czwartek, 9 kwietnia 2015

# Teorainn: Rozdział 3.

          
Lennan obudził się w momencie, gdy słońce znajdowało się już wysoko na niebie. Ten fakt wcale go nie zdziwił, bo ostatnimi czasy chłopak spędzał w łóżku praktycznie całe dnie. Jedyne, co zmuszało go do ruszenia się z miejsca, to świadomość, że powinien pomagać matce.
Rozciągnął się leniwie i poczuł, jak coś przeskoczyło mu w plecach. Nie miał ochoty jeszcze wstawać, ale w końcu powoli opuścił nogi na podłogę. Nienawidził dni, tak samo jak i nocy. Noce były jednak o tyle lepsze, że całe można było przespać, nie martwiąc się o nic.
Gdyby Lennan miał przyjaciół, pewnie by go wyśmiali. Ostatnio jednak izolował się od ludzi. Jego znajomi wiele razy próbowali wyciągnąć go z domu, zawsze bezskutecznie. Ostatnio podejmowali podobne starania coraz rzadziej. Lennan wiedział, że kompletnie go nie rozumieją. W końcu zachowywał się, jakby cierpiał na depresję, a kto to widział, żeby mężczyzna tak rozpaczał.
Nie mógł jednak nic poradzić na swoje uczucia. Miał złamane serce, choć do tej pory sądził, że takie rzeczy przytrafiają się kobietom. Teraz każda myśl i każdy, nawet najmniejszy ruch przypominały mu o bólu, który nosił w sobie. Wiedział, że matka chciałaby mu jakoś pomóc, tak samo jak i brat, ale nic nie mogli zdziałać, nie byli w stanie sprawić, by serce zapomniało, że kiedyś biło szybciej na widok kogoś szczególnego.
Lavena była miłością jego życia. Poczuł to, gdy ujrzał ją po raz pierwszy. Ile czasu zbierał się na odwagę, by do niej podejść. Była taka piękna, idealna. Lennan nigdy nie miał problemów z nieśmiałością i zawsze potrafił poprowadzić rozmowę, ale nie w tym przypadku. Kiedy tylko spoglądał w gołębie oczy Laveny, w głowie czuł kompletną pustkę, a ręce drżały mu tak mocno, że musiał przyciskać je do boków, by to ukryć.
Pamiętał jedno z pierwszych spotkań, gdy Lavena posłała mu spojrzenie spod rzęs. Odnosił wrażenie, że dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaki wpływ na niego wywiera. Może dostrzegła, że Lennan przyglądał się jej uważnie od wielu tygodni, a może to po prostu zasługa jakiejś wrodzonej intuicji. W każdym razie, kiedy stanął przed dziewczyną, nie sprawiała wrażenia zaskoczonej. Uśmiechnęła się tylko lekko, uwodzicielsko, a jego serce momentalnie przyspieszyło. Potem Lavena przerzuciła miedziane włosy przez ramię z takim wdziękiem, jakiego nie miała żadna inna kobieta.
Długo szukał odpowiednich słów, ale i tak to, co powiedział sprawiło, że poczuł się zażenowany. Miał wrażenie, że zachował się jak głupiec, że ostentacyjnie stracił szansę u tej dziewczyny, ale ona jedynie uśmiechnęła się uroczo i udawała, że nie dostrzega targającego jego ciałem podenerwowania.
Dużo czasu minęło, nim w końcu nauczył się dobierać przy niej odpowiednie słowa, opanowywać podenerwowanie i traktować ją jak inne dziewczyny. Ale dla niego nigdy nie była taka jak inne. Zawsze zajmowała pewne ważne miejsce w jego świadomości, w jego sercu. Odnosił wrażenie, że jest częścią jego duszy, jego istnienia. Nie sądził, że dane mu będzie spotkać kogoś takiego, do tej pory szukał kandydatki na żonę bez żadnych uczuć, traktując wszystkie kobiety jak zwykłe piękne panny, które niewiele więcej mogą mu zaoferować. W taki sposób zawierano małżeństwa w Mór. Ale istniały wyjątki i Lennan miał nadzieję, że jego związek z Laveną również będzie czymś niezwykłym.
Zakochał się i było mu z tym uczuciem cudownie. Lavena wydawała się nieśmiała, ale tak naprawdę miała dużo pewności siebie i bez skrępowania siadała mu na kolanach, tuliła twarz w jego ramieniu i pozwalała na to, by był jej bezpieczeństwem, jej ostoją. Każda chwila, jaką razem dzielili, wydawała mu się istnym cudem. Zastanawiał się czasem, czym sobie zasłużył na takie szczęście.
Może właśnie nie zasłużyłem wcale, pomyślał z przekąsem i podszedł do szafy, by wyciągnąć jakieś ubranie. Może właśnie w tym tkwił problem i dlatego teraz mam złamane serce. Może nigdy nie powinna mnie była spotkać choćby namiastka tej radości.
Nie chciał myśleć o Lavenie, nie teraz, nie, kiedy minęło tyle czasu. Każdy kolejny dzień sprawiał mu ból i przypominał o samotności i stracie, ale Lennan nie chciał dalej funkcjonować w ten sposób. Miał nadzieję, że kiedyś zdoła zapomnieć. Nie wierzył, że ponownie się zakocha, bo jego serce chyba już na zawsze miało należeć do Laveny. Chciał oczywiście znaleźć jakąś żonę, miłą i w miarę ładną dziewczynę, ale sądził, że nie połączy ich nic poza przyjacielskimi stosunkami. Jego serce miało na zawsze pozostać zamknięte, niedostępne. Jego serce już dawno wybrało, choć niestety tak bardzo nieszczęśliwie.
Kiedy wciągnął przez głowę koszulę i założył spodnie, a potem zasznurował wysokie buty, zszedł po schodach do średniej wielkości izby. Pod drodze musiał schylić głowę, bo sufit był nisko zawieszony, a Lennanowi natura nie pożałowała wzrostu. W powietrzu unosił się zapach ziół.
Dostrzegł swoją matkę nalewającą wrzącą wodę do małych naczyń. Jak zawsze robiła swoim dzieciom herbatę, a później pewnie miała zamiar zabrać się za przygotowywanie obiadu. Lennan podziwiał matkę za jej siłę. Ojciec umarł tak dawno, że ani on, ani Aidan go nie pamiętali. Kobieta zatrudniła się więc jako szwaczka, aż w końcu otworzyła własne stoisko z sukniami. Miała talent do szycia ubrań, dlatego nie mogli poskarżyć się na brak pieniędzy. Nie byli jednak najbogatszymi mieszkańcami Mór, raczej utrzymywali się gdzieś pośrodku, pomiędzy biedotą a zamożnymi ludźmi. Lennan lubił swój średniej wielkości dom, pogodny uśmiech matki i nie sądził, by większe izby i służba uczynili życie lepszym. Mieli wszystko, czego było im trzeba. Chłopak czasem pomagał w warsztacie kowala albo znajdywał inne dorywcze prace. Zdarzało się także, że robił na zamówienie meble, gdy ktoś tego potrzebował. Matka zawsze powtarzała, że ma talent i w przyszłości będzie cieszącym się uznaniem cieślą.
– Dobrze spałeś? – zapytała z łagodnym uśmiechem.
Nie wiedział, co miałby jej odpowiedzieć. Carry była uosobieniem pozytywnych uczuć, troski i ciepła. Zawsze zajmowała się swoim dziećmi, martwiła się ich problemami i chciała im pomagać, jak tylko potrafiła. W domu Lennan odnalazł zrozumienie, które było obce jego znajomym w ich własnych domach. W Mórposzczególnych członków rodziny dzielił pewien chłodny dystans. Ale nie w domu Lennana, nie w miejscu, gdzie najważniejsza była miłość.
