czwartek, 19 czerwca 2014

# Bunt: Rozdział 16. Prawda skryta za uśmiechem


               
Jest zimno. Trzęsę się, szczelnie otulona ciepłym swetrem i przykryta kocem, tym samym, którym okrył mnie tata, gdy zasnęłam podczas pierwszego dnia jego pobytu w Nowym Jorku. Wszystko minęło zbyt szybko i nim się obejrzałam, stałam już na lotnisku, machając na pożegnanie, dopóki samolot do Los Angeles nie wzbił się w powietrze. Została tylko zwyczajna codzienność i obietnica taty, że odwiedzi mnie, jak najszybciej będzie mógł.
Po raz kolejny moim ciałem wstrząsają dreszcze. Nie powinnam być zdziwiona. W końcu jest środek zimy. Styczeń powoli się kończy, ale został jeszcze luty i zimne początki marca. Wzdycham i zaciągam się papierosem. Patrzę, jak dym unosi się coraz dalej, wraz z parą wydobywającą się z moich ust. W pobliżu nie ma nikogo. Tym razem nie palę na pokaz, aby udowodnić, jaka jestem zbuntowana. Robię to dla samej siebie. Dlaczego – tego nie wiem. Może samej sobie też muszę coś czasem udowodnić, a może po prostu palenie weszło mi w nawyk. Mimo tego, że nie znoszę mieć dymu w płucach, da się przyzwyczaić do ciągłego unoszenia bibułki z nikotyną i powolnego zaciągania się.
Słyszę kroki. Na początku szuranie w przedpokoju, potem stukot czyichś butów na schodach. Wiem, że matka nie wróciłaby tak wcześnie z pracy, z zakupów, od koleżanki czy z jakiegoś innego miejsca. Woli jak najdłużej przebywać poza domem. I bardzo dobrze, zresztą nie ma się czemu dziwić, w końcu zmieniam jej życie w piekło. Nie czuję z tego powodu wyrzutów sumienia. Ma to, na co sobie zasłużyła. Tak jest dobrze, nie wchodzimy sobie w drogę i całymi dniami w domu panuje spokój.
Przyszedł Daray. Wiem to, zanim wchodzi do mojego pokoju, a potem na balkon. Zdążyłam się tak przyzwyczaić do jego niezapowiedzianych wizyt, że czasami nawet nie zamykam drzwi wejściowych, bo nie chce mi się schodzić na dół, aby je otworzyć. Brunetowi nie przeszkadza moje lenistwo. Czuje się w tym domu zadziwiająco swobodnie.
– Brytyjczyku… – mówię na powitanie, nawet nie odwracając się w jego stronę. Wiem, że i tak zaraz usiądzie obok mnie.
– Amerykanko… – odpowiada, szczerząc swoje białe zęby. – Znamy się już pół roku, a ty ani razu nie wypowiedziałaś mojego imienia.
– I nie zamierzam. Wolę, kiedy jesteś Brytyjczykiem.
Daray ma rację. Zawsze, naprawdę zawsze nazywam go „Brytyjczykiem”, jakby to właśnie było jego imię. Nie, czemu to robię. Z początku chciałam po prostu okazać moją pogardę do jego akcentu i ogólnie do jego osoby. Teraz jednak chyba po prostu przyzwyczaiłam się do tego, tak samo jak wszyscy moi znajomi. Chociaż Susan zasugerowała kiedyś złośliwie, że nazywam bruneta „Brytyjczykiem”, bo dzięki temu zwracam się do niego inaczej niż wszyscy i jestem wyjątkowa. Jakby właśnie na tym mi zależało…
– No tak, zapomniałem, że uwielbiasz przystojnych chłopców z Wielkiej Brytanii i kochasz ich akcent. Skoro lubisz nieustannie przypominać, że ja też do nich należę…
Odwracam się w jego stronę z oburzeniem malującym się na twarzy, a on cicho się śmieje. Czuję wstyd na myśl, że w tych słowach kryje się trochę racji.
– Znamy się już pół roku, a ty nadal mnie irytujesz – uśmiecham się krzywo, złośliwie, jak dawna Miriam. Taka, którą zobaczył po raz pierwszy w zabałaganionym pokoju. Teraz też nie panuje w nim większy porządek. Właściwie nie lubię bałaganu, ale matka wprost go nienawidzi, dlatego nigdy nie sprzątam.
