środa, 27 maja 2015

# Teorainn: Rozdział 5.


           
Przez całą drogę powrotną Deirdre miała przed oczami twarz dopiero co poznanego chłopaka. Lennan ją intrygował. Podobało jej się, że pochodzi z drugiego świata, tego, który od dawna chciała poznać. No i nie mogła zaprzeczyć, że był przystojny.
Na początku nie zwróciła uwagi na jego wygląd, zbyt pochłonięta ogarniającą ją złością. Lubiła polować na zwierzęta, ale nienawidziła, gdy cierpiały zbyt długo, a przez Lennana sarna została skazana na dodatkowe chwile bólu. Dopiero później, gdy ręka Deirdre trafiła na opór Teorainn, a emocje nieco opadły, dziewczyna poświęciła chwilę, by dokładniej przyjrzeć się nieznajomemu.
Miał ciemną karnację. Było to dla niej niespotykane. Na początku to właśnie oliwkowa skóra najbardziej ją zafascynowała. Dopiero potem skupiła się na innych rzeczach. Na przykład na czarnych włosach. To też była rzadkość w Ádh. Owszem, dało się spotkać mnóstwo brązowowłosych, ale nie takich, których kosmyki przypominały węgiel. Oczy Lennan również miał ciemne. Deirdre z trudem rozróżniała, w którym miejscu zaczyna się tęczówka, a kończy źrenica. W tych oczach skrywał się smutek, którego nie rozumiała. Oprócz bólu znajdywała tam także zdystansowanie, jakby chłopak opuścił na swoje serce żelazną kurtynę i nikomu nie pozwalał się przez nią przedostać.
Miał ładne kości policzkowe, szeroką szyję i ramiona. Niewątpliwie pracował fizycznie albo dużo czasu poświęcał na pływanie czy inną czynność wymagającą wysiłku, bo mięśnie wyraźnie rysowały się pod rozpiętą koszulą. W tej koszuli nie było nic nadzwyczajnego. Biała, wykonana z materiału typowego dla ludzi klasy średniej. Tak samo spodnie. Brązowe, dosyć szerokie, wpuszczone w sięgające do połowy łydki buty. Wiązane, nie wciągane. Oisinowi by się to nie spodobało…
Ale nie chodziło o sam ubiór tylko o to, w jaki sposób Lennan je założył. Koszuli nie wpuścił w spodnie tak jak wszyscy inni ludzie. Pozwolił, by niedbale zwisała z jednej strony. Guzik był rozpięty i odsłaniał kawałek torsu. Rękawy chłopak podwinął, kompletnie nie przejmując się tym, że przez to wygląda jeszcze bardziej niechlujnie. Fryzura Lennana również odbiegała od standardów. Wszyscy mężczyźni mieli krótkie włosy, a on, jakby w ramach protestu, nosił przydługą grzywkę.
Chyba właśnie to najbardziej w Lennanie intrygowało – kompletnie nie przejmował się tłumem i robił to, co się mu podobało. W tej swojej obojętności całkowicie jednak różnił się od Cahan. Ona robiła wszystko dla własnej wygody, a on wydawał się po prostu nie przejmować przyziemnymi sprawami, całkowicie ogarnięty smutkiem, jaki nosił w sercu. Ten smutek przysłaniał mu cały świat i sprawiał, że wygląd nie miał żadnego znaczenia.
Burkliwość i małomówność Lennana wcale nie zraziła Deirdre. Póki w ogóle się odzywał, była usatysfakcjonowana. Chłopak stał się jej bramą do Mór, świata, który od dawna chciała poznać. Mogła się dowiedzieć, jak wygląda życie po drugiej stronie Teorainn. Mogła spytać o wszystko, o co tylko chciała. O ile Lennan przyjdzie w to samo miejsce następnym razem…
Przyjdzie. Musi przyjść.
Kiedy wypowiedział pierwsze słowa, przez chwilę jej serce zwolniło. Wcale nie dlatego, że nagle poczuła do Lennana coś szczególnego. Chłopak pochodził z niższej warstwy, a poza tym była na niego zła z powodu sarny. Po prostu jeszcze nigdy nie słyszała tak pięknego głosu. Miał w sobie łagodność, miękkość i głębię, a niższe tony sprawiały, że po jej plecach przebiegały dreszcze. Od zawsze zwracała uwagę na głosy, szczególnie męskie. Może dlatego, że dla niej cały świat powiązany był z muzyką.
Sarna sprawiała wiele problemów. Deirdre miała zbyt mało siły, by wziąć ją na ramiona, a od ciągnięcia zwierzęcia po ziemi już zdrętwiały jej ręce. Na szczęście do domu pozostał niewielki kawałek. Poza tym momentami jej myśli uciekały po raz kolejny do przypadkowego spotkania, dzięki czemu wszystko stało się bardziej znośne.
W jakiś sposób czuła, że Lennan wcale nie jest taki niemiły, za jakiego chciałby uchodzić. Powiedział, że trzyma się z dala od granicy i pewnie właśnie dlatego chciał zrazić do siebie Deirdre. Niedoczekanie! Nie lubiła, gdy ludzie ją do czegoś zmuszali. Właśnie dlatego uparcie kontynuowała rozmowę. Poza tym nie mogłaby dopuścić, by osoba z Mór tak po prostu odeszła. Deirdre już wiele razy usiłowała nawiązać kontakt z mieszkańcami drugiej strony. Wszyscy byli zajęci albo chodzili zbyt daleko od niewidzialnej bariery, by dziewczyna mogła ich zawołać. Zresztą nie było zbyt wiele okazji do podejmowania podobnych prób. Trzeba to było robić w tajemnicy przed matką, a poza tym większość wolnych chwil Deirdre spędzała w lesie. Tam praktycznie nie miała szans na spotkanie kogoś z Mór. Przynajmniej do tej pory tak się jej wydawało…
Chyba właśnie dlatego w ogóle nie pomyślała, że Lennan pochodzi z drugiej strony. Po prostu nigdy nie przyszło jej do głowy, że granica przebiega właśnie w tamtym miejscu i że ktoś z Mór może chcieć wybrać się na spacer akurat tamtą ścieżką. Poza tym była zbyt rozwścieczona, by zachować całkowitą trzeźwość umysłu.  
Weszła do domu. Na chwilę oderwała myśli od poznanego chłopaka i skupiła się na przeniesieniu sarny przez próg. Niewiarygodne, że to zwierzę było aż tak ciężkie! Matka siedziała przy stole, odwrócona plecami.