Matka doskonale wiedziała, że chłopak nie spał dobrze. Mimo tego spędził w łóżku wiele godzin, oczekując kolejnych snów, by tylko oderwać się od rzeczywistości, choć na chwilę wymazać przykre wspomnienia. Jego serce cierpiało jednak nawet podczas wypraw do krainy sennych marzeń. Nawet wtedy czuło, że coś brutalnie mu odebrano.
– Tak – odpowiedział, choć było to kłamstwo.
Usiadła na drewnianej ławie tuż obok niego. Zrobił ją na jej urodziny, bo od dawna skarżyła się, że poprzednia nie nadaje się już do użytku. Ta była solidna, starannie wykonana i miała piękne wykończenia. Lennan poczuł, że kobieta otacza go ramieniem. Przez chwilę miał wrażenie, że znów jest małym chłopcem, który może się po prostu rozpłakać i czekać, aż matka do niego podbiegnie. Dawniej jej uścisk był lekarstwem na wszystkie zamartwienia. Kiedy Lennan stał się mężczyzną, wszystko przestało być takie proste.
– Kochanie… Chciałabym ci jakoś pomóc…
– Wiem i dziękuję. To wiele dla mnie znaczy, matko.
Uśmiechnęła się do niego po raz kolejny, a on spróbował odpowiedzieć tym samym. Wiedział, że sprawia ból swojej rodzicielce, że razem dzielą cierpienie, bo ta, która go urodziła, nadal jest z nim połączona nierozerwalną więzią. Czuła jego radość, ale także wszelkie smutki. Nie chciał, by troska o niego ją wyniszczała, ale ból w sercu nie ustępował i nic nie wskazywało na to, by to miało się zmienić w najbliższej przyszłości.
Upił łyk herbaty, którą przygotowała matka. Wrzątek parzył mu podniebienie tak, że prawie nie czuł smaku ziół, ale nawet nie zwrócił na to uwagi. Ostatnio wszystkie jego ruchy były mechaniczne, jakby nienaturalne.
Po chwili rozległ się tupot bosych stóp na schodach i w izbie pojawił się dziesięcioletni chłopiec, Aidan. Wyglądał dokładnie jak jego brat – ciemniejsza karnacja, oczy w kolorze gorzkiej czekolady i czarne włosy z nieco przydługą grzywką. Teraz panowała moda na strzyżenie się na krótko, ale Lennan nigdy nie próbował dostosowywać się do tłumu. A tymczasem Aidan traktował swojego brata jako wzór do naśladowania, dlatego też nie pozwalał obciąć sobie włosów. Właściwie chłopiec wyglądał dokładnie tak jak Lennan osiem lat wcześniej. No może z tym wyjątkiem, że włosy tego starszego były jedynie lekko pofalowane, podczas gdy kosmyki Aidana zwijały się w drobne loczki.
– Aidan, tyle razy cię prosiłam, żebyś zakładał buty. Przeziębisz się… – westchnęła matka, patrząc na bose stopy chłopca na kamiennej podłodze.
– Ale mamo – jęknął Aidan. – Jestem już prawie mężczyzną i nie boje się zimna.
– Kochanie, wiem, że jesteś dzielny i prawie dorosły, ale jednak wolałabym, żebyś się mnie słuchał – powiedziała z pobłażaniem. Aidan, prawie mężczyzna, wpakował się jej na kolana.
Chłopiec cieszył się każdym dniem, w jego oczach błyszczał entuzjazm na myśl o wszystkich na pozór zwyczajnych czynnościach. Był ciekawy świata, zafascynowany otaczającą go rzeczywistością. Właściwie w tym także przypominał Lennana. Chłopak w wieku dziesięciu lat często wychodził z domu na wiele godzin i z radością odkrywał kolejne nieznane miejsca w Mór. W takich chwilach matka zawsze się martwiła, że jej synkowi coś się stanie.
– Lennan, Lennan, pójdziemy dziś nad jezioro? – zapytał malec z entuzjazmem.
Jezioro było ulubionym miejscem Aidana. Może dlatego, że chłopiec bardzo lubił pływać, a może również z tego powodu, że kiedyś Lennan opowiedział mu legendę o skarbie, który został ukryty gdzieś na dnie. Oczy świeciły mu się za każdym razem, gdy słuchał opowieści o podróżnikach, którzy napotykali na swojej drodze złoto i szlachetne klejnoty.
Lennan nie miał ochoty na spacery. Właściwie nie miał ochoty na nic. Wiedział, że jego brat nie jest niczemu winny, że to nie on sprawił, że ktoś złamał chłopakowi serce. Aidan zawsze miał w sobie wiele miłości, choć przy swoim bracie udawał dojrzałego. Za wszelką cenę chciał mu zaimponować, traktował go niemal jak Boga, niedościgniony ideał.
W tamtej chwili Lennan miał ochotę jedynie na rychły powrót do łóżka. Ewentualnie mógłby się dowiedzieć, czy matka nie potrzebuje pomocy na stoisku albo czy ktoś nie złożył zamówienia na meble. Wtedy przynajmniej zająłby się pracą i oderwał myśli od Laveny. Znów przed oczami pojawiła mu się jej blada twarz, smukłe ciało i gołębie spojrzenie. Niemal widział, jak odgarnia miedziane włosy i lekko się uśmiecha. Ból w sercu nasilił się, a ręce zbyt gwałtownie opuściły naczynie z herbatą. Trochę aromatycznego płynu rozlało się po stole, a matka od razu poderwała się z miejsca i zaczęła wycierać powoli namakające deski.
– Zobaczymy, Aidan. Jestem trochę zmęczony…
– Ostatnio ciągle jesteś zmęczony! – w głosie chłopca słychać było żal i rozczarowanie.
Lennan doskonale zdawał sobie sprawę, że jego brat ma rację. Ileż to razy w ciągu ostatnich tygodni tłumaczył się zmęczeniem? Oczy Aidana błyszczały z każdym razem, gdy pomyślał o perspektywie wyjścia gdzieś ze starszym bratem, ale blask ten znikał błyskawicznie, gdy po raz kolejny chłopiec spotykał się z odmową. Lennan nie chciał ranić młodszego brata, bo choć ten udawał obojętnego, tak naprawdę w środku był bardzo nieszczęśliwy za każdym razem, gdy musiał udać się nad jezioro samotnie.
To nie tak, że Lennan zamierzał po prostu spędzić całe życie w łóżku. Ale jeziora nie lubił. Przede wszystkim dlatego, że panowała nad nim cisza. Jedynie czasem słychać było cykanie świerszczy w trawach albo plusk wody uderzającej o brzeg. No i pisk Aidana. Mimo wszystko było zbyt spokojnie, nie tak jak na Margadh – targu w ruchliwej części Mór. Tam zawsze coś się działo, każdy gdzieś się spieszył i nie było czasu na myślenie. Lennan nie lubił myśleć, bo jedyne, co ostatnio zaprzątało jego umysł to strata Laveny.
Spojrzał na matkę. Dostrzegł w jej oczach troskę, ale także coś jeszcze. Współczucie do małego chłopca, który jak zwykle starał się udawać obojętnego i dojrzałego. Lennan widział, że jego brat z trudem powstrzymuje łzy. Jezioro było dla niego bardzo ważne, chciał tam spędzać chwilę z Lennanem, swoim niedoścignionym bohaterem.
– Wiesz co, Aidan? Pójdziemy. Ale mam jeden warunek. W tej chwili zmykaj na górę i załóż buty, żeby matka się nie denerwowała.
Chłopiec pisnął z entuzjazmem, który zdecydowanie nie przystoi prawie mężczyźnie i od razu wbiegł po schodach, by jak najszybciej okryć stopy. Lennan patrzył na brata z cieniem uśmiechu, który ledwie można było dostrzec na jego twarzy. Potem skierował wzrok na matkę. Zobaczył, że ona również się uśmiecha. Może w jej sercu pojawiła się nadzieja na powrót do normalności.