– Oj, coś czuję, że zaraz zirytujesz się jeszcze bardziej – mówi, wyciągając z plecaka podręcznik od matematyki. Wzdycham przeciągle na ten widok. – No nie dramatyzuj. Znamy się już pół roku, a ty nadal zapominasz, że jestem twoim korepetytorem?
Wzruszam ramionami. Nie mam ochoty na naukę. Jak zwykle zresztą i Daray doskonale o tym wie. Ma jednak rację, perspektywa spędzenie kilku godzin nad książkami irytuje mnie jeszcze bardziej niż jego słowa. Mam nadzieję, że przynajmniej posiedzimy jeszcze trochę, a dopiero potem zabierzemy się za rozwiązywanie nudnych zadań. Zaciągam się po raz kolejny papierosem, pragnąc, żeby wypalał się bardzo wolno. Przynajmniej będę miała wtedy pretekst, aby dalej siedzieć na balkonie.
Ku mojemu zdziwieniu, Daray wyciąga dłoń w moją stronę. Właściwie na początku nie jestem zaskoczona, bo sądzę, że po prostu jak zwykle chce mnie chronić przed używkami. Tymczasem on chwyta w palce białą bibułkę. Zamierzam głośno zaprotestować, ale on tymczasem wprawia mnie w osłupienie, zaciągając się powoli. Tym razem do niczego go nie namawiałam, nie muszę w zamian odpowiedzieć na żadne pytanie. Daray sam wybrał papierosa, sam tego chciał.
Szeroko otwieram oczy, widząc, jak dym powoli rozpływa się w powietrzu. Daray, napotykając moje spojrzenie, uśmiecha się lekko, ale nie potrafię zgadnąć, co może to oznaczać. Wyciągam z paczki nowego papierosa, sądząc, że chłopak zaprotestuje i odda mi tego, którego trzyma w ręce. Tymczasem brunet jedynie spokojnie obserwuje, jak przybliżam zapalniczkę. Już po chwili dym z naszych ust miesza się ze sobą i ulatuje coraz dalej.
Tak właściwie nie wiem nawet, co mogłabym powiedzieć. Daray wygląda bardzo naturalnie z papierosem w ręce. Jakby nie robił tego pierwszy raz. No tak, bo nie robi. Przecież już palił w mojej obecności. Ale mimo wszystko nie pasuje mi to do jego postawy grzecznego chłopca. Nie wiem, czy brunet chce mi zaimponować. Jeśli tak, to jest na dobrej drodze, choć na razie nazwałabym to nagłe uczucie raczej szokiem niż podziwem. Ale skoro Daray nagle z własnej woli zechciał zapalić, to może jednak wcale nie okażę się tą słabszą. Może już niedługo zaprzestaniemy uczenia się matematyki. Będziemy razem chodzić na imprezy, upijać się i palić. Może wtedy Daray będzie dla mnie kimś takim jak Tyler, może zaczniemy tworzyć zgraną grupę.
W końcu pewnie on również opuściłby się w nauce. Może nawet zacząłby potrzebować korepetytora. Opowiedziałby mu wtedy, jak po kolei pozbywałam się swoich. Niektóre z moich metod mogłyby się okazać dobre również i dla niego. Pewnie skorzystałby z nich, znalazłby też własne. A potem opowiadałby przy piwie, jak udało mu się zniechęcić do siebie kolejnego chłopaka w okularach, kolejną dziewczynę, która, mimo bycia wyrzutkiem społecznym, wierzyła, że go odmieni, a potem on się w niej zakocha.
Z jakiegoś powodu ta myśl bardzo mi się nie podoba. Nie świadomość, że Daray będzie należał do grona moich bliskich znajomych. Nie chodzi o to, że wiele osób będzie się zastanawiać, jak osiągnął to, co im się nie udało, jak trafił do kręgu zaufanych, w którym do tej pory miejsce było jedynie dla moich trzech koleżanek i Tylera. Nie, martwi mnie myśl, że Daray mógłby stać się taki jak ja. Nie pod względem imprez, ale pod względem nauki. Nadal mam ochotę go zdemoralizować, pokazać, jakie ciekawe może być życie. Nie chcę jednak, by ledwie prześlizgiwał się z semestru na semestr i nie miał oporów przed okazywaniem pogardy nauczycielom. Nie wiem, co się ze mną stało. Może to po prostu przykre wspomnienie, gdy dotarło do mnie, że nikt nie uważa mnie za inteligentną, a może świadomość, że uczę się fatalnie na własne życzenie, a nie dlatego, że nakłonili mnie do tego inni. Wiem tylko, że nie mogę dopuścić, by Daray pod moim wpływem stał się taki sam.