– Gdzie byłaś? – zapytała.
Deirdre bez słowa położyła sarnę na stole. Wiele wysiłku kosztowało ją uniesienie sztywnego ciała na taką wysokość, ale opłaciło się. Blair utkwiła w córce spojrzenie szarych oczu. W tęczówkach Deirdre dostrzegła wszystko – złość o wczorajszy wieczór, o zmuszenie do gry na harfie, o swatanie na siłę z chłopcami.
Jednak Blair nie wyglądała na przejętą. Kobiety były płcią słabszą, uległą, a już tym bardziej młode kobiety, zależne od rodziców. Nikt nie próbował się sprzeciwić starszym, nie tylko dlatego, że świadczyło to o braku szacunku. Tak po prostu się nie robiło. I tyle. Chociaż Deirdre miewała momenty buntu, który podsycała ta okropna Cahan, to mimo wszystko nieczęsto sprzeciwiała się matce. A już na pewno w żadnych znaczących sprawach. Nawet w kwestii lasu znalazły kompromis. Blair nie była zachwycona, że jej córka włóczy się samotnie z łukiem, ale jeśli dzięki temu Deirdre miała być spokojniejsza i bez kłótni wyjść za młodzieńca, którego Blair dla niej wybierze, można było to zaakceptować.
– Nic więcej nie powiesz?
– Jestem zmęczona, matko. Chyba idę prosto do łóżka.
– Och, na pewno nie. Zawołaj służącą, żeby przygotowała kąpiel. Musicie doprowadzić cię do porządku. I poproś, żeby zrobiła coś z tą sukienką. Mam nadzieję, że da się ją odszorować. Ojciec będzie zrozpaczony, jeśli wyrzucisz prezent od niego. W ogóle nie szanujesz rzeczy, które ci dajemy…
– Przepraszam, matko.
Deirdre pocałowała kobietę w policzek. Nie zamierzała się sprzeciwiać. Nigdy nie odważyłaby się podnieść głosu na tę, która ją urodziła. Poza tym i tak nic by w ten sposób nie osiągnęła. Blair była stanowcza, dominująca. Nawet Edan bał się jej sprzeciwiać. Wszyscy wiedzieli, że to kobieta rządziła w domu, choć nikt nie odważyłby się powiedzieć tego na głos. Pewnie znajome Blair podziwiały ją za siłę i władczość. Mężczyźni natomiast najzwyczajniej w świecie się jej obawiali.
Sarna została na stole. Deirdre nie zamierzała ciągnąć jej do kuchni. Wiedziała, że służba zajmie się tym rano. To nie tak, że cały czas wyręczała się innymi jak matka. Po prostu ramiona odmówiły jej posłuszeństwa i jedyne, na co miała ochotę, to przespanie najbliższych godzin.
Mimo zmęczenia zgodnie z poleceniem matki zawołała służbę. Musiała czekać, aż woda w wielkim kotle się zagotuje, a potem, aż jedna z usługujących kobiet wymiesza odpowiednią ilość wrzącej cieczy z tą zimną, zaczerpnięta ze strumyka. Potem pomogła Deirdre zdjąć poszarpaną suknię i wejść do wielkiej wanny. Dziewczyna delektowała się ciepłem, od którego jej skóra się zaróżowiła, a tymczasem służąca szorowała jej plecy, a później pięty drapiącą gąbką. Może i kąpiel sama w sobie była przyjemna, ale cały proces zdzierania ze skóry brudu już niekoniecznie.
– Och, panienko Deirdre, co się stało z tym pięknym ubraniem? Pan Edan będzie zrozpaczony.
– Nie można tego jakoś naprawić?
– Plamy bez problemu się spiorą. Ale to rozdarcie… Spódnica jest wykonana z delikatnego materiału. Obawiam się, że obojętnie co zrobię, będzie się dalej pruć.
– Nie szkodzi – machnęła ręką Deirdre. Trochę wody wylało się na kamienną posadzkę. – Ważne, żeby nie było plam. Rozdarcia nikt nie zauważy. Znajduje się tak nisko, że materiał w tym miejscu się pofaluje i nic nie będzie widać.
– Ależ panienko Deirdre! – Służąca wydawała się zszokowana. – Jak to tak można? Kto to widział, żeby dziewczyna z takiej rodziny…
Służąca zaczęła się rozwodzić nad tym, co przystoi, a co nie osobie z rodu Lancaster. Deirdre przestała słuchać i skupiła się na własnych myślach.
Już nie mogła się doczekać, aż opowie o spotkaniu Cahan i Kiarze. Dziewczyny pewnie nie będą mogły uwierzyć! Ale czy powinna? Ufała przyjaciółkom, ale wiedziała, że taką informację trudno utrzymać w tajemnicy. Jest po prostu zbyt ekscytująca. A co jeśli dziewczyny przypadkiem się wygadają i wszystko dotrze do Blair? Wtedy Deirdre już nigdy nie pójdzie do lasu. Matka nienawidziła pytań o Mór i gdyby dowiedziała się, że jej córka poznała kogoś z tamtej krainy, na pewno nie zezwoliłaby na kolejne samotne wyprawy.
Lennan. Tajemniczy Lennan… Ciekawe, czy naprawdę przyjdzie. Deirdre wierzyła w swój dar przekonywania, starała się sprawiać wrażenie pewnej siebie, gdy mówiła chłopakowi, że ma się stawić w umówionym miejscu. Ale miała wątpliwości, czy rzeczywiście jeszcze kiedyś się spotkają. Smutek i żelazna kurtyna na sercu… Widocznie Lennan miał swoje powody, by trzymać się od Ádhz daleka…
Gąbka nieprzyjemnie drapała jej plecy, ale starała się nie zwracać na to uwagi. Czekała cierpliwie, aż służąca wykona swoją pracę, a potem przyniesie długą, białą koszulę nocną. Wytarła ciało Deirdre ręcznikiem, a potem pomogła jej się ubrać. Kiedy dziewczyna ułożyła się w łóżku, kobieta przykryła ją kołdrą, jakby była jeszcze dzieckiem.
– Panienko Deirdre? – Zatrzymała się przy drzwiach, nim zgasiła świecę.
– Tak?
– Czy dzisiaj znów jest coś…coś, co trzeba… uprzątnąć?
– Byłabym wdzięczna – odpowiedziała Deirdre z uprzejmym uśmiechem. – Leży na stole.
– Dobrze – przytaknęła służąca. – Jeśli to znów taka dobra sztuka jak ostatnio, kucharka będzie wniebowzięta.