Jezioro wyglądało jak zawsze. Nic się nie zmieniło. Wysokie trawy nadal uginały się pod wpływem szumu wiatru, a woda wydawała z siebie ciche pluśnięcia, gdy Aidan miotał się na jej powierzchni, starając się dostrzec cokolwiek na dnie.
– Lennan, Lennan, choć popływać ze mną!
Chłopak spojrzał na młodszego brata z nieznacznym uśmiechem. Do tej pory siedział na brzegu i tylko obserwował zmagania Aidana ze spokojnym, rozleniwionym żywiołem. Wpatrywał się w słońce, podpierając głowę ręką i rozmyślając o wszystkim tym, o czym najchętniej by zapomniał. Jednocześnie starał się cieszyć każdą chwilą, pięknem popołudnia. Niespecjalnie mu to jednak wychodziło.
W końcu uświadomił sobie, że może rzeczywiście powinien posłuchać brata. Skoro natrętne myśli męczyły go w każdej sytuacji, mógł chociaż sprawić malcowi przyjemność i popływać wraz z nim. Ściągnął koszulę i rzucił ją na trawę, słysząc pisk radości wydobywający się z ust chłopca. Czuł, jak promienie słońca łagodnie muskają opalone, umięśnione ciało. W końcu ruszył w stronę wody i powoli się w niej zanurzył.
Aidan był zachwycony. Podskakiwał w wodzie i co chwilę chciał coś pokazywać Lennanowi. Chłopak nie nadążał za kolejnymi pomysłami brata. Raz mieli się ścigać, potem sprawdzać, kto wytrzyma dłużej pod wodą, aż nagle okazało się, że bawią się w piratów. W małym ciele drzemał nieposkromiony entuzjazm.
Lennan uśmiechnął się lekko, patrząc na otaczający go świat. Znajdował się całkiem niedaleko od granicy z Ádh. Część jeziora należała właśnie do drugiej strony rzeczywistości. Tak samo jak kawałek lasu i wszystkie widniejące w oddali domy. Aidan często wypytywał o życie w sąsiedniej krainie. Lennan nie rozumiał tego zainteresowania. Przecież wszystko tam było dokładnym lustrzanym odbiciem Mór. Ludzie mieli taką samą modę, obyczaje i wiedli dokładnie takie samo życie. Nie było powodu do zachwytu czy rozmyślań. Lennan nawet nie próbował poznać nikogo z tamtejszych.
Chociaż nie, właściwie było to kłamstwo. Kiedyś, gdy był właśnie w wieku Aidana, podszedł do granicy przedzielającej rynek. Po drugiej stronie widział miłą kobietę, która miała własne stoisko z owocami. Patrzył na nią z fascynacją. Dzieliła ich niewielka odległość, a mimo tego nie mógł do niej podejść, nieważne jak mocno napierał na ścianę. W końcu kobieta go dostrzegła. W kącikach oczu pojawiły się zmarszczki i w twarzy nieznajomej chłopak odnalazł ciepło, które kojarzyło mu się z matką
Mimo tego, że mieszkańcy sąsiednich krain przeważnie uważali rozmowy ze sobą za niepotrzebne, kobieta z chęcią wdała się w dyskusję z ciekawym świata Lennanem. Była miła, choć już bardzo stara. Opowiedziała chłopakowi wiele legend o życiu sprzed pojawienia się Teorainn. Lennan słuchał z rosnącą fascynacją. Potem podchodził do granicy Margadh coraz częściej, siadał tuż obok straganu i patrzył, jak kobieta obsługuje klientów. Kiedy miała akurat przerwę, rozmawiali. Czasami nawet przedstawiała chłopca kupującym, a oni ciepło się do niego uśmiechali.
Ale pewnego dnia Lennan przyszedł jak zwykle w to samo miejsce i zobaczył, że stoisko jest puste. Pomyślał, że może kobieta jest chora. Czekał więc cierpliwie i przychodził przez kolejne dnie, ale zawsze witała go jedynie pustka i chłód, a niepokój w jego małym sercu narastał. Kiedyś odważył się zaczepić jednego z mężczyzn, który dawniej kupował warzywa u kobiety. Lennan krzyczał i machał rękami, aż mieszkaniec Ádh podszedł do ściany. Wtedy chłopak zapytał się, co się dzieje z jego przyjaciółką.
Wyraz twarzy nieznajomego zmienił się z uprzejmego uśmiechu w zaskoczenie i skrępowanie. W końcu Lennan dowiedział się, że kobieta umarła. Długo jeszcze siedział pod ścianą, tuląc twarz w ramionach i głośno płacząc. Późnym wieczorem znalazła go zaniepokojona matka. Pozwoliła, by skrył się w jej ramionach i głaskała go po głowie. Lennan uznał, że nie chce już więcej przyjaźnić się z nikim z tamtej strony. Takie relacje kojarzyły mu się jedynie z bólem. Dlatego właśnie wolał, żeby jego brat także trzymał się z daleka od granicy. Wiedział, że niewidzialna bariera wzbudza zainteresowanie wszystkich dzieci i sprawienie, by zajęli się jedynie swoim własnym światem jest prawie niewykonalne. Trzeba było po prostu przeczekać, aż głupia fascynacja przeminie wraz z wiekiem.  
            – Lennan, zobacz, jak szybko pływam!
            Aidan zaczął machać rękami, aby zwrócić na siebie uwagę brata, a gdy tylko zyskał pewność, że ten na niego patrzy, wytężył swoje mięśnie i dołożył wszelkich starań, żeby popłynąć jak najszybciej. Po zaledwie kilku chwilach rozpaczliwego młócenia rękami wody, ledwie mógł oddychać, ale z wesołym błyskiem w oku obserwował swojego brata, czekając na jakąś reakcję. Każdy, nawet morderczy wysiłek, był warty słowa uznania ze strony Lennana.
            – Jesteś najlepszym pływakiem, jakiego widziałem – odpowiedział chłopak. Na twarzy brata pojawił się szeroki uśmiech. Malca zdecydowanie rozpierała duma. To zdumiewające, jak niewiele do szczęścia potrzeba dzieciom, podczas gdy starsi wciąż wynajdują nowe powody do zmartwień.
            Znów przypomniała mu się Lavena. Jej twarz miał przed oczami niemal bez przerwy. Nienawidził tego, że wciąż pamiętał każdy szczegół szarych tęczówek, kości policzkowe i idealne usta. Czuł, że nawet za kilka lat będzie potrafił dokładnie odtworzyć obraz dziewczyny. Gdyby posiadał talent do rysowania, pewnie nawet w wieku średnim bez trudu odwzorowałby idealnie całą jej postać. Wyryła się głęboko w jego sercu i chyba właśnie dlatego strata tak bardzo go bolała. Czuł się tak, jakby obraz dziewczyny mieszkający w jego sercu próbował odejść, ale byłby zbyt szczelnie przyczepiony do nerwowo bijącej powierzchni i wraz z sobą zabierałby kawałek tkanki. Szarpałby ją, rozrywał kawałek po kawałku. Mówią, że złamane serce nie ma nic wspólnego z fizycznym bólem. Ludzie, którzy tak sądzą, są głupcami albo najzwyczajniej w świecie kłamią.
            Próbował ukryć smutek przed bratem. To nie była odpowiednia pora na zadręczanie Aidana własnymi problemami. Chłopak zbyt wiele czasu musiał czekać, nim Lennan w końcu zgodził się na wspólną wyprawę nad jezioro. Zbyt wiele razy odchodził ze spuszczoną głową, powstrzymując łzy. Lennan spróbował się uśmiechnąć. Przyszło mu to z niemałym trudem. Czuł, że wszystkie jego mięśnie protestują, domagając się, aby okazał ból. Mimo tego walczył. Co jak co, ale siły woli nigdy mu nie brakowało.
            Jeszcze przez jakiś czas pluskali się w jeziorze. Lennan uczył brata, w jaki sposób nabrać powietrze, by dłużej wytrzymać pod wodą. Chłopiec chłonął każde słowo z uwagą i dokładał wszelkich starań, by wszystko zrobić tak, jak należy. Lennan spojrzał na Aidana z nieskrywaną miłością. Brat tak bardzo go podziwiał, ale jak to będzie za kilka lat? Może wtedy dotrze do niego, że starszy brat jest nieudacznikiem? Przecież nawet nie potrafił utrzymać przy sobie dziewczyny, którą kochał i to mimo tego, że ona podobno też go kochała. Co powie, kiedy to wreszcie do niego dotrze?