Odpędzam od siebie bezsensowne myśli. Jestem po prostu głupia. Daray nie opuści się w nauce tylko dlatego, że mnie nie obchodzi szkoła. On chyba lubi się uczyć albo jest tak inteligentny, że nie potrafi inaczej. Nie mam się więc o co martwić. Mogę za to zadbać, by nie oburzał się tak na widok papierosów czy alkoholu i nie odmawiał przyjścia na każdą imprezę. A jeśli tylko troszeczkę zacznie ignorować szkołę, to też nic się nie stanie.
Spoglądam na chłopaka. Już prawie skończył wypalać swojego papierosa. Nadal nie rozumiem, skąd ta nagła zmiana, czemu zaczęły mu się podobać używki. Gdyby to chociaż był alkohol, gdyby Daray polubił uczucie przyjemnego rozluźnienia. Ale on na własne życzenie truje się dymem, którego nawet ja nienawidzę. Palę, bo zdążyłam przywyknąć, do tego okropnego smaku. A on? Czemu on to robi?
– Naprawdę, nie musisz się na mnie cały czas gapić – uśmiecha się złośliwie chłopak.
– Wcale się nie gapię – mruczę pod nosem, oburzona tym stwierdzeniem.
– Nie no, nie ma sprawy. Możesz patrzeć. – Odwraca w moją stronę twarz, jakby chciał mi ułatwić lustrowanie go wzrokiem. W jego niezwykłych oczach kryje się rozbawienie. Spoglądam na szare niebo i zdaję sobie sprawę, że nawet ono nie jest tak jasne, jak tęczówki chłopaka.
– Nie, dziękuję. Po prostu zdziwiło mnie to – mówię, wskazując głową na papierosa, z którego właściwie pozostał już tylko filtr.
– To? Przecież masz w kieszeni całą paczkę.
– Jezu – przewracam oczami. – Jakbyś nie wiedział, o co mi chodzi.
– Po prostu zobaczyłem cię na tym balkonie, znowu z papierosem w ręce i zacząłem się zastanawiać. Nie rozumiałem, co w tym przyjemnego. I pomyślałem, że może muszę spróbować, poczuć, jak to jest.
– I co? – pytam zaciekawiona.
– Papierosy są obrzydliwe. Ale jest jakaś przyjemność w zaciąganiu się dymem. Pewnie masz takie poczucie, że robisz coś wbrew innym i to ci się bardzo podoba. Tak sądzę – mówi, patrząc przed siebie, a ja jestem zdumiona tym, że jak zwykle zdołał odgadnąć moje myśli.
– Czyli co, jednak cię nie demoralizuję? – pytam nieco zawiedziona. W moim sercu pojawiają się wątpliwości. A jeśli okażę się być słaba? Jeśli przegram i stanę się grzeczną uczennicą?
– Nie mam pojęcia – mówi, wyciągając mi z ręki papierosa i zaciąga się długo, a potem mi go oddaje. – Sama musisz to ocenić.
Nie wiem, czy to miała być jakaś bezsensowna prowokacja. Może w ten sposób chłopak chciał uśpić moją czujność, udawać, że mam nad nim przewagę, by potem nagle zaatakować i ostatecznie wygrać, kiedy niczego nieświadoma powoli zmienię się w stroniącą od imprez dziewczynę.
Przewracam oczami. Od kiedy to we wszystkim doszukuję się intrygi? Czy to przez zakład?
Daray spokojnie czeka, aż wypalę papierosa. Przez chwilę mam wrażenie, że ponownie się zaciągnie, ale widocznie ilość nikotyny jak na jeden dzień jest dla niego wystarczająca, bo tylko obserwuje ulatujący dym. Kiedy kończę i wyrzucam niedopałek, chłopak wymachuje mi wymownie przed twarzą podręcznikiem od trygonometrii. Wzdycham i udaję się do pokoju. Właściwie trochę już zmarzłam, więc perspektywa opuszczenia balkonu jest całkiem kusząca.
Następna godzina upływa nam na rozwiązywaniu zadań. Jak zwykle popełniam mnóstwo błędów. Dziwię się, że Daray ze mną wytrzymuje. Ja na jego miejscu ze znudzenia już dawno przechadzałabym się po pokoju albo z niecierpliwością odmierzała minuty do końca nauki. Najwidoczniej brunet lubi uczyć innych, a może po prostu świadomość, że jest ode mnie mądrzejszy, sprawia mu przyjemność.
