Lennan kątem oka przypatrywał się idącemu tuż obok bratu. Aidan ze wszystkich sił usiłował sprawiać wrażenie opanowanego chłopaka na kolejnym zwyczajnym spacerze. Tymczasem dziesięciolatek z trudem powstrzymywał się przed przemierzaniem drogi w podskokach i bezskutecznie tłumił uśmiech. Niewiarygodne, ile radości może sprawić dziecku wyprawa do lasu ze starszym bratem.
Zatrzymali się niedaleko jaskini. Aidan był w tym miejscu już kilka razy, ale wciąż oczy mu świeciły, gdy wpatrywał się w stalaktyty i powoli zanurzał ciało w ciepłej wodzie, która gromadziła się w środku dzięki źródełku. Tym razem ze zniecierpliwieniem przestępował z nogi na nogę, nie rozumiejąc, czemu Lennan przystanął.
– Nie wchodzimy do środka? – zapytał, z trudem powstrzymując się przed pociągnięciem chłopaka za rękę.
– A tak bardzo ci się spieszy? Nie wolisz chwilę pooddychać świeżym powietrzem? – Lennan nie mógł się powstrzymać przed tą prowokacją.
Przez chwilę Aidan patrzył przed siebie, udając, że rzeczywiście delektuje się pojedynczą chwilą spokoju, ale długo nie wytrwał i w końcu powrócił do nerwowego dreptania w miejscu. Bujał się na boki i już nie próbował udawać prawdziwego, dojrzałego mężczyzny.
– Oj, Aidan – zaśmiał się Lennan i zmierzwił bratu włosy. Ten od razu zaprotestował i zaczął poprawiać niesforne loki. – Kto by pomyślał, że kogoś, kto zwie się płomieniem, tak bardzo może ciągnąć do wody.
– To nie moja wina, że matka nadała mi takie imię – naburmuszył się chłopiec. – Idziemy? Proszę…
Lennan nie był w stanie już dłużej droczyć się z bratem, dlatego bez słowa protestu ruszył w kierunku jaskini. Aidan od razu się ożywił i pobiegł pierwszy, aby jak najszybciej zanurzyć się w ciepłej wodzie. Lennan nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ten chłopiec miał w sobie tyle energii! A kiedy patrzył na kogoś swoimi wielkimi, ciemnymi oczami, mógł dostać wszystko, czego tylko zapragnął. Kiedyś na pewno miał się stać łamaczem kobiecych serc.
Jaskinia była dokładnie taka, jaką zapamiętał ją Lennan. Zresztą nic dziwnego, bo chyba nikt nie wiedział o tym miejscu. Ludzie zazwyczaj nie spacerowali po lesie przez wiele godzin i nie zaglądali w każdą szczelinę, na jaką natknęli się na drodze. Jaskinia z małym źródełkiem była doskonale ukryta, co bardzo cieszyło Lennana, bo dzięki temu miał swój prywatny kawałek świata.
Kiedy zanurzył się w ciepłej wodzie, poczuł, jak rozluźniają się wszystkie jego mięśnie. Było to przyjemne i jedyne w swoim rodzaju doświadczenie. Woda obmywała zmęczone ciało, zabierając wraz z sobą wszystkie negatywne myśli. Lennan mógłby spędzić w ten sposób wieczność. Ale oczywiście to nie było możliwe. W domu czekała na niego praca, należało wymienić kilka desek na ścianie w głównej izbie. Poza tym planował drugą wyprawę do lasu.
Niewiarygodne, że naprawdę to zrobił. Poszedł do źródła wraz z Aidanem, żeby potem mieć dla siebie trochę prywatności. Zamierzał pokonać dwa razy tę samą drogę i spotkać się przy granicy z dziwną dziewczyną z sąsiedniej krainy. I po co mu to było? Przecież zawsze trzymał się z dala od Teorainn Diamond. A teraz jakaś pewna siebie nieznajoma, która prawie go pobiła, bo wypłoszył sarnę, sprawiła, że zamierzał udać się wprost pod przeźroczystą barierę i opowiedzieć o swoim świecie.