            Ale póki co w oczach Aidana krył się tylko ogromny podziw. Chłopiec marzył, by za osiemat wyglądać dokładnie tak jak jego brat. Dokładał wszelkich starań, by nabrać mięśni i często biegał albo podnosił ciężkie rzeczy, byle tylko jego biceps się zwiększył. Czasami przychodził do Lennana, napinając z całej siły mięśnie, które z dumą mu pokazywał.
            Słońce znajdowało się coraz niżej i chłopak stwierdził, że to chyba najwyższa pora, żeby udać się do domu. Woda oziębiała się powoli i chociaż Aidan za nic w świecie by się do tego nie przyznał, z pewnością marzł i ledwie powstrzymywał ciało przed drżeniem.
            Lennan powoli wyszedł z wody. Nie było mu zimno. Przywykł do niskiej temperatury i niespecjalnie dokuczała mu chłód, ale nie mógł powiedzieć tego bratu. Wtedy Aidan na pewno uparłby się, by pozostać dłużej w wodzie, bo tak bardzo chciałby udowodnić, jaki jest dzielny i męski. Wszystko skończyłoby się gorączką i gniewem matki. A tego zdecydowanie Lennanowi nie było trzeba. Szczególnie teraz, kiedy miał dość problemów…
            – Idziemy, mały.
            Aidan chwilę narzekał, ale w końcu ustąpił. Lennan patrzył z uśmiechem, jak chłopiec wciąga spodnie i sznuruje wysokie buty. Próbował ułożyć koszulę tak, by wyglądała dokładnie jak ubranie Lennana, ale po chwili się poddał. Chłopak podszedł do niego z uśmiechem i pozwolił poskromić niesforny materiał. W odpowiedzi otrzymał wdzięczne spojrzenie brata.
            – Jestem bardzo głodny. Jak wilk. Mógłbym zjeść sam całą sarnę. Naprawdę – dodał pospiesznie, widząc uśmiech błąkający się po twarzy brata.
            – Spokojnie, wierzę ci – zapewnił Lennan, chociaż nadal z trudem pohamowywał uśmiech. Spodobało mu się, że Aidan potrafił choć na chwilę go rozweselić. Pragnął utrzymać dobry humor jak najdłużej.
            Obrócił się, sprawdzając, czy niczego nie zostawili. Nie dostrzegł nic poza trawą, która odginała się znów do pionu, przygnieciona przedtem ciężarem ich ciał. Potem nagle jego oczy zbłądziły w kierunku lasu. Powróciły wspomnienia.
            Pamiętał, jak poszedł tam kiedyś z Laveną. Las był według niego najpiękniejszą częścią krainy. Uwielbiał wdychać zapach leśnego poszycia, przysłuchiwać się ptakom, obserwować dzikie zwierzęta i chłonąć ciszę. Zabrał więc miłość swojego życia, dziewczynę o miedzianych włosach, do swojego prywatnego świata. Ale Lavena wcale nie była zachwycona. Wyznała, że boi się owadów i bardzo długo narzekała, że wolałaby przespacerować się wzdłuż jeziora albo powylegiwać na jakimś wzniesieniu. Lennan w końcu dał za wygraną i poszli obserwować chmury na łące. Dla Laveny gotów był zrobić wszystko, wystarczyło, że na niego spojrzała i poprosiła.
            Może już wtedy powinien był dostrzec, że coś jest nie w porządku. Może powinien był zauważyć, że nie do końca do siebie pasują. Ale przecież przeciwieństwa się przyciągają. Choć rzeczywiście, żałował, że dziewczyna nie zrozumiała tego, co czuł, gdy zagłębiał się w lesie. Chciał, by poznała tę magię, ale ona wciąż odmawiała. Może wtedy w jego sercu powinno było pojawić się jakieś ukłucie niepokoju, cień wątpliwości. Tylko, że Lennan skupiał się jedynie na obrazie w swoim sercu, na słodkiej, czystej miłości, która je wypełniała.
            Tego dnia wcale nie gniewał się na Lavenę. Złapał ją za rękę i pozwolił poprowadzić się na jedną z najpiękniejszych łąk. Obserwował, jak dziewczyna zrywała kwiaty, a potem zaplotła z nich wianek i założyła go na głowę. Z kwiatami na miedzianych kosmykach wyglądała jak istota z ludowych opowiadań. Na ten widok jego serce zabiło jeszcze mocniej, jeszcze bardziej zachwycił się każdym szczegółem pięknej twarzy.
            Pozwoliła, by otoczył ją ramionami i leżeli w ciszy, patrząc na puchate obłoki. W Mór niebo zawsze było piękne. Obojętnie, czy słońce świeciło, czy niebo mąciły chmury, nigdy nie pozostawało szare i zwyczajne, ale piękne. Wdychali zapach trawy i delektowali się spokojem, a Lennan był w stanie myśleć tylko o tym, jak bardzo zakochał się w dziewczynie, którą miał tuż obok siebie.
            Zamierzał się oświadczyć i to już wkrótce. Byli w odpowiednim wieku, by założyć rodzinę. Wszyscy żywili przekonanie, że tak właśnie się stanie. Matka od dawna snuła plany ślubu, a rodzice Laveny czekali, aż chłopak pojawi się w drzwiach i poprosi o rękę ich córki. Kto by pomyślał, że stanie się inaczej, że ich drogi na zawsze się rozejdą.
            A co jeśli właśnie teraz rodzice Laveny… Nie, to było zbyt bolesne, by mógł o tym myśleć…
            Potrzebował uspokoić myśli. Chociaż nigdy przed nikim by się do tego nie przyznał, poczuł dziwne pieczenie w oczach. Pospiesznie zamrugał i spróbował sprawić, by jego serce nie biło już tak rozpaczliwie, tak boleśnie. Poczochrał włosy brata, który od razu zaprotestował i zaczął wygładzać czarne loki tak, by przypominały fryzurę starszego brata. Lennan potrzebował ciszy, potrzebował zapomnienia. Chociaż na chwilę.
            – Aidan, wrócisz dzisiaj sam do domu, dobrze?
            – Gdzie idziesz? – spytał chłopiec.
            – Do lasu…
            – Mogę iść z tobą?
            – Nie, nie dzisiaj. Następnym razem, obiecuję – powiedział, widząc rozczarowanie w oczach chłopca. Na szczęście po otrzymaniu zapewnienia, że przy najbliżej okazji wybiorą się tam we dwoje, Aidan skinął głową. Chłopiec potrafił docenić piękno, którego Lavena nigdy nie rozumiała.
            Och, tak bardzo nie chciał o niej myśleć, ale każda sytuacja mu o niej przypominała. Dlatego właśnie pragnął usiąść w lesie na jakimś pniu czy kamieniu i przez jakiś czas wpatrywać się w jeden punkt, nie myśleć, chłonąć magię lasu. Miał nadzieję, że szum drzew go uspokoi i że choć na chwilę uwolni się od targającym nim demonów.
            Drzewa szumiały zachęcająco. Był jeszcze jeden pozytywny aspekt wracania do domu przez las. Ominie rynek, serce krainy Mór. Tam można spotkać wielu ludzi. Możliwe, że natknąłby się na Lavenę. Od czasu ich koszmarnego rozstania nie widział jej ani razu. Może już wyjechała, a może nadal mieszkała w swoim domu. Nie miał pojęcia. Próbował unikać dziewczyny i nie przebywał w okolicy posiadłości jej rodziców, jeśli tylko nie było to konieczne.
           – Kiedy wrócisz? – krzyknął jeszcze Aidan, patrząc na oddalającego się brata.
          – Wkrótce – odparł po chwili. Potem przyspieszył kroku. Tak naprawdę nie był jednak pewien, jak dużo czasu spędzi w lesie.