Kiedy za trzecim podejściem udaje mi się rozwiązać ostatnie zadanie, unoszę ręce w gorę i wydaje z siebie triumfalny okrzyk. Chłopak obserwuje mnie z cieniem uśmiechu błąkającym się po twarzy. Jestem z siebie naprawdę zadowolona, bo wreszcie mogę odpocząć od nauki i porobić coś przyjemniejszego. Ostatnie minuty były dla mnie istną katorgą i co chwilę wymyślałam jakieś preteksty, żeby zagadać swojego korepetytora i odwrócić jego uwagę od zadań.
– Nie sądziłem, że po godzinie trygonometrii będzie cię rozpierała taka duma – uśmiecha się kpiąco Daray.
– Doskonale wiesz, że nie jestem z siebie dumna. Cieszę się, że mam to za sobą – odpowiadam i z satysfakcją odkładam zeszyt na półkę, jak to robię za każdym razem. – Powiedz mi, Brytyjczyku, czemu zawsze uczymy się u mnie?
– A co, nie lubisz swojego domu? – dziwi się chłopak.
Przyglądam się mu uważnie. Patrzy mi prosto w oczy ze spokojem. Gdyby tego nie robił, pomyślałabym, że coś przede mną ukrywa. W końcu znamy się już ponad pół roku i niemal codziennie się widujemy, na korepetycjach lub też gdy chłopak po prostu ma taki kaprys. Mógłby się okazać biedny albo bezdomny, ale jego ubrania z markowych sklepów zdecydowanie na to nie wskazują. Nie sądzę, by był sens się nad tym zastanawiać, skoro brunet nie wydaje się ani trochę zestresowany usłyszanym pytaniem. Najwidoczniej po prostu nie lubi zapraszać do siebie gości. Albo świetnie czuje się w moim domu.
– Lubię – odpowiadam na jego pytanie. – Ale chciałabym kiedyś zobaczyć, jak to jest u ciebie. Tym bardziej, że ty zdążyłeś poznać mój dom aż nazbyt dobrze – uśmiecham się krzywo, myśląc o tym, jak chłopak bez skrępowania grzebie mi po szafkach, żeby zrobić herbatę lub sprawdzić, czy zdoła znaleźć coś słodkiego.
– W takim razie może kiedyś cię zaproszę – mówi i brzmi to nieco tajemniczo. Zastanawiam się, czy zrobił to celowo. Daray uwielbia mnie irytować i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jestem osobą ciekawską i niecierpliwą. – A korepetycje mamy u ciebie, żebym mógł cię przypilnować. I tak czasami zdarzało ci się uciekać, pamiętasz? Gdybyś to ty miała przychodzić do mnie, byłoby jeszcze łatwiej.
– Oj nie przesadzaj. Nie miałeś ze mną aż tak źle. Poza tym już nie jestem taka niegrzeczna – mówię, a w odpowiedzi otrzymuję jego cichy śmiech. Sama również lekko unoszę kąciki ust. Wpatruję się w chłopaka, w jego przymrużone, mlecznobłękitne oczy, oglądam uważnie przystojną twarz, wysportowaną sylwetkę i markowe ubrania i jak zwykle nie pasuje mi to do dobrych ocen i olimpiady matematycznej. – Właściwie mam jeszcze jedno pytanie.
– Oj, dużo dzisiaj tych pytań – wzdycha Daray i rozsiada się wygodnie na pufie, jakby szykował się na niezwykle długą i męczącą rozmowę. Zanim to robi, musi zdjąć z niej kilka ubrań i jakieś zeszyty. Na widok tej umęczonej miny, przewracam oczami.
– Powiedz mi, Brytyjczyku, jak ty to robisz, że mimo twoich świetnych ocen i wiecznie nienagannego zachowania, jesteś… no cóż, jesteś tak jakby… popularny?
– A więc uważasz, że jestem popularny? – chłopak nachyla się w moją stronę z szerokim uśmiechem, a w jego oczach lśni rozbawienie.
No tak, mogłam się spodziewać takiej reakcji. Daray uwielbia chwilę, w których przyznaję, że jest w czymś ode mnie lepszy lub chociaż na równi. Popularność to raczej powód do dumy, więc nic dziwnego, że chłopak tak się ożywił. Ale mam całkowitą rację, wypowiadając to pytanie. Daray niewątpliwie jest popularny i to od dawna. Nie chodzi nawet o dziewczyny, które zachwyca przede wszystkim jego przystojna twarz i kpiący uśmiech. Również chłopcy lgną do niego i chętnie spędzają z nim czas. Mimo tego, że brunet dobrze się uczy, nikt się z tego powodu nie śmieje i wciąż pojawiają się nowe zaproszenie na imprezy, jakby do ludzi jeszcze nie dotarło, że Daray i tak nie zamierza na żadnej się pojawić.