Kiedy Lennan w końcu przekroczył próg domu, było już bardzo późno. W izbie panowała ciemność. Najpierw zajrzał do pokoju Carry. Matka spała w łóżku z niespokojnym wyrazem twarzy. Pewnie martwiła się o syna, kiedy ten długo nie wracał. Chłopak uklęknął przy łóżku i pogładził łagodnie policzek o ciemnej karnacji. Mięśnie na twarzy matki od razu się rozluźniły. Teraz kobieta łagodnie się uśmiechała.
            – Śpij dobrze, matko – szepnął i ucałował ją w policzek.
            Po chwili ruszył po schodach, starając się poruszać tak cicho, jak tylko zdołał. Niestety jego wysoka i umięśniona sylwetka nie sprzyjała wykonywaniu łagodnych, pełnych gracji ruchów. Miał tylko nadzieję, że matka zapadła w dostatecznie głęboki sen, by nie zbudziło ją skrzypienie schodów i cichy huk, z jakim przypadkowo uderzył głową w niski sufit nad schodami.
            Aidan leżał w swoim łóżku, ale wcale nie spał. Kiedy Lennan wszedł do ich wspólnego pokoju, chłopiec z radością poderwał się do pozycji siedzącej i uważnie przypatrywał się bratu. Pewnie chciał usłyszeć kolejną opowieść o lesie. Lennan nigdy nie miał zbyt wielu znajomych, bo bez reszty pochłaniał go własny świat wyobraźni. Utrzymywał kontakt jedynie z nielicznymi, a potem oczywiście z Laveną. Kiedy ta go zostawiła, pozostały mu już tylko nic nieznaczące adoratorki, bo przyjaciele w międzyczasie zdążyli gdzieś zniknąć. I oczywiście Aidan. To jemu Lennan opowiadał o wszystkich wyprawach, o bagnie, o jaskini. Czasami nawet zabierał chłopca w niektóre te niezwykłe miejsca i patrzył, jak ten wielkimi oczami ogląda piękne skarby natury. Tak, Aidan w przeciwieństwie do Laveny umiał docenić magię lasu.
            Malec czekał z niecierpliwością za każdym razem, gdy brat wracał ze spaceru w lesie. Z zapartym tchem wysłuchiwał opowieści o odkrytych nieznanych kwiatach i innych niezwykłościach Mór. Tym razem jednak Lennan nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Czuł, że nie powinien mówić o spotkaniu z mieszkanką drugiej krainy. W ogóle najchętniej po prostu by o tym zapomniał. To, co znajdowało się za Teorainn, kompletnie go nie interesowało.
            – I co, i co? Jak dzisiaj było? – Malec aż podskakiwał z podekscytowania.
            – Nic ciekawego. Tym razem nie udało mi się znaleźć żadnych pięknych miejsc – odpowiedział Lennan. Chłopiec od razu smętnie opuścił ramiona. – Widzisz? Całe szczęście, że ze mną nie poszedłeś.
            – I naprawdę nic się nie wydarzyło? – upewnił się. W jego głosie pobrzmiewał jeszcze cień nadziei.
            – Naprawdę nic. Szkoda, że czekałeś cały ten czas. Jutro będziesz niewyspany.
            – Trudno – naburmuszony Aidan położył głowę na poduszce i zamknął oczy.
            Lennan czuł wyrzuty sumienia, okłamując brata, ale wiedział, że tak będzie dla wszystkich lepiej. Chciał trzymać chłopca z dala od granicy i jakoś sprawić, by dziecięca fascynacja drugą krainą zniknęła. Znajomość z tamtejszymi ludźmi to jedynie dodatkowy ból. Aidan nie potrafił tego zrozumieć, więc należało trzymać go na dystans. Tak samo jak Lennan sam nie zamierzał już więcej zbliżać się do przeźroczystej bariery. Obojętnie, co twierdziła ta dziwna dziewczyna, on nie zamierzał wrócić.
            No właśnie, mimo tego, że bardzo tego chciał, nie potrafił zapomnieć o Deirdre. Nieznajoma go zaintrygowała. Pamiętał szał w jej oczach, gdy goniła sarnę, a potem podbiegła do niego i zaczęła krzyczeć. Widok rozwścieczonej dziewczyny w drogiej sukni i z łukiem w dłoni wydawał się tak irracjonalny, że przez chwilę Lennan naprawdę rozważał, czy nie śni. A kiedy już zaczęli rozmawiać, zdał sobie sprawę, że ciekawość w jego sercu narasta. Chciał poznać tajemniczą dziewczynę, a jednocześnie z całych sił się przed tym wzbraniał. Czuł, że rozmowa z Deirdre to tylko kłopoty.
            Przypomniał sobie jak bez trudu potrafił sprawić, by jakakolwiek dziewczyna na niego spojrzała. Kilka miłych słów i lekki uśmieszek i już tuż obok pojawiała się kolejna śliczna młoda kobieta gotowa spędzić z nim miłe popołudnie. Kiedyś właśnie w ten sposób upływał mu wolny czas. Poznawał potencjalne kandydatki na żonę i rozważał, która z nich jest najbardziej odpowiednia. Oczywiście do chwili, kiedy zobaczył Lavenę.
            Ale na Deirdre nie chciał wykorzystywać swojego naturalnego uroku. Bo po co? Wolał, żeby go znienawidziła, a to przyszło mu z o wiele większym trudem. Do tej pory uczył się przyciągać do siebie kobiety, a nie je odstraszać. No i najwyraźniej mu się nie udało, skoro Deirdre znów chciała go spotkać.
            Chyba, że najzwyczajniej w świecie zamierzała go wykorzystać. Oznajmiła mu przecież bez skrupułów, że będzie jej prywatnym źródłem informacji o Mór, którym od dawna się interesowała. Deirdre była nieprzewidywalna, inna. Nie miał pojęcia, jakie myśli kryją się w jej umyśle.
            – Lennan?
            – Tak?
            – Ale następnym razem pójdziemy razem, prawda? Tak jak obiecałeś?
            – Oczywiście.
            No i kolejny powód, by nie spotykać się z Deirdre. Przecież nie zabierze ze sobą brata… Co prawda mógłby iść z Aidanem do lasu jutro, a za dwa dni spotkać szaloną nimfę z Ádh, ale po co? Po co knuć, zmieniać plany na najbliższy czas i przemierzać wiele mil tylko po to, by porozmawiać z dziewczyną, od której lepiej trzymać się z daleka?
            No chyba, że poszedłby tą drogą, którą mu pokazała. Wtedy wyprawa nie zajęłaby wiele czasu…
            Ale nad czym on w ogóle rozmyślał? Najwidoczniej był bardzo zmęczony, skoro takie pomysły przychodziły mu do głowy. Zdjął pospiesznie koszulę, a potem spodnie i wciągnął inne, które służyły mu do spania. Potem położył się na nieco twardym łóżku i spróbował zasnąć.
            Jeszcze przez długi czas wpatrywał się w okno i nawet nie usiłował walczyć z powiekami, które uparcie nie chciały się zamknąć. Niezwykłe zdarzenia ożywiły go na tyle, że sen nie nadchodził. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od jednej, nieszczęsnej gałązki.