~*~


Rozdział dedykuję anutrium. Dziękuję za komentarze, które zawsze wywołują na mojej twarzy uśmiech :))

No i tak jak obiecywałam, wreszcie macie okazję poznać Lennana i drugą część krainy. Chłopak jest dosyć ponurym człowiekiem, znajduje się w nieprzyjemnym momencie życia i wydaje mi się, że może irytować niektórych swoją postawą. Jak widać, żyje w innym środowisku, bo w przeciwieństwie do Deirdre należy do klasy średniej, a nie pierwszej. 


17 komentarzy:

  1. ,,prawie mężczyzna wpakował się jej na kolana" - rozwaliłaś mnie ;D
    Rozdział był spokojny, pięknie opisany. Przyjemnie mi się czytało :) . Wczułaś się w Lennana. Szkoda mi troche tego chłopaka... (jakby istniał w życiu realnym to z chęcią zastąpiłabym miejsce Laveny haha. Przystojniak :3) On się spotka w tym lesie z Deirdre. Czuję to całą sobą ;3 . I się w sobie zakochają. Mam rację?
    To takie miłe, że młodszy brat bierze przykład ze starszego, traktuje go jako wzór. Jest dla niego niczym ojciec, którego nie mieli.
    Jestem bardzo ciekawa co sstanie się w rozdziale 4 aż mnie dreszczyk emocji normalnie przechodzi XD. Kiedy mogę się go spodziewać???????
    Bajkowe były te opisy :) . Z chęcią wzięłabym teraz ołówek i zaczęła rysować znikające nad jeziorem słońce i pluskających się braci... CUDOWNIE!!!!!!
    Rozdział bardzo mi się podobał :) z niecierpliwością czekam na więcej ;)
    Jestem niezmiernie ciekawa c bd dalej...DAWAJ SZYBKO ROZDZIAŁ!!!!!!!!
    Powtórzę raz jeszcze: cudnie piszesz!!!! Zakochać się odzie w Twym pisarstwie c:
    PMDIW życzę
    Nocna Łowczyni