– Wiesz, Miriam, tak całkiem serio to myślę, że to trochę ze względu na mój wygląd. No bo chyba nie prezentuję się jakoś źle, prawda? – szczerzy zęby, wiedząc, że nie zaprzeczę. – Poza tym nie jestem jak typowy kujon. Nie boję się ludzi, nie mam problemów z nawiązywaniem znajomości. I wydaje mi się, że zachowuję się tak jak wszyscy twoi znajomi, z tym, że bez tej otoczki różnych nałogów i wiecznego przeklinania. Chyba tylko tobie wydaje się, że aż tak bardzo różnię się od wszystkich popularnych ludzi w twojej szkole.
– Przecież wiesz, że się od nich różnisz. I to bardzo – wzdycham. – Popularne osoby niespecjalnie przykładają się do nauki, wolą imprezować. Palą i piją, bo dzięki temu więcej ludzi ich podziwia. Bawią się na imprezach, nie lubią się nudzić. Ty nie robisz żadnej z tych rzeczy.
Daray wzrusza ramionami, najwyraźniej kompletnie się ze mną nie zgadzając. Nie zamierzam się kłócić, bo wiem, że i tak nie przekonam chłopaka do swoich racji. Zaczynam rozważać jego słowa. To prawda, gdybym widziała Daraya w szkole po raz pierwszy, uznałabym go za popularnego, imprezowego nastolatka Może rzeczywiście coś jest w stwierdzeniu, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Może to, że Daray dobrze się uczy i nie chodzi na imprezy, przy pozostałych kwestiach nie ma większego znaczenia. Mimo wszystko trudno mi w to uwierzyć. Ja raczej nie byłabym specjalnie lubiana, gdybym odrzuciła imprezy i używki.
– Poza tym potrafię się dobrze bawić. Tylko w inny sposób – dodaje po chwili.
– No tak – uśmiecham się krzywo. – Wesołe miasteczko to idealna rozrywka dla osób w naszym wieku.
– A ty jak zwykle o tym. I znów pomijasz fakt, że bardzo ci się tam podobało.
– Wcale nie aż tak bardzo – wzruszam ramionami, chociaż oboje wiemy, że kłamię.
– Nie? – pyta Daray, podchodząc i spoglądając mi prosto w oczy, jakby chciał w nich znaleźć odpowiedź.
Jak zwykle podczas patrzenia na jego tęczówki, zdumiewa mnie niezwykłość tego koloru. Zastanawiam się, ilu ludzi o podobnych oczach spotkałam w swoim życiu. Zdecydowanie nie było ich wielu. A jeśli już się jacyś zdarzyli, to mieli zazwyczaj jasne włosy. W każdym razie na pewno nie aż tak ciemnobrązowe, prawie czarne, jak kosmyki Daraya.
Gdy chłopak nadal spogląda na mnie z lekkim uśmiechem, nie mogę się powstrzymać i mierzwię mu włosy. Protestuje głośno i łapie mnie za nadgarstki, a ja piszczę i wyrywam się jak mała dziewczynka. W końcu oboje spadamy z łóżka, na którym wcześniej siedzieliśmy i zaczynamy bawić się w coś, co raczej rzadko okazuje się być rozrywką dla dziewczyn. Po prostu urządzamy sobie domowe zapasy. Często przepycham się w ten sposób z Tylerem, gdy wszyscy obserwują mnie ze zdziwieniem, bo w końcu kto to widział, żeby dziewczyna wierzgała kończynami i przewalała się po podłodze. Darayowi w ogóle to nie przeszkadza i najwyraźniej świetnie się bawi. A może nie jest zdziwiony, że podobają mi się takie rozrywki, bo jestem nieprzewidywalną Miriam Carver.
Wiem, że nie mam szans wygrać. Trudno mi równać się z osobą o sylwetce Daraya. Może i chłopak mierzy jakieś pięć, najwyżej siedem centymetrów więcej niż ja, ale jest bardzo umięśniony no i przede wszystkim nie jest dziewczyną. Jednak tak samo jak podczas przepychanek z Tylerem, chcę jak najdłużej się nie poddawać, żeby pokazać jaka jestem silna. Daray wydaje się zdziwiony moją wolą walki i ruchami, które wykonuję. Wciąż nie może mnie unieruchomić, bo zwinnie wyślizguję się z jego chwytów. Nie jest to trudne, bo zdążyłam się wiele nauczyć podczas podobnych zabaw z Tylerem.