            Cahan rozłożyła się na trawie, kładąc ręce pod głowę i z uśmiechem wpatrując się w niebo. Nogi ułożyła w sposób, jaki zdecydowanie nie przystoi dziewczynie z dobrego domu, ale to nie miało żadnego znaczenia. Cahan zawsze robiła dokładnie to, na co miała ochotę. Kiara tymczasem położyła się obok, poprawiając sukienkę i prostując nogi. W ogóle się nie poruszała, byle tylko wyglądać tak, jak powinna – jak dama wypoczywająca na łące. Deirdre spojrzała na dziewczynę kątem oka i zaczęła się zastanawiać, jak to jest ściśle trzymać się wszystkich wyznaczonych zasad. Doszła do wniosku, że to po prostu bardzo niewygodne.
            – I co, jak było wczoraj w lesie? – zapytała Cahan, nadal szeroko się uśmiechając. Przymknęła oczy, by słońce jej nie raziło. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą. – Upolowałaś jakiegoś jelenia?
            – Nie, tym razem sarnę…
            Deirdre poczuła, jak nagle napinają się jej wszystkie mięśnie. W tym momencie ona również leżała, jak prawdziwa dama. Matka byłaby dumna. Zaczęła się zastanawiać, jak Kiara może wytrzymywać w tej pozycji. Naprawdę leżała tak za każdym razem, gdy odpoczywały na łące? Przecież to takie męczące…
            Nie była pewna, czy może powiedzieć przyjaciółkom o spotkaniu z chłopakiem z Mór. Mimo wszystko czuła ogromną potrzebę podzielenia się z kimś tymi informacjami. W końcu niecodziennie ma się okazję na poznanie kogoś z sąsiedniej krainy. Większość ludzi, dokładnie tak jak ten spotkany chłopak, woli omijać granicę i interesować się jedynie własnym światem.
            – I co, tylko tyle? Żadnej opowieści o tym, jak tym razem pięknie szumiały drzewa albo śpiewały ptaki? – zdziwiła się Cahan. Rzeczywiście, Deirdre jak na siebie była niezwykle milcząca. Bała się, że kiedy już zacznie mówić, nie będzie mogła się powstrzymać.
            – Co jest? – zdziwiła się Kiara. Wpatrywała się uważnie w przyjaciółkę, jakby chciała przejrzeć ją na wylot. To było takie spojrzenie, jakie Deirdre często posyłała matka.
            – Nic – westchnęła dziewczyna po chwili wahania. – Po prostu byłam wczoraj przy Teorainn.
            Tak właściwie pełna nazwa brzmiała Teorainn Diamond, ale mało kto jej używał. Diamentowa Granica to bardzo piękna i poetycka nazwa. Ktokolwiek ją wymyślił, musiał dostrzec magię, która ogarnęła zarówno Ádh i Mór, kiedy zostały rozdzielone. Przecież to takie niezwykłe, patrzeć na ludzi po drugiej stronie i nie móc do nich podejść! Deirdre nie była pewna, czy granicę nazwano diamentową ze względu na jej przeźroczystość czy wytrzymałość. Bo oczywiście z czasem znaleźli się jacyś szaleńcy, a może po prostu marzyciele, którzy pragnęli pokonać niewidzialne ograniczenie. Ale żadna siła nie była w stanie zwyciężyć z Teorainn.
            – Ach – westchnęła Kiara. – Rozumiem. Ale naprawdę nie musisz się powstrzymywać przed opowieściami tylko ze względu na to, że ja tu jestem. Może i słucham się rodziców, ale naprawdę zazdroszczę ci odwagi i tego, że próbujesz poznać Mór.
            Kiara razem z siostrą uczestniczyła w zabawach Deirdre polegających na szukaniu wymyślonych przez nie bramy do drugiej krainy. Z tym, że kiedy Blair dowiedziała się, co dziewczyny robią i powiedziała o tym rodzicom Cahan i Kiary, wszystkie trzy dostały zakaz interesowania się „nieistotnymi rzeczami”. Oczywiście zbuntowana Cahan kompletnie się nie przejęła i w końcu przekonała Deirdre, by w tajemnicy przed matką kontynuowała zabawę. Jedynie posłuszna Kiara trzymała się z daleka. I może dobrze, bo to jej posłuszeństwo i przestrzeganie wszystkich zasad bardzo często pomagało uniknąć kłopotów. Deirdre czasem zazdrościła dziewczynie takiego opanowania. Gdyby sama była przykładem idealnej kobiety, z pewnością uniknęłaby problemów, bez trudu znalazła męża i wiodła dostatnie życie aż do końca swoich dni.
            Blair wiedziała co prawda, że jej córka poluje w lesie, ale chyba nigdy nie zastanawiała się nad tym, jak głęboko Deirdre się zapuszcza. Może matce nie przyszło jej do głowy, że ulubionym miejscem na strzelanie z łuku jest właśnie obszar blisko Teorainn, a może po prostu wolała nie dopuszczać do świadomości tej myśli. W każdym razie Deirdre nie zamierzała wyprowadzać kobiety z błędu.
            – Nie, nie o to chodzi. Przecież wiem, że nie pójdziesz donieść o tym mojej matce – odpowiedziała pospiesznie. – Po prostu zrobiłam coś, czego chyba żaden mieszkaniec krainy by nie pochwalił.
            Cahan gwałtownie usiadła. Sukienka podwinęła jej się bardzo wysoko, dlatego dziewczyna pospiesznie ją obciągnęła. Potem utkwiła błyszczące, błękitne oczy w twarzy przyjaciółki. Cahan lubiła wszystko, co wiązało się z przygodą.