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie on zupełnie nie irytuje. może tlyko w jednym, że nie chciał tak długo zgodzić się na to wyjsćie z bratem. ale to,że cierpi...? to przecież ludzkie. to znaczy, że naprawdę kochał tamtą dziewczynę i najwyraźniejn ona go zraniła. Ale czy na pewno ona go nie kochala? ta retrospekcja z lasu/jeziora nie do końca za tym przemawia... Ciekawe, jaki sekret kryje ta historia i Lavena. chłopak ma 17 lat, wiec raczej za wczęsniej na mysli pt. że już nie spotka nikogo wkim się zakocha itd., ale mimo wszystko może byc zdruzgotany. widać, że bardzo mu zależało na tej dziweczynie. Podoba mi sie jego uczuciowosc. To, ze jednak koniec koncow dal sie przekonac i bawil sie z bratem, choc troche zdziwilomnie, ze na koncu ot tak puscil go do domuy. ale te zabawy w jeziorze byly swietne:) Mam dziwne wrazenie (haha, nie no, domyslam sie, ze zrobilas to jak najbnardziej celowo), ze gklowni bohaterowie spotkaja sie w lesie... i chyba L drugi raz powoli samemu sobie zaprzyjaznic sie z kims z drugiej strony... Ciekawe, jakie tym razem czekaja go konsekwencje... mozna sie domyslac, ale... Jak moze byc to szczesliwe spotkanie, jesli nie beda mogli sie dotknac? mysle, ze duzo jeszcze tajemnic przed nami... Rozdział b.dobrze napisany. zapraszam na zapiski-condawiramurs.blogspot.com na neidawno dodany I rozdział "Niezależności":)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lennan jest fajny. I wcale mnie nie irytuje :D Ale to być może kwestia tego, że jakoś nigdy nie przeszkadzali mi męscy bohaterowie, którzy są wrażliwi (bo ja go odbieram właśnie jako bardzo wrażliwą osobę). W ogóle, gdy tak czytałam te jego spostrzeżenia to skojarzyło mi się to z Werterem i Goethe. Wiem, skojarzenie niespecjalnie adekwatne, ale się pojawiło i tego nie zmienię. Ja za Goethe i jego Werterem zawsze bardzo przepadałam, ale niestety, gdy z kimś wymieniałam się uwagami na ten temat, to oni zawsze stwierdzali, że z niego taki rozlazły, nudny ludek, który tylko chodzi po świecie bez celu, wydeptuje wszystkie trawniki w miejskich parkach i jedynie się nad sobą użala. A ja nigdy nie postrzegałam go w ten sposób. Fakt, prawdą jest, że on głownie mówił i myślał, a nie działał, ale taki był już jego los. I Lennan tak jakoś skojarzył mi się z Werterem, bo po pierwsze: motyw nieszczęśliwej miłości, a po drugie: Lennana pewnie też można by odebrać tak, jak to moi znajomi odbierają Wertera – jako nieco irytującego chłopca. Ale ja go tak nie widzę, więc w żadnym stopniu mnie nie irytuje, jedynie skłonna jestem przychylić się do wersji, że z niego naprawdę wrażliwy człowiek, który na dodatek najprawdopodobniej nie grzeszy jakąś super olbrzymią pewnością siebie, być może jest też nieco zamknięty w sobie. Zresztą wywarł na mnie dobre wrażenie chociażby ze względu na to, jak traktuje swoją mamę i Aidena. Ich dom jest pełen miłości i każde z nich troszczy się o drugie. To straszny kontrast do Blair i jej domostwa. Naprawdę zaskoczyło mnie przede wszystkim to ciepło i dobro bijące z tego rozdziału. Okej, mamy gdzieś tego biednego Lennana z rozdartym serduszkiem, ale mimo wszystko najważniejszym elementem jest ta silna relacja, jaka została wytworzona między trójkątem: mama, starszy brat i młodszy brat – prawie mężczyzna (swoją drogą to, jak przedstawiłaś Aidena było cudowne, wciąż uśmiechałam się do monitora :D). To chyba najpiękniejsza rzecz, jaką może dostać człowiek – dwójka najbliższych ludzi, którzy są w stanie zrobić dla ciebie wszystko, poświęcić się dla ciebie i którzy będą zawsze obok. Stop, popadłam w jakieś patetyczne tony. W takim razie zmieniam temat – niech będzie, że powrzucam na Lavenę. Może i nie do końca wiadomo, co ona tam nawyczyniała, ale skoro Lennan tak przez nią cierpi, to ja już jej nie lubię. Niech się wybierze na ten główny rynek i zostanie poturbowana przez tłum ludzi, potem niech z przejeżdżającego obok niej wozu z owocami spadnie na nią jakiś arbuz, o! Zła dziewczyna, oj zła, więc się jej należy (chyba).
    On pójdzie do tego lasu i spotka Deidre… Rany, czemu mam wrażenie, że będę przez to opowiadanie płakać? Serio, ja nigdy nie płaczę, ale jak pomyślę, że fajna Deidre i fajny Lennan aka Werter spotkają się, polubią się i cholibka, nie będą mogli się dotknąć choćby małymi paluszkami u stóp przez to, że oddzieleni są tą barierą, to aż mnie serduszko ściska. Ja tego chyba nie przeżyję xd Jak coś, będzie na Ciebie ;) A tak już nieco poważniej, to zastanawia mnie czy tę barierę da się jakoś ominąć, czy gdzieś jest jej koniec. Obstawiam, że raczej nie należałoby budować superwysokiej drabiny, bo to ustrojstwo raczej ciągnie się do góry w nieskończoność, ale może jakoś od dołu? Podkop czy coś… A jak nie to trzeba silną bombę wyprodukować, może powstanie zwarcie i na moment zrobi się w tej ścianie jakaś dziura. Wierzę w Lennana, że coś wymyśli :D
    Dziękuję pięknie za dedykację! Tak mi miło <3 Zwłaszcza, że to rozdział z Lennanem, który okazał się być takim super super super Lennanem (och, to super powtórzone trzy razy to i tak za mało :D)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo mi się podobał. Już mi się podoba postać Lennana^^ Przeszedł wiele, utracił osobę, którą kochał. Z początku myślałam, że jego ukochana umarła, ale po tekście wnoszę, że po prostu Lavena złamała jemu serca. Ciekawa jestem powodu, pewnie wyjaśni się jak tylko mężczyzna pozna Deirdre :)
    Brat Lennego, Aidan, też jest bardzo ciekawą postacią. Widzi w swoim starszym bracie bohatera i Lennon ma bardzo dobry wpływ na chłopaka :)

    I jeszcze tak odnoście Twojej play listy ^^ Z tych wszystkich znam tylko Beltaine, polecam gorąco muzykę Lord of the Dance - to od niej polubiłam celtycki świat :)

    Pozdrawiam serdecznie i czekam cierpliwie na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Lavena nie umarła. Właściwie ma się bardzo dobrze, a już z pewnością lepiej niż Lennan. Więcej będziesz mogła się dowiedzieć w kolejnych rozdziałach, ale historia ich rozstania jest raczej banalna.
      O, nie znam Lord of the Dance, więc na pewno posłucham ich w wolnej chwili.

      Usuń
  5. No i wreszcie mogłam zobaczyć, jak wygląda życie po drugiej stronie bariery. Znów poznajemy pewną konkretną postać, która ma swoje miejsce w świecie. Należy do innej grupy społecznej niż Deirdre, ale Lennan jest również w pewien sposób nieszczęśliwy. Utracił z jakiegoś powodu miłość swojego życia i jest zrozpaczony. Jednak jest znacząca różnica między Lennanem a Deirdre. Lennan dostaje mianowicie ogromne wsparcie od swojej matki i to właśnie w postaci matki widać największy rozdźwięk między sytuacją bohaterów. Matka Lennana stara się być dla swoich dzieci oparciem, pomocą, utrzymuje rodzinę i ją scala. Bohater jest ponadto podziwiany przez młodszego brata i on też jest dla niego pewnego rodzaju radością.
    Elementem, który łączy Lennana i Deirdre jest również miłość do lasu. Oboje znajdują tam spokój i ukojenie oraz po prostu dobrze się tam czują. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się historia, czy bohaterowie się spotkają i jeśli tak to jakie będą ich relacje? Oboje są osobami, którym czegoś brakuje, ale wierzę, że znajdą jeszcze szczęście. Życzę owocnej twórczości i oczywiście czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo tego, że Lennan nie jest tak bogaty jak Deirdre i jako osoba z klasy średniej napotyka w swoim życiu wiele trudności, jest chyba człowiekiem szczęśliwszym. To znaczy może nie w tym momencie, bo chwilowo cierpi na złamane serce, ale ogólnie może liczyć na ciepło w rodzinnym domu, czego Deirdre niestety nie doświadczyła. Blair, chociaż kocha swoją córkę, nie stanowi przykładu idealnej matki, a Edan wciąż tkwi w cieniu swojej żony, więc również jest powściągliwy w relacjach z Deirdre.
      Tak, bohaterowie się spotkają. Musiałam ich jakoś zwabić w jedno miejsce, żeby mogli się poznać.