Oboje jesteśmy już mocno zmęczeni. Daray lekko dyszy, ja robię to nieco głośniej, bo z pewnością te przepychanki wymagają ode mnie więcej wysiłku. Wciąż nie ma jednak wygranego. Dla Daraya to pewnie powód do wstydu, w końcu nie umie sobie poradzić z dziewczyną. Ja tymczasem czuję zadowolenie.
Powoli opuszczają mnie siły, oddech staje się coraz głośniejszy i pojawiają się trudności z wyślizgiwaniem się z objęcia chłopaka. Daray też to dostrzega, bo na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Mówię, że nie poddam się łatwo, ale mam świadomość, że idzie mi coraz gorzej. Już tylko kilka ruchów dzieli mnie od przegranej.
I w końcu to się staje. Zostaję całkowicie unieruchomiona. Twarz Daraya znajduje się tuż przy mojej, niebezpiecznie blisko. Niezwykłe tęczówki są jeszcze bardziej widoczne. Czuję ciepły oddech na swojej szyi i wiem, że przegrałam. Mimo wszystko rozglądam się wokół, jakby w poszukiwaniu wyjścia z tej sytuacji.
– A ty ciągle walczysz – śmieje się chłopak. – Uparta jak zawsze.
– Nie powinieneś być zdziwiony – odpowiadam zadyszana. Serce bije mi niespokojnie po takim wysiłku.
Wciąż kręcę głową na boki i właśnie wtedy dostrzegam coś dziwnego. Jakiś ślad, który równie dobrze może być tylko złudzeniem. Daray zasłania mi niemal wszystko, więc możliwe, że po prostu coś mi się przewidziało. Nieruchomieję, co chyba zaskakuje chłopaka.
– Ej, Brytyjczyku, wygrałeś. Możesz mnie teraz puścić? – pytam, próbując jak najszybciej się podnieść. Ciekawość przybiera na sile.
– No nie wiem. Całkiem mi się podoba to przetrzymywanie cię – śmieje się, a ja przewracam oczami. Powinnam już przywyknąć do tego typu żartów. – No dobrze, skoro już musisz… – wzdycha, jakby naprawdę był zawiedziony, że przyszło mu się ode mnie odsunąć.
Pospiesznie siadam i uważnie przyglądam się chłopakowi, a właściwie jego koszulce. Nie mówię ani słowa, dlatego Daray po chwili zauważa, że intensywnie nad czymś myślę. Podąża za moim wzrokiem, spogląda na brzuch i wybucha głośnym śmiechem.
– Zastanawiasz się, jak wyglądam bez koszulki?
– Tak… To znaczy nie! – wykrzykuję pospiesznie, gdy brunet unosi brwi. – Nie o to chodzi.
Przysuwam się do niego, nie zważając na zdziwione spojrzenie, które mi posyła i unoszę lekko ubranie. I rzeczywiście, okazuje się, że to nie były przywidzenia. Podczas wiercenia się w stalowym uścisku Daraya dostrzegłam na dole, po prawej stronie jego brzucha. Nie myliłam się. Jest tam. Wyraźny, niezmywalny i z pewnością prawdziwy. Tatuaż. Przedstawia małego, rozgniewanego byka. Jest dobrze, naprawdę dobrze wykonany, chociaż miejsce, w którym go umieszczono niekoniecznie mi się podoba. Nie zamierzam się jednak zastanawiać nad tym, czemu Daray wytatuował sobie byka i dlaczego akurat w takim miejscu. Nurtuje mnie przede wszystkim, czemu w ogóle zrobił coś takiego. Grzeczny, przesadnie świętoszkowaty Daray postanowił mieć tatuaż i to najpewniej zanim skończył osiemnaście lat?
Chłopak chyba nie jest zadowolony, że odkryłam jego mały sekret. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo jakiś cień przemyka po jego twarzy. Już po chwili skrywa go ignorancki uśmieszek. W tym momencie zaczynam się zastanawiać, ile już razy ten uśmiech maskował prawdziwy nastrój Daraya, tak jak moje uniesienie kącika ust ukrywa wszelkie słabości i emocje.
– No proszę, jednak nie jesteś taki grzeczny, jak myślałam – uśmiecham się lekko.