Tylko co tu było do opowiadania? Odnosił wrażenie, że Mórniczym szczególnym nie różni się od Ádh. Taki sam podział społeczeństwa, podobna kultura, krajobraz. W końcu kiedyś wszyscy stanowili jedność. Lennan sądził, że dziewczynę intryguje nie tyle sam jego świat co fakt, że jest on dla niej niedostępny. Wiadomo, że rzeczy nieosiągalne zawsze najbardziej nas fascynują.
Zresztą chyba właśnie dlatego sam zdecydował się na kolejne spotkanie. Dziewczyna nie wywarła na nim dobrego wrażenia. A przynajmniej nie takiego wrażenia, jakie powinny wywierać zamożne damy. Zamiast tego naskoczyła na niego z łukiem i nie bała się mówić, co myśli. Lennanowi najbardziej spodobało się to, że Deirdre stanowiła kompletne przeciwieństwo Laveny. To nie była słodka, nieśmiała dziewczyna, która potrafiła jednym spojrzeniem oczarować każdego mężczyznę, ale zbuntowana młoda kobieta, która nie chciała być taka jak pozostali. Już sam fakt, że koniecznie chciała utrzymać znajomość z Lennanem to potwierdzał. Chłopak nie sądził, by matka Deirdre wyraziła swoją aprobatę, gdyby o wszystkim się dowiedziała.
Z zamyślenia wyrwał go brat, który zaczął chlapać wodą na wszystkie strony. Głośno się zaśmiał, kiedy Lennan wydał z siebie okrzyk pełen zdziwienia. W jednej chwili z jego myśli zniknęła Deirdre. Zamiast tego dołożył wszelkich starań, żeby zemścić się na bracie. Aidan piszczał głośno i w tym momencie zdecydowanie nie przypominał młodego mężczyzny.
– Lennan… Lennan… proszę…koniec… – wił się na wszystkie strony, żeby uniknąć ochlapania i krztusił się ze śmiechu.
W końcu Lennan ustąpił i w jaskini zapanowała przyjemna cisza. Jeszcze jakiś czas pobrzmiewało echo głośnych śmiechów, a potem i to zniknęło. Chłopak przymknął oczy i znów pozwolił ciału się odprężyć. Właśnie w tamtej chwili przypomniał sobie o Lavenie.
Nawet nie powinien być zdziwiony, skoro jej obraz wciąż powracał do jego głowy. Przypominał sobie wszystkie wspólnie spędzone chwile i rozmyślał nad tym, co mógł zrobić inaczej. To bez sensu, ale wierzył, że gdyby zachował się w inny sposób w niektórych momentach, nadal byliby razem. Ale nawet jeśli teraz nie miałby złamanego serca, Lavena i tak w końcu by odeszła. Może lepiej, że rozstali się szybko, przynajmniej mógł próbować żyć na nowo.
Mimo wszystko wciąż nie mógł zapomnieć jej szarych oczu, jej miedzianych włosów, które tak lubił głaskać. Pamiętał, że wtedy Lavena uśmiechała się szeroko, a w jej policzkach powstawały dołeczki. Tak, dziewczyna lubiła, kiedy ktoś bawił się jej długimi kosmykami. Kiedyś nawet wyznała, że to uczucie jest dla niej jedną z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Od tamtej pory chłopak często bawił się miedzianymi lokami Laveny i z radością obserwował uśmiech pojawiający się na jej twarzy.
– Znowu o niej myślisz, prawda? – Aidan niespodziewanie przerwał ciszę.
– O kim?
– O niej – powtórzył z naciskiem. Najwyraźniej nie chciał wypowiedzieć imienia, którego dźwięk sprawiał Lennanowi tyle bólu. – Zawsze, kiedy sobie o niej przypomnisz, zmienia się wyraz twojej twarzy. Jesteś przez nią smutny. Nienawidzę jej za to.