      Usuń
  6. Okazuje się, że życie po drugiej stronie jest... zupełnie zwyczajne. Spodziewałam się raczej czegoś innego. Może niebezpiecznego, zakazanego? Czegoś, co wytłumaczyłoby tę cholerną barierę między dwoma światami. A tutaj okazuje się, że nic takiego nie ma. O co więc tutaj chodzi? Może po prostu ludzie sobie coś ubzdurali i przez to tak się wszystko potoczyło?
    Ogromnie podoba mi się relacja rodziny Lennana. Jest zupełnie inna niż Deirdre i Blair. Tutaj bohater ma pełne wsparcie zarówno ze strony matki, jak i młodszego brata, który widzi w nim chyba jakiegoś Boga. Zawsze marzyłam o starszym bracie, którego mogłabym podziwiać, a pozostała mi jedynie młodsza siostra xD. Szkoda, że nie mam przy sobie takiego Lennana. Ale na szczęście Lennan ma wspaniałego brata, który jednak sprawia, że na jego twarzy pojawia się uśmiech. Brakuje w tej rodzinie jedynie ojca - silnej ręki. Nie można mieć jednak wszystkiego, prawda?
    Utrata ukochanej osoby potrafi całkowicie zniszczyć człowieka. Ból i samotność po odejściu drugiej połówki jest wręcz nie do zniesienia i w głowie pojawia się pytanie: "Dlaczego?". Lennan chyba również tego nie wie i, być może dlatego tak bardzo nie potrafi się z tym pogodzić? Wydaje mi się, że w głębi duszy on wciąż wierzy, że ukochana do niego wróci. Biorąc pod uwagę to, jak wiele ta dziewczyna dla niego znaczy życzę mu tego z całego serca. Bardzo go polubiłam i naprawdę życzę mu szczęścia.
    Rozdział przepięknie napisany. Pozdrawiam i życzę weny <3.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i jestem;) W zupełności zgadzam się z tym, że Lennan przechodzi teraz trudny okres w swoim życiu. Czy jest irytujący? Dla mnie nie. Przynajmniej po tym rozdziale. Rozumiem jego sytuację i potrafię postawić się na jego miejscu. Istnieje niby dziwne przekonanie, że facet musi być twardy i nie okazywać tak widocznie emocji jak kobieta. On odbiega od tej 'zasady', ale wcale z tego powodu mnie nie denerwuje. Widać, że bardzo kocha tą Lavenę i ma prawo cierpieć po jej stracie. Ale mam dziwne wrażenie, że ta dziewczyna nigdy nie traktowała go tak dobrze i troskliwie jak on ją. Może nie powinnam wyciągać takich wniosków, bo tak naprawdę niewiele wiemy na temat ich związku i niewiele wspólnych chwil przytoczyłaś, ale takie wrażenie nie może mnie opuścić. Może mam rację, może się mylę. Przekonam się pewnie w późniejszych rozdziałach. Ale bardzo mnie ciekawi jaki był powód rozstania. Skoro on ją ogromnie kochał, ona jego podobno też to dlaczego nie są razem? Co takiego się wydarzyło, że ten chłopak kompletnie się zmienił i nie ma ochoty do życia? Dobrze chociaż, że ma Aidana, bo gdyby nie on to w ogóle nie wyszedłby z domu;D

    I znowu pojawia się motyw drugiego świata i lasu. Nie sądziłam, że tak szybko przedstawiasz nam perspektywę życia za ścianą, ale cieszę się, że miej więcej wiem jak wyglądają oba te światy. Wydają się być bardzo oddalone od siebie, a jednak mieszkańcy mają podobne problemy. Tu miłość, tam miłość. Tu planowanie ślubu, tam też. Ciekawa jestem czy Lennan spotka w tym lesie naszą De. To że oboje na końcu rozdziału biegną do lasu nie może być przypadkiem! ;D

    Czekam na kolejny rozdział i bardzo gorąco pozdrawiam;*
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja za postacią Laveny nie przepadam, więc nie jest mi żal, że go zostawiła. Szkoda mi tylko, że po niej rozpacza, ale na szczęście ludzie mają to do siebie, że nie są w stanie użalać się nad sobą w nieskończoność (no chyba, że są takim Werterem np., ale o dziwo ta postać nigdy nie działała mi na nerwy).
    Aidan bardzo się przejmuje samopoczuciem Lennana. Może nie widać tego tak dokładnie w tym rozdziale, ale w kolejnych będzie bardziej widoczne. Aidan uwielbia swojego brata, dlatego nie lubi widzieć go w złym humorze.
    Co do cytatu na belce, to musiałam naprawdę długo naszukać się czegoś, co pasowałoby do opowiadania. Na szczęście w końcu natknęłam się na to jedno zdanie i wydawało mi się wprost idealne.
    Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak bym się czuła, gdyby taka bariera znajdowała się w pobliżu miejsca, w którym mieszkam. Mimo wszystko Teorainn jest z ludźmi od początku, więc traktują to jako coś naturalnego, część otaczającego ich świata, ale rzeczywiście, nieco przypomina to więzienie albo chociaż pewnego rodzaju ograniczenie.
    Nie miałam wyboru z tą narracją, bo trudno by mi było pisać w pierwszoosobowej, tym bardziej, że zamierzam nieco przybliżyć nie tylko życie Deirdre i Lennana, ale także Cahan i Kiary, więc gdybym pisała w pierwszej osobie, zrobiłoby się niezłe zmieszanie. Ale rzeczywiście, trudno było się przestawić. Nie zdawałam sobie sprawy, że w narracji trzecioosobowej o wiele trudniej jest uniknąć powtórzeń.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja planuję przeczytać Wertera, bo w sumie sama jestem osobą, która uwielbia się nad sobą użalać i rozkminiać o tym, jak bardzo cierpię xDD
    Tak, zdecydowanie. U mnie wszelkie próby pisania w trzeciej osobie kończył się fiaskiem. Niestety teraz nawet pierwsza mi nie wychodzi, okropny czas :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nareszcie jestem.
    W końcu Lennan. Czekałam na spotkanie z nim. Nie spodziewałam się jednak, że okaże się być tak ponury. Dość mocno został skrzywdzony przez Lavenę. Szczerze zastanawia mnie, jak do tego doszło. Czyżby dziewczyna porzuciła go ze względu na brak majątku? Niemniej jednak, mimo że nie znam powodów, wydaje mi się to podłe. Wiem za szybko chcę oceniać tę dziewczynę, ale już za nią nie przepadam. Moje postrzeganie jej chyba opiera się przede wszystkim na tym, że skrzywdziła Lenanna, ale nic na to nie poradzę. Swoją drogę z chęcią zapoznałabym się już z kolejnym rozdziałem. Biorąc pod uwagę, że w poprzednim Deirdree wybrała się do lasu, a w tym Lennan, to nie zaprzeczam, że liczę na ich spotkanie, no i jestem jego bardzo ciekawa. Poza tym muszę dodać, że rozdział naprawdę mi się podoba,
    Mam nadzieję, że następna notka pojawi się niebawem. Dlatego też życzę Ci weny i dużo wolnego czasu. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawda? "Dzbanowaty" to bardzo obrazowe określenie, też je uwielbiam :D
    Rozumiem, że chcesz utrzymać taki a nie inny klimat opowiadania i że będą pojawiały się różnego rodzaju przemyślenia. Nie mówię, że to źle. Mówię jedynie, że czekam na moment, kiedy Twoi bohaterowie pokażą trochę przysłowiowego pazura, choćby za pomocą tych wspomnianych przez Ciebie tajemnic. W końcu każdy ma swoje za uszami ; )