– Widzisz, najwyraźniej wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz – odpowiada na pozór swobodnie.
Uświadamiam sobie, że ma całkowitą rację. Tak naprawdę nie wiem o nim zbyt wiele. Nigdy nie widziałam jego domu, nie słyszałam o jego rodzinie, nie rozmawialiśmy o jego przeszłości. Nie wiem nawet, czemu przeprowadził się z Wielkiej Brytanii. Właściwie sama o sobie też nie wiele mówię, a większość tego, co wie Daray, to rzeczy, które wyczytał z mojego spojrzenia i gestów. Ten tatuaż sprawia, że korepetytor intryguje mnie jeszcze bardziej. Pragnę dowiedzieć się o nim jak najwięcej, odkryć wszystkie tajemnice, które próbuje ukryć za kpiącym uśmiechem.
W mojej głowie pojawia się jeszcze jedna myśl. Sprawia, że lekko unoszę kąciki ust i czuję przypływ satysfakcji. Skoro Daray ma tatuaż i w dodatku wypalił ze mną dzisiaj papierosa, to może wcale nie jest taki idealny, jak mi się z początku wydawało?

  
***

Chyba nie myśleliście, że Daray naprawdę jest ideałem? Co prawda niewiele mu do niego brakuje, ale Brytyjczyk ma wiele swoich małych i większych tajemnic i Miriam wreszcie zaczęła to dostrzegać.

Wreszcie skończyło się to całe zamieszanie z egzaminami i oficjalnie koniec z nauką aż do września, dlatego dzisiaj wstawiłam nowy rozdział. Mam nadzieję, że teraz nie będzie już takich długich przerw. Wydaje mi się też, że skomentowałam wszystkie posty, które pojawiły się na Waszych blogach w ostatnim tygodniu. Jeśli o kimś zapomniałam, to może się upominać i na pewno się poprawię :))


6 komentarzy:

  1. Mnie też zaczął o wiele bardziej intrygować. Coś musi z nim być, coś z jego przeszłości i chyba nie będzie za dobre.
    A co do Miriam i Darraya to PRAWIE SIE POCALOWALI!!!!! Tak Luckily wiecznie czeka na jedno xd
    Ta ich zabawa była wspaniałą nie wiem dlaczego ale miała dla mnie jakiś wyjątkowy urok ;)
    Miriam, Miriam, Miriam może w końcu przestanie spełniać wymagania bytu popularności? Może pokaże w końcu prawdziwą siebie jeszcze komuś prócz Darraya?
    Nasz grzeczny, ułożony chłoptaś zaczyna się buntować? Spaliłam papierosa i ten tatuaż rawr hahahha Buntuje się!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    Nie wiem czy widziałaś na krainie marzeń, ale mam nowego bloga, mam nadzieję, że odwiedzisz go i będziesz ze mną tak jak przy innych blogach :)
    www.oczekiwanie-na-cud.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dyskusja o papierosach była chyba moją ulubioną częścią tego rozdziału. Lubię takie rozmówki w opowiadaniach, pokazują lekkość pióra autora.
    Pozdrawiam. (Sinusoida-Emocji)

    OdpowiedzUsuń
  3. Minęło już pół roku znajomości Miriam i Daraya? A wydaje się, że upłynęło zaledwie kilka tygodni... Wiem, że może jestem zbyt monotematyczna, ale trochę mi szkoda, że po sześciu miesiącach nie wydarzyło się pomiędzy nimi nic większego. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że już samo tolerowanie Brytyjczyka przez Miriam to spore osiągnięcie - właściwie zaczęli się przyjaźnić - ale już chyba zawsze będę czekała na jakiś romantyczny moment, nawet jeżeli wcale go nie planujesz :D
    Nigdy nie brałam Daraya za idealnego, bo nikt ideałem nie jest, nawet on. Ten jego gest z zapaleniem papierosa specjalnie mnie nie zdziwił. Wiem, że ma swoje wady i wbrew pozorom nie zawsze zachowuje się jak wcielenie dobrych manier, jednakże po prostu się nie spodziewam, że nagle zacznie się opuszczać w nauce, rzuci się w wir imprez, na których będzie się upijał do nieprzytomności czy np. zacznie wykorzystywać dziewczyny. Nie jest taki, to wszystko. Lubi się zabawić, czasem zaszaleć, miewa też spontaniczne pomysły, jednak w głównej mierze to po prostu inteligentny, poukładany chłopak, a czasem takiego trzeba ze świecą szukać. Zresztą jego niezwykłość najbardziej podkreśla to, że Miriam już nie unika jego wizyt, wręcz na nie czeka, a chociaż wciąż narzeka na korepetycje, już bez większych ceregieli zgadza się, żeby poślęczeć trochę przy matematycznych zadaniach. Dzięki temu widać, jak wielki wpływ ma na nią Daray i jestem przekonana, że to zaledwie początek.