            – Co zrobiłaś, Deirdre? – zapytała, mrużąc oczy.
            Nawet Kiara usiadła, zapominając o tym, że może pobrudzić suknię. Deirdre westchnęła. Najwyraźniej zdołała bardzo zainteresować przyjaciółki. Nie miała już możliwości minięcia się z prawdą lub zmienienia tematu. Ale może właśnie tak miało być, może po prostu podświadomie pragnęła o wszystkim powiedzieć.
            – Spotkałam tam kogoś.
            – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz romans?
            – Czemu nie? – wtrąciła Kiara. Również jej oczy zaczęły błyszczeć. – To byłoby cudowne. Może należy do biedoty i dlatego musicie się spotykać pod osłoną drzew, żeby twoi rodzice o niczym się nie dowiedzieli. Oczywiście wasza miłość jest skazana na porażkę, ale wierzycie, że pokonacie przeciwności losu i poskromicie gniew rodziców…
            Kiara się ożywiła. Mimo swojego pozornego opanowania była niepoprawną marzycielką. Deirdre zastanawiała się czasem, czy dziewczyna po prostu nie ukrywa przed wszystkimi swojej prawdziwej natury. Może w głębi serca chciała doświadczyć zakazanej miłości, zrobić coś szalonego, wskoczyć na cumujący w porcie statek i udać się w nieznanym kierunku z dopiero co poznanym mężczyzną. Ale póki co dziewczyną kierował strach i wpojone przez rodziców zasady.
            – Przyznaj się, Deirdre. Masz jakiegoś kochanka? – Cahan podchwyciła pomysł siostry.
            – Nie, oczywiście, że nie. Po prostu spotkałam pewnego chłopaka. Wypłoszył mi sarnę i musiałam ją gonić. Potem zaczęłam na niego krzyczeć i zabroniłam mu mówić rodzicom, że widział mnie w lesie…
            – To akurat się może nie udać. Wiesz, jak ludzie uwielbiają plotkować, szczególnie o zamożnych rodzinach. Przyjdzie na Margadh taki, co wie za dużo i podczas kupowania owoców opowie całą historię jakiemuś handlarzowi. A jeśli trafi na kobietę, to w ogóle wszyscy błyskawicznie się dowiedzą. Próbowałaś go przekupić?
            To właśnie była typowa Kiara, rozważna jak zawsze, układająca wszystko w głowie i próbująca znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Gdyby nie ona i jej wieczne opanowanie, Deirdre i Cahan o wiele częściej wpadałyby w kłopoty. To właśnie sposób myślenia Kiary, który mimowolnie Deirdre po części przyswoiła, skłonił ją do tego, by poprzedniego dnia zaoferować monety w zamian za milczenie.
            – Oczywiście, że tak. Ale nie udało mi się.
            – Tylko mi nie mów, że zamiast pieniędzy wolał dostać twoją rękę! – wykrzyknęła Cahan. Najwidoczniej miała równie bujną wyobraźnię co jej siostra.
            – Nie. Wydaje mi się, że uraziłam go tą próbą przekupstwa. A poza tym nie miałam nawet jak mu zapłacić. Okazało się, że odgradza nas Teorainn.
            Na polanie nagle zapanowała nieprzenikniona cisza. Cahan wpatrywała się w Deirdre szeroko otwartymi oczami, tak samo jak jej siostra. Czegoś takiego na pewno żadna z nich się nie spodziewała.
            – Chcesz nam powiedzieć, że spotkałaś kogoś z drugiej strony? I nie powiedziałaś nam od razu? Deirdre, przecież takie rzeczy nie przytrafiają się na co dzień! Nie puścimy cię stąd, póki nie poznamy wszystkich szczegółów!
            Deirdre westchnęła i zaczęła mówić. Postanowiła pozbyć się wszelkich wątpliwości i nie martwić, że rodzice mogą się czegoś dowiedzieć. Teraz i tak już było za późno na zatajenie prawdy. Poza tym, jakby nie patrzeć, nie robiła nic złego. Rozmawianie z mieszkańcami Mór wcale nie uchodziło za zbrodnię, po prostu ludzie mieli ważniejsze sprawy na głowie. No może nie licząc handlarzy na targu. Stare kobiety ze stoiskami blisko granicy czasem mówiły „dzień dobry” ludziom po drugiej stronie. Jeśli były nieco bardziej znudzone, zdarzało im się nawet zapytać, jak mija dzień.
            Dziewczyny najbardziej zainteresował ubiór i zachowanie chłopaka. Pewnie tak jak Deirdre spodziewały się, że mieszkańcy Mór są zupełnie inni, jak dzikie plemię, którego nikt w Ádh nie zna. Tymczasem Deirdre najlepiej zdawała sobie sprawę, że te poglądy są błędne. Gdyby chłopak z Mórwyglądał inaczej, na pewno nie pomyślałaby, że pochodzi z drugiej krainy. Przecież była przekonana, że wcześniej po prostu nie zwróciła na niego uwagi na zatłoczonych uliczkach czy targu i dlatego jego twarz wydała się jej obca.
            – Wygląda dokładnie jak nasi mieszkańcy klasy średniej.
            – A więc nie jest zamożny…