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja. Chcę. Takiego. Chłopaka. Teraz!
    Czemu oni się rozstali? Zapewne dowiem się potem...
    A więc mamy nowego bohatera - Lennana.
    Kocham jego braciszka <3
    Nich zgadnę... On i Dinder spotkają się, poznają zakochają i bd chcieli być razem, ale bd po dwóch różnych stronach i bd się starali znaleźć jakieś przejście. No, to oświeć mnie - no jestem jasnowidzem czy nie jestem? xD
    Lennan ogólnie jest spoko facetem. Taki zakochany i ze złamanym sercem...
    Chłopie, nie przejmuj się tą dziewczyną. To suka. Znajdziesz inną, lepszą, a nie taką... no...
    Ja też bym chciała mieć taką kochającą matkę <3 Od razu wzbudziła we mnie ciepłe uczucia. Cudownie wychowała swoich synów. Ale co z ich ojcem? Nie było o nim ani jednej wzmianki. Nie żyje?
    Las. Też bym uwielbiała się w nim zatracać, gdybym go tylko miała gdzieś w pobliżu!
    Zadupie, ach ty moje zadupie... jak ja cię nienawidzę!
    Wracając, rozdział jest genialny i został mi jeszcze tylko jeden do nadrobienia. A więc lecę i postaram się nie zahaczyć o kable wysokiego napięcia ;-)
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  13. To znowu ja :). Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przedstawiałaś nam bohatera mieszkającego po drugiej stronie teorainn. Lennan wcale nie jest irytujacy. Doskonale rozumiem jego zachowanie zwłaszcza ze względu na jego złamane serce. Jestem ciekawa co wydarzyło się pomiędzy nim a jego ukochaną. Jak doszło do rozstania, co poszło nie tak? W mojej głowie kłębią się pytania, ale to dobrze. Im więcej niewiadomych, tym bardziej chce się je odkryć.
    Pięknie opisałaś relacje między bohaterami. Podoba mi się ta niesamowita braterska miłość. Imponuje mi to jak bardzo Lennan dba o Aidana, ale chyba jeszcze bardziej podoba mi się stosunek młodszego do starszego brata. To urocze, że dla Aidana Lennan jest swoistym bohaterem, jakimś ideałem, któremu chciałby dorównać. Ta fascynacja jest co prawda przesadna, ale wywołuje we mnie pozytywne emocje.
    Widzę, że nie tylko Deirdre ciągnie do lasu. Lennan też w jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób jest przyciągany w tamto miejsce. Ciekawa jestem co takiego się za tym kryje... no i czy się spotkają :)
    Relacje rodzinne doskonałe, zupełnie inne niż w przypadku dziewczyn i to idzie na plus ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie jeszcze tak mocno ten mężczyzna nie zirytował. Co prawda jest z niego trochę, jakby to moja córa powiedziała, jęczybuła, ale nie jest to na tyle wyostrzone, by nie dostrzegano jego innych cech, co mi się bardzo podoba. Spodobała mi się też jego relacja z bratem, a mały jest przecudowny i od razu skojarzył mi się z moim Miłoszkiem z "Się nie zdarza...", choć wygląd mają całkiem odmienny, no może z wyjątkiem tej grzywki co nachodzi na czoło i oczy.
    Znowu pojawiła się wzmianka o tej granicy. Chyba nigdy nie zapamiętam jej nazwy. Łapię się na tym, że nawet gdy nazywam twoje opowiadanie, to mówię o nim "Trojanin". Po prostu jakoś kojarzy mi się z tą nazwą i już. Imiona też chyba z kosmosu wytrzasnęłaś i tym sprawiłaś, że dużo czasu upłynie nim ja je spamiętam, ale chyba nie będziesz miała mi tego za złe.
    Wracając do tej granicy, to bardzo mi się spodobało, że chłopak ma do tego zupełnie inne podejście niż dziewczyna. W nim już nie ma tej młodzieńczej fascynacji, on już się raz zawiódł, ale z drugiej strony ludzie umierają i nie ma znaczenia, po której są granicy. Dziwi mnie też że pamięta tę kobietę, a nie pamięta już tak dobrze swojego ojca, a ile miał gdy ten zmarł? O wiele był starszy niż podczas poznania tej sprzedawczyni z targu?
    Była też pewna niezgodność przy wzmiance o owadach, bo na łąkach też przecież są, a kwiaty tym bardziej je przyciągają, a dziewczyna miała z nich upleciony wianek, tak? No chyba, że ona miała być taka niezgodna, jeśli tak, to nie widzę już tego jako niedopatrzenie czy coś w tym rodzaju.
    Ciekawi mnie co tę zakochaną parkę podzieliło. Pojawił się inny? Bogatszy? Przy wzmiance o tym, że nawet dziewczyny nie zatrzymał przy swoim boku i nawiązując do tego "Trojanin" przyszło mi do głowy i powiedziałam to nawet sama do siebie "nie martw się, chłopaku, pewien Spartanin też żony nie upilnował". A tak na poważnie i już o chodzeniu po lesie, to jak tak głębiej o tym myślę, to ja też niewiele pasji dzielę z własnym mężem. Akceptuję jego zamiłowanie do walk rycerskich, on moje do pisania, ale ani ja nie bawię się we władanie mieczem, ani on niczego nie skrobie. Nawet ja wolę morze i granie w siatkówkę na plaży, a on łażenie po górach. W związku jednak ważny jest kompromis i zainteresowanie tym co ta druga osoba lubi. Nie trzeba tego samego robić i tego samego lubić. Myślę, że twoi bohaterowie nie dojrzeli do tego, by w ten sposób spróbować. On ją kochał, chciał by była całym jego światem, a więc i dzieliła z nim każdy fragment jego świata.Ona oczekiwała tego samego od niego. Tu był ich błąd. Teraz, gdy już to wiem tym bardziej ciekawi mnie jak ten bohater da sobie radę z granicą, która będzie oddzielała jego i jego ukochanej światy, bo jak się pewnie słusznie domyślam, ty chcesz ich w parę złączyć, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  15. Imiona i nazwa wynikają z mojej fascynacji Irlandią. Jestem zakochana w tamtejszej kulturze, dlatego bohaterom nadałam celtyckie imiona, w dodatku dopasowane znaczeniem do ich osobowości. A Teorainn to po irlandzku ściana ;))
    Lennan to raczej taki typ romantyka, któremu wydaje się, że ze swoją drugą połówką powinno go łączyć jak najwięcej. Tak naprawdę wtedy życie byłoby bardzo nudne, ale on jeszcze tego nie rozumie. Ale spokojnie, chyba żadna dziewczyna, którą pozna w tym opowiadaniu, nie będzie do niego bardo podobna, więc sam wyciągnie trafne wnioski.

    OdpowiedzUsuń