    Uśmiechałam się jak głupia do sera, kiedy bohaterowie tarzali się po podłodze i szamotali się w atmosferze śmiechu i ogólnego rozluźnienia. Lubię, gdy Miriam jest taka naturalnie radosna, w tak prostych sytuacjach opada z niej ta maska twardej, wręcz zimnej dziewczyny, tylko jest zwykłą, sympatyczną nastolatką. Przyznaję bez bicia, że kiedy oboje tak się szamotali, miałam nadzieję na jakiś pocałunek czy coś XD W końcu sama zwróciłaś uwagę na to, że twarz Daraya znalazła się "niebezpiecznie blisko" twarzy Miriam. Kto wie, może nawet by do czegoś doszło, gdyby nie za bardzo zaaferowana swoim odkryciem dziewczyna. Co jak co, przyznaję, że tatuaż u Brytyjczyka zaskoczył nawet mnie. Oczywiście wiem, że obecność czegoś takiego nie świadczy o buntowniczej naturze właściciela (czego ja jestem najlepszym dowodem, bo z buntowniczką nie mam nic wspólnego, a planuję zrobienie tatuażu, może nawet więcej niż jednego), jednak to dość odważny krok i teoretycznie nie pasował mi do Daraya, co jednocześnie sprawiło, że ten chłopak zyskał w moich oczach jeszcze bardziej. Cholera, ten to jest po prostu nieobliczalny :D
    Pozdrawiam i oczywiście czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tak, bad boy z tego Daraya^^
    Miriam zbyt skupiona na docinaniu mu, jaki to on nie jest grzeczny itd, ale nie dała sobie z tego sprawy, że praktycznie nic o nim nie wiedziała... Dopiero teraz, gdy tak chłopak po prostu sobie zapalił i zobaczyła jego tatuaż, zdała sobie z tego sprawę, jaki to z niego tajemniczy chłopak.
    Widać, że Darayowi nie podoba się to, że dziewczyna odkryła jego tajemnicę o tatuażu. Jestem teraz przekonana, że Miriam będzie teraz chciała dowiedzieć się o chłopaku jak najwięcej i nie zawaha się przed niczym^^
    Scena "zapasów domowych" była bardzo fajna. Uśmiech miałam od ucha do ucha :D
    Rozdział bardzo mi się podobał i naprawdę robi się coraz to ciekawiej :)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie tam się od początku wydawało, że z niego nałogowy palacz jest. Fascynuje mnie jego przeszłość, rodzina...
    Te zapasy miały całkiem inny wydźwięk, intymniejszy. Były formą zabawy i wyrażania uczuć, a nie popisowym numerem na imprezie na dodatek po pijanemu, ku uciesze gawiedzi i zazdrości jej damskiej części.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zbudowałaś opowiadanie na zasadzie Greya (mowa oczywiście o tym słynniejszym Grey'u, a nie o Dorianie czy tym z filmu "Sekretarka"). Już ci tłumaczę o co mi chodzi z tym Greyem. Stworzyłaś zupełne przeciwieństwa, które na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Nie ma w tym opowiadaniu większych problemów jak ciągłe zastanawianie się nad kolejnym krokiem, a całość kręci się w koło maciejki, czyli opowiadanie nie rusza się do przodu, a stoi w miejscu. Ona ciągle myśli czy on bardziej ją wkurza czy bardziej fascynuje i jej się podoba, a on udowadnia nie wiadomo komu, że niegrzeczną dziewuszkę można nauczyć matematyki, zmusić do nauki, przy odrobinie uporu. Wszystko świetnie i nie miałbym pretensji, gdyby tak postępował jej chłopak, brat, ojciec, ale nie obcy równolatek, który naprawdę powinien już po pierwszym dniu zrezygnować, bo taka Miriam nie powinna stanowić dla niego żadnego wyzwania.
    W tym rozdziale chyba starałaś się pokazać, że kujon z buntowniczką mogą tworzyć świetną parę. Być może i mogą, ale ciągle czegoś mi brak, nie tyle w ich relacji, co w nich jako bohaterach.

    OdpowiedzUsuń