 Kiara się uśmiechnęła. Wszystko, co choć trochę odbiegało od codziennej rutyny wydawało jej się nierzeczywiste i bardzo interesujące. A majętni ludzie obracali się raczej w kręgu równie bogatych. Klasa średnia nie była mile widziana na wystawnych przyjęciach, choć oczywiście nie traktowało się jej także jak trędowatych. Blair bez problemu rozmawiała ze wszystkimi kowalami i handlarzami i utrzymywała z nimi przyjazne stosunki. Co innego jeśli chodzi o klasę trzecią. Biedota trzymała się z dala od części mieszkalnej klasy pierwszej. Co najwyżej mniej majętne rodziny najmowały do pracy niektórych ochotników. Służba w domu Deirdre pochodziła jednak z klasy średniej. Matka w ten sposób podkreślała, że ich na to stać, poza tym takie osoby były bardziej zadbane, doskonale zlały zasady dobrego wychowania i lepiej prezentowały się przed gośćmi na przyjęciach.
– Ale nie jest też biedny – wtrąciła Deirdre.
– I naprawdę wygląda całkiem zwyczajnie? – Kiara wydawała się rozczarowana.
– No może nie do końca…To znaczy wydaje mi się, że gdyby zachowywał się jak wszyscy w jego krainie, to byłby zwyczajny. Ale on chyba nie lubi się podporządkowywać. Wiecie, ma trochę przydługą grzywkę, nie tak jak wszyscy. No i nosi ubrania w taki specyficzny sposób, trochę niedbale…
– Już go lubię – uśmiechnęła się Cahan. Ona jak nikt inny kochała buntowników, którzy nie wtapiali się w tłum. Kiara za to nie sprawiała wrażenia zachwyconej. Była zwolenniczką krótkowłosych, zadbanych mężczyzn, bo ten wizerunek był teraz powszechnie modny. –  A gdybyś go miała opisać w kilku słowach? Choć trochę przypomina naszego Oisina?
– Oj, Kiara, przecież Teorainn jest przeźroczyste! Wiesz dokładnie, jak wyglądają tamtejsi ludzie. Ale jeśli już musisz wiedzieć, to Lennan rzeczywiście przypomina Oisina. Wygląda jak jego zbuntowana wersja – szczerze przyznała Deirdre. Powiedziała już tyle, że nie widziała sensu, by kłamać.
– To znaczy, że jest przystojny, tak? I ma w sobie coś, co przyciąga – uśmiechnęła się Kira. – Szkoda, że już się nie spotkacie. Ale przynajmniej przeżyłaś ciekawą przygodę.
– Właściwie… to umówiłam się z nim na jutro. Chcę, żeby opowiedział mi o swoim świecie.
– Deirdre, oszalałaś?! – przeraziła się Kiara. – Wiesz, jakie podejście ma do tego twoja matka…
– Cicho, Kiara. A co ją obchodzi jej matka? Ja też chętnie bym się dowiedziała czegoś o Mór. Weźmiesz nas ze sobą?
– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Wiecie, on nie był zachwycony całą naszą rozmową. Z tego, co zrozumiałam, woli się trzymać od naszej krainy z daleka. Nawet nie wiem, czy jutro przyjdzie…
– Przyjdzie, przyjdzie – zapewniła przyjaciółkę Cahan. Nie wygra z własną ciekawością. Ale szczerze mówiąc jestem zdziwiona. Spotkał naszą piękną Deirdre-nimfę w dodatku z klasy pierwszej i zamiast sam wręcz błagać o rozmowę, próbuje jak najszybciej zakończyć tę znajomość?
Deirdre wzruszyła ramionami. Nie miała pojęcia, jakie myśli kryły się w głowie ciemnowłosego chłopaka. Wydawał się zdystansowany, ale czemu – nie miała pojęcia. Może mimo swojego wyglądu tak jak Kiara trzymał się zasad. W każdym razie słowa Cahan wydały się dziewczynie przesadzone. Owszem, Deirdre często słyszała, że jest piękna i podobna do swojej oszałamiającej matki no i zamożność też przyczyniała się do tego, że mężczyźni do niej lgnęli, ale mimo wszystko miała dosyć oryginalny sposób bycia. Kryła się z tym przed mieszkańcami Ádh, ale chłopak z Mór widział ją taką, jaką była – rozgniewaną, biegającą boso z łukiem. Pewnie uznał, że to nie przystoi damie i że Deirdre jest po prostu szalona.
– To może zrobimy tak – pójdziesz jutro się z nim spotkać i zapytasz, czy chciałby poznać twoje przyjaciółki. I wtedy przyprowadzisz nas innym razem, dobrze?
Deirdre pokiwała głową. Nie sądziła, że tak się stanie. Cahan z góry zakładała, że ta znajomość będzie trwać, ale ciemnowłosa sądziła raczej, że chłopak opowie jej trochę o Mór, o ile w ogóle się zjawi, a potem odejdzie i więcej się nie zobaczą.
– Tak, to dobry pomysł – wtrąciła Kiara. Skoro nawet ona odważyła się myśleć o wyprawie do lasu i rozmowie z kimś z sąsiedniej krainy, to opowieść Deirdre musiała ją bardzo zainteresować.
– Nie wierzę w to, siostrzyczko – zaśmiała się Cahan. – Zgadzasz się bez żadnych protestów? No proszę, jeszcze razem z Deirdre sprowadzimy cię na właściwą drogę i nauczymy, czym jest zabawa. A ty – spojrzała na przyjaciółkę – nie próbuj się wykręcić. Nie chcę słyszeć więcej twojego gadania, że on nie przyjdzie. Masz tam jutro iść i na niego czekać.
Deirdre pokiwała głową. Żywiła nadzieję, że Cahan ma rację. Bardzo chciała jeszcze spotkać Lennana. Cała jej wiedza o Mór ograniczała się do starych baśni o zjednoczonej krainie i początkach podziału przez Teorainn. Kto wie, jak wiele lat temu to wszystko się wydarzyło…
– I jeszcze coś. Jak ma na imię ten tajemniczy chłopak?
– Lennan…
– Hmm… Lennan… Wiesz, co oznacza jego imię, prawda? – zapytała Cahan, mrużąc oczy. W błękitnych tęczówkach Deirdre dostrzegła jakiś niepokojący błysk.