W chwili, gdy Lennan spojrzał w ciemne, niemal czarne oczy brata, pomyślał, że matka nie mogła wybrać dla chłopca lepszego imienia. Aidan rzeczywiście był płomieniem. Ale nie ogniem, który niszczył wszystko na swojej drodze i niósł ze sobą nieszczęścia. Był płomykiem nadziei i dobrego nastawienia do życia, którym zarażał wszystkich wokół. I chociaż Lennan nie pochwalał nienawidzenia Laveny, bo sam wciąż ją kochał, słowa wypowiedziane przez chłopca wyzwoliły w nim jakieś nieznane dotąd uczucia.
No i co to złamane serce robi z człowiekiem? Mężczyzna wtedy od razu mięknie, pomyślał Lennan z lekką irytacją. Nie lubił czuć się słaby.
Miał ochotę mocno przytulić Aidana, ale to już zdecydowanie nie było zachowanie typowe dla mężczyzny. Nawet młodszy brat jako „prawie mężczyzna” mógłby poczuć się skrępowany.
Lavena… Ciekawe, co w tej chwili robiła… Może siedziała w swoim domu i coś wyszywała. Albo przesiadywała w ogrodzie. Zawsze lubiła kwiaty…
To był chyba kolejny czynnik motywujący do spotkania z Deirdre – Lennan musiał za wszelką cenę odwrócić swoje myśli od ukochanej. A kto mógł w tym lepiej pomóc niż dziewczyna, która była inna niż wszystkie inne? Chociaż może Lennan zbyt pospiesznie oceniał swoją nową znajomą. W końcu rozmawiali tylko raz…
– Będziemy musieli zaraz wracać – powiedział, rozkoszując się ostatnimi chwilami w jaskini.
– Czemu? – jęknął Aidan.
– Muszę naprawić ścianę w izbie.
– Ale będziesz miał całe popołudnie – naburmuszył się chłopiec.
– Nie będę miał. Muszę coś jeszcze załatwić wieczorem.
Całe szczęście, że Aidan był zbyt zajęty dąsaniem się, by wypytywać o szczegóły. Lennan nie miał pojęcia, jak wytłumaczyłby się z drugiej tego dnia wyprawy do lasu.
Deirdre czuła lekki niepokój, kiedy wychodziła z domu. Blair nie pytała, gdzie jej córka się wybiera. Wystarczyło, że spojrzała jej w oczy. To niezwykłe, że matka czasami potrafi odgadnąć myśli swojego dziecka. Póki jednak Deirdre nie słyszała choćby słowa protestu, nie przejmowała się tym, co Blair sądzi o kolejnej wyprawie do lasu. Zresztą matka i tak nic by nie zdziała. Co najwyżej Deirdre wymknęłaby się z łukiem w środku nocy.
Chociaż nie, tak właściwie wcale by tego nie zrobiła. Może i czasem sprzeciwiała się rodzicom, ale nie miała tyle odwagi co Cahan. Czasami bardziej przypominała płochliwą Kiarę, ale rodzice na szczęście nie byli tego świadomi.
Wciąż zastanawiała się, czy zastanie Lennana w umówionym miejscu. W końcu jaką miała pewność, że rzeczywiście się pojawi? Zresztą z każdą kolejną chwilą coraz bardziej w to wątpiła. Wciąż pamiętała, jak chłopak próbował ją zbyć.
Przed wejściem do lasu podeszła do drzewa o szerokim pniu. Tam, pod poplątanymi korzeniami, spoczywał jej łuk i kołczan. Oczywiście mogła je trzymać w domu, ale z początku obawiała się, że matka zabierze te przedmioty na zawsze. Potem, kiedy już przyzwyczaiła rodziców do myśli, że chodzi na polowania, dotarło do niej, że ciągnięcie zwierzęcia do domu jest łatwiejsze, kiedy nic nie obija się o plecy. Poza tym, jeśli miała zachować dyskrecję, łatwiej to było robić bez dodatkowego balastu w postaci łuku i kołczanu.
