaforyczne przedstawienie jakiejś sytuacji, ale, jak to zwykle w przypadku prologów bywa, niewiele się dowiedziałam. Niemniej strasznie jestem ciekawa tego opowiadania. Postać Miriam bardzo mnie intryguje i cieszę się, że postanowiłaś szerzej opisać jej losy :) Na pewno będę z uwagą śledzić te opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
No, to się nazywa prolog . nie dość, że mnie zaciekawiłaś to jeszcze całkowicie zniewoliłaś, ale cóż , ja nie mam zamiaru się w tym przypadku buntować ;3 ( ach, te żarty ;d )
OdpowiedzUsuńW każdym razie, dodaję Cię do obserwowanych i czekam na rozdział pierwszy ;D
Pozdrawiam ! ;)
bardzo mnie zaciekawiłaś krótkim, ale celującym prologiem. mam nadzieję, że za niedługo znajdzie się coś więcej ; )
OdpowiedzUsuńProlog naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Weltschmerz <3 Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga, którego zaczęłam pisać z przyjaciółką niedawno - non-clamabit.blogspot.com
Ja już kiedyś czytałam ten prolog, ale to było dawno i najwidoczniej wtedy nie skomentowałam. Wiedz, że podoba mi się ten metaforyczny opis drogi życia. Ciekawe było to przedstawienie na podstawie znaku drogowego.
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej... chyba w najbliższym czasie wezmę się też za twoje "krótkie formy". W sumie, to ciekawe kiedy będziesz miała mnie dosyć i zostanę pogoniona...
Wstęp dosyć poetycki. Z połączeniem mojego widoku, który aktualnie mam i chmurek, które sobie płyną po niebie daje fajny klimat. Niewiele jednak mówi o samym opowiadaniu i o tym czego będzie dotyczyło. Więc nie zastanawiam się już nad drogowskazami i sensem jakim kierują się ludzie podczas wyboru poszczególnych i idę dalej. Prawdą jednak jest, że ktoś pompuje u nas nachalnie pewien styl, narzucając nam nasz styl bycia. Cokolwiek nie wybierzemy, to zazwyczaj jest podążanie za kimś lub jakąś grupą, a więc zatracamy w tym siebie. Wszystko jest zależne od tego jakie realia nas wychowały i jak bardzo chcieliśmy w nich ugrzęznąć lub jak bardzo od nich się odbić.
OdpowiedzUsuń