~*~


Próbowałam sprawdzić rozdział jak najdokładniej, ale ostatnimi czasy mam tyle na głowie, że jeśli już znajdę wolną chwilę, oczy mi się zamykają. Także jeśli pojawią się jakieś błędy, wybaczcie, ale to efekt walczenia ze zmęczeniem. O dziwo udaje mi się pozostawać na bieżąco z Waszymi blogami i mam nadzieję, że nadal tak będzie. W ciągu tygodnia nie zawsze mam czas, ale w weekendy wszystko nadrabiam. A jeśli o kimś jednak zapomniałam, to niech śmiało się upomni, na pewno do niego zajrzę w najbliższym czasie. 

12 komentarzy:

  1. Siema :-)
    No i jest kolejny rozdział
    Błędów faktycznie jest sporo - naliczyłam co najmniej sześć
    Ogólnie rozdział świetny.
    Ocena ich 'znajomości' z dwóch perspektyw.
    Ciekawość to pierwszy stopień do piekła! xp
    Oczywiście ja jestem oddaną fanką Lennana <3 Choćby nie wiadomo jak chciał do siebie zniechęcić - ja i tak go uwielbiam!
    Jednocześnie zazdroszczę Kiarze, a jednocześnie jest mi jej żal
    Ma poukładane życie i żadnych problemów, ale także żadnej zabawy, chwil wartych zapamiętania.
    Zastanawiam się, jak to będzie z Deirdre (dobrze napisałam w końcu???) i Lennanem... On przyjdzie. Musi przyjść.
    Sorry za taki krótki komentarz, ale jstem trochę zajęta a rozdział przeczytałam 'w biegu'.
    Pozdrawiam
    xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak właśnie myślałam, że jakieś błędy się pojawią, ale na razie wciąż nie mam czasu, żeby się tym zająć. Może w przyszły weekend wreszcie uda mi się znaleźć chwilę.
      Kiara chciałaby czasami przeżyć jakąś przygodę, zrobić coś szalonego, ale to ciągłe posłuszeństwo rodzicom jej na to nie pozwala. Dziewczyna miałaby ogromne wyrzuty sumienia, gdyby pozwoliła sobie na zrobienie czegoś wbrew ich woli.

      Usuń
  2. Ja tam błędów nie zauważyłam. Jedynie jedną literówkę ;P
    Rozdział, jak zawsze super, pełen profesjonalizm. Długi, ale czytało się tak płynnie i gładko, że skończył się szybko ;D
    Czuję dreszczyk na myśl o kolejnym spotkaniu Deirdre z Lennanem ;3 ciekawi mnie czy weźmie ze sobą Aidana. Mały słodziak ~^•^~
    ,,Lennan... Wiesz co oznacza jego imię prawda?"
    Nie. Nie wiem. I CHCE JAK NAJSZYBCIEJ SIĘ DOWIEDZIEĆ!!!!!!!!!! :D
    Cudowny, pełen rozmyśleń rozdział (kocham takie rozdziały :3 )
    Czekam na następne cudo ;)
    Pozdrawiam i weny ^^
    fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam słabość do długich opisów i dlatego w rozdziale było mało akcji. Zresztą chciałam przedstawić odczucia po spotkaniu z perspektywy obojga bohaterów, więc siłą rzeczy nie było mowy o zaskakujących zdarzeniach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział. Co prawda nie było w nim jeszcze ponownego spotkania Lennana i Deirdre, ale i tak bardzo przyjemnie mi się go czytało. Ta historia jest tak magiczna, że gdy zaczynam czytać, to nie mogę się oderwać. Jestem strasznie ciekawa, jak potoczą się losy tej dwójki. Poza tym mam ogromną nadzieję, że po wielu latach akurat twoim bohaterom uda się przejść przez tą diamentową granicę. Co prawda nie widać jeszcze, aby zapałali do siebie jakimś głębszym uczuciem, ale czego można oczekiwać po jednym spotkaniu? Samo to, że nie mogą o sobie nawzajem zapomnieć jest warte uwagi.
    Cóż zdecydowanie i niezaprzeczalnie czekam na ciąg dalszy. Tworzysz coś pięknego, wiesz? Pozdrawiam i weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałaś ten komentarz chyba w najlepszym możliwym momencie. Bardzo poprawiłaś mi humor tymi słowami, bo miałam chwilowy kryzys związany z pisaniem. Bardzo dziękuję!

      Usuń
  5. Jestem pod wrażeniem tego, jak Deirdre poznała charakter Lennana po jednym spotkaniu. Wychwyciła to w jego wyglądzie, jak i w oczach. Imponujące :)
    Myślę, że Deirdre dobrze zrobiła, mówiąc przyjaciółkom o chłopaku z innego świata. Trzymanie takiej tajemnicy tylko by ją zżerała od środka. Nie czułaby się również z tym dobrze, że je okłamuje, dorastały przecież razem. A tak, przynajmniej dziewczyna ma się komuś wygadać.
    Lannan najwidoczniej nie zamierza iść na ponowne spotkanie z Deirdre, choć w głębi duszy chłopaka jednak coś wyczuł w dziewczynie, że jest wyjątkowa. Może nie pojawi się na pierwszym spotkaniu, ale może pójdzie tam na drugi dzień. Bo wiem, że Deirdre będzie przychodzić w te miejsce tak długo, aż chłopak się zjawi :)

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, szukałam czegoś ciekawego do poczytania i znajoma podsunęła mi twoje opowiadanie, a ja po nadrobieniu tych pięciu rozdziałów rozumiem jej zachwyt. Sama go podzielam. To opowiadanie wciągnęło mnie bez reszty. Myślałam, że będę potrzebowała kilku dni, aby nadrobić zaległości, ale kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam już przerwać.
    Losy Deirdre oraz Lennana niesamowicie mnie zaintrygowały. No, ale po kolei. Deidre... Co ja mogę o niej napisać? Bardzo spodobał mi się sposób w jaki ją kreujesz. Nie jest idealna - ewidentnie ma swoje wady i słabości. Niby pragnie się buntować, ale chyba nie ma aż takiej siły. Robi to po cichu, bardziej w myślach niż czynach. Z jednej stronie sprzeciwia się woli rodziców, a z drugiej wciąż jest im uległa. Faktycznie stanowi pośredniczkę między niesamowicie zbuntowaną, odważną Cahan, która dąży do wolności i samodzielności a Kiarą, która jest zawsze podporządkowana i posłuszna, ułożona, choć gdzieś tam w głębi duszy również ma jakaś nutkę marzyciela. Mimo wszystko nie sposób jej nie lubić. Ja ją lubię i w jakimś stopniu nawet mogłabym się z nią utożsamić. Niekiedy również chciałabym się zbuntować, powiedzieć co leży mi na sercu, ale koniec końców i tak gryzę się w język. Deirdre niekiedy zdobywa się na jakąś poważniejszy sprzeciw - tak, jak było w przypadku tych wypraw do lasu. Matka jej tego zabroniła, ale ona się nie ugięła, bo było to dla niej zbyt ważne. I dobrze! Gdyby posłuchała matki, nigdy nie spotkałaby Lennana. No właśnie.
    Strasznie szkoda mi tego chłopaka. Złamane serce podobno mocno boli i to przez długi czas. Podobno, bo ja jeszcze tego nie doświadczyłam i mogę wypowiadać się tylko hipotetycznie. A on przecież miał całkiem poważne plany wobec swojej ukochanej. Przykro mi, że to nie wypaliło. I trochę obawiam się rozwoju jego znajomości z Deirdre. Dziewczyna w jakimś stopniu go zaintrygowała i jeżeli posunie się to dalej, to oboje znowu mogą cierpieć - a Lennan już raz cierpiał przez osobę z tej drugiej strony. To okrutne, że tej bariery nie da się w jakiś sposób przekroczyć, pokonać. Chociaż może się da? Mam taką nadzieję, że oni jakiś sposób na to znajdą.
    Podoba mi się też relacja, jaka łączy chłopaka z jego braciszkiem. To bardzo urocze. W ogóle rodzina chłopaka jest takim trochę krzywym odbiciem rodziny dziewczyny. W jego przypadku wszyscy się wspierają, darzą się wielką miłością - u niej rządzą raczej takie sztywne zasady, a wszelkie uczucia są tłamszone. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
    Co jeszcze? Jestem ciekawa, czy Lennan jednak posłucha dziewczyny i pojawi się w umówionym miejscu. Myślę, że raczej tak, bo nie bez powodu Deirdre tak często gości w jego myślach. Wygląda na to, że chłopak zainteresował się nią na tyle, że będzie chciał poznać ją lepiej. Wprost nie mogę się tego doczekać! Dlatego już teraz czekam na ciąg dalszy, a w międzyczasie zapraszam do siebie, jeżeli masz ochotę i chwilkę wolnego czasu.
    http://nieobecne-jutro.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oboje wywarli na sobie wrażenie. Nie koniecznie takie, jakie zazwyczaj wywierają na sobie osoby w jakichś opowiadaniach z wątkiem miłosnym, ale na pewno ta dwójka nie jest w stanie tak po prostu o sobie zapomnieć.
    Mnie Kiara trochę denerwuje tą swoją wieczną poprawnością, ale z drugiej strony sama jestem do niej podobna. I myślę, że wiele osób także. Mimo tego, że stosowanie się do wszystkich reguł może się wydawać nudne, to jednak bardzo ułatwia życie.
    Lennan do lasu pójdzie na pewno, bo uwielbia tam spacerować. Pytanie tylko, czy będzie się trzymał z dala od Teorainn. Ale Deirdre jest bardzo uparta i nawet jeśli chłopak nie przyjdzie na pierwsze spotkanie, dziewczyna na pewno będzie go oczekiwać w kolejnych dniach. Za bardzo ciekawi ją "druga strona", by tak po prostu odpuściła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początek chciałam Cię bardzo przeprosić, że zjawiam się dopiero teraz. Wstyd, bo rozdział przeczytałam praktycznie w dniu dodania, a z komentarzem zalegam prawie miesiąc. No, ale sesja chyba wszystko wyjaśnia xD