Choć tym razem nie wybierała się na polowanie, nie chciała ryzykować, że tak długa wyprawa okaże się bezowocna. Jeśli Lennan by się nie pojawił, przynajmniej mogłaby coś ustrzelić. Poza tym nie sprawiałaby wrażenia osoby, która wyczekiwała z zapartym tchem na spotkanie chłopaka z Mór. Mogłaby udać, że przyszła w umówione miejsce tylko przy okazji, podczas polowania.
Nie wiedziała, czemu właściwie zachowuje się w taki sposób. To nie tak, że chciała uchodzić za oschłą, bezuczuciową dziewczynę. Wręcz przeciwnie, przy niektórych ludziach wręcz na siłę udawała wrażliwą. Czasami samej siebie nie rozumiała. Momentami zachowywała się tak irracjonalnie…
Po drodze do Teorainn nie natknęła się na żadne zwierzę. Tym razem za głośno stawiała nogi. Zazwyczaj wydawało się, że Deirdre wychowała się w lesie, bo przemierzała kolejne mile bez najmniejszego szmeru. Tego dnia była tak podenerwowana, że co chwilę jakaś gałązka łamała się pod jej bosą stopą, a kołyszące się przy kołczanie buty kilka razy uderzyły w pobliskie drzewa, płosząc ptaki.
Im bardziej zbliżała się do miejsca, w którym dwa dni wcześniej spotkała Lennana, tym bardziej nie mogła się nadziwić własnej naiwności. Skąd w niej taka wiara w jakiegoś obcego człowieka i w słowa Cahan, która nawet nie widziała bruneta na oczy? Nie przyszedł. Nie zjawił się. Dziewczyna jakiś czas rozglądała się wokoło, mając nadzieję, że po prostu pomyliła miejsce. Ale nie, niedaleko dostrzegła strzałę, która odbiła się od granicy, gdy dwa dni wcześniej polowała na sarnę. Leżała kilka łokci od jej bosych stóp. Lennana za to nigdzie nie było.
– Kto by pomyślał, że mogę być tak naiwna – powiedziała na głos. Nie przejmowała się tym, że wypłoszy zwierzęta. Jeśli jakiekolwiek znajdowały się w pobliżu, to i tak przegoniła je swoimi nieporadnymi ruchami. – Sądziłam, że jakiś burkliwy chłopak będzie zachwycony perspektywą ponownego spotkania.
Odwróciła się plecami od granicy, poprawiła pasek kołczanu, który nieco obsunął się z ramienia i podwinęła sukienkę, aby nie plątała jej się między nogami. Powoli zaczęła iść przed siebie, pragnąć zapomnieć o uczuciu zawodu, przysięgając w duchu, że już nigdy nie okaże się taka głupia.
– Szczerze mówiąc sam jestem zdziwiony, że przyszedłem. – Nieoczekiwanie za jej plecami rozbrzmiał ten niezwykle piękny głos. Odwróciła się powoli, w oszołomieniu.
– A więc jesteś – odezwała się z trudem.
– Jestem – potwierdził beztrosko.
Tym razem Lennan wyglądał zupełnie inaczej niż podczas ich pierwszego spotkania. Nie zmienił się co prawda jego ubiór, bo koszula znów niedbale wystawała ze spodni i odsłaniała umięśniony tors. Zmieniła się za to postawa i wyraz twarzy chłopaka. Deirdre nie miała już przed sobą burkliwego i nieco zagubionego człowieka, ale kogoś, komu po twarzy błąkał się krzywy uśmieszek.
Stał przed nią z rękami w kieszeniach i lekko unosił brew. Deirdre nie wiedziała, czy robi to nieświadomie, czy może to reakcja na jej zachowanie. Spojrzała odważnie w ciemne oczy, które lekko błyszczały w nikłym świetle przedostającym się przez gęste gałęzie drzew.
W tym momencie mogła odpowiedzieć na pytanie, którego poprzedniego dnia zadała jej jedna z przyjaciółek. Lennan zdecydowanie był tak przystojny jak Oisin. W jej mniemaniu nawet bardziej, ale wcale nie ze względu na kształt kości policzkowych i kolor oczu. Bardziej dlatego, że był zupełnie inny niż wszyscy jej adoratorzy. No i