    Co mogę powiedzieć o rozdziale... Na pewno był spokojny, ale to mi nie przeszkadza. Podoba mi się to, że dokładnie wszystko opisujesz, bo dzięki temu czuję się jakbym była tam razem z bohaterami i wszystko widziała własnymi oczami. Tylko, że czytając ten rozdział odniosłam wrażenie, że tych opisów uczuć i reakcji Lennana na Deirdre było mimo wszystko troszkę za dużo. Wolałabym chyba trochę mniej wiedzieć, a więcej się domyślić. Napisałaś mi kiedyś, że w swoim opowiadaniu za wiele wyjawiam i nie daję czytelnikowi pola do popisu, w sensie, że podaję wszystko na tacy. I tutaj miałam wrażenie, że zrobiłaś coś podobnego.

    "– Czy dzisiaj znów jest coś…coś, co trzeba… uprzątnąć?
    – Byłabym wdzięczna. Leży na stole. " - Bardzo podobał mi się ten fragment;D Rozbawił mnie, bo wyobraziłam sobie taką nieśmiałą służącą i jej wymowne spojrzenie;D Poza tym śmieszy mnie, że temat polowań przed D jest takim tematem tabu, że nawet gdy nie ma świadków rozmowa jest zakodowana.

    Mimo tej mojej wcześniejszej uwagi rozdział bardzo mi się podobał;) Sporo się dowiedzieliśmy, sporo nowych faktów wyszło na jaw no i przede wszystkim... rozbudziłaś ciekawość odnośnie znaczenia tego imienia. Szukałam nawet w Googlach, ale nie ma nic o tym xD Będziesz zmyslać? :D
    Pozdrawiam! ;*

    Dziś już raczej nie nadrobię 6-tego, za co przepraszam, ale jutro egzamin i pasowałoby przysiąść do nauki. Ale obiecuję, że przybędę z mniejszym opóźnieniem niż tutaj!

    A Ciebie zapraszam na nowy do mnie jeśli masz czas i ochotę;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, odespałam nockę i wróciłam do ciebie!
    Nie wydaje mi się, żeby zakazana miłość była czymś dobrym. Z pewnością jest czymś podniecającym, a przez to seks staje się bardziej intensywny, ale twoja dwójka nawet nie może tego zrobić. Choć... jakaś dziwne brudne myśli chodzą mi po głowie.
    Z tym "zakochać" "przeżyć inną miłość" twoje bohaterki od razu skojarzyły się z moją Klarą, która miała dokładnie takie samo marzenie jako mała dziewczynka, a potem, pod koniec życia padło "ostrożnie z marzeniami, bo mogą się spełnić".
    Podobało mi się jak podzieliłaś klasy, że jest to tak wyraźne.
    Brakowało mi trochę opisu jak te dziewczyny w końcu leżą, bym mogła sobie zobrazować jaka pozycja jest kulturalna, a jaka niegrzeczna. No i nie ma co ukrywać, że to co dla jednego jest niewygodne, dla drugiego jest w sam raz.
    Trochę za dużo i za szybko o sobie myślą i przez to robi się z tego taka typowa telenowela. O ile ją jeszcze rozumiem, bo kieruje nią fascynacja, o tyle on powinien zwyczajnie wrócić do domu i zapomnieć, olać sprawę, bo jego ani dziewczyny tak naprawdę teraz po tym zranieniu nie interesują, ani ta druga strona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakazana miłość z początku może wydawać się czymś bardzo romantycznym i ekscytującym, ale potem sprawia zdecydowanie więcej problemów niż radości. Ale dziewczyny są młode, mają dusze romantyczek, więc w inny sposób to postrzegają.
      Chyba nie sprecyzowałam tego leżenia. Chodziło po prostu o to, że jak położy się głowę na trawie, to na pewno zniszczy się fryzurę. Kiara postanowiła się więc podpierać, więc właściwie tak na wpół leżeć.
      Lennan nie zachowuje się jak typowy facet, ma mocno werterowski charakter, więc za dużo myśli o wszystkim i o wszystkich. Wszystko przez to rozstanie z Laveną ;p

      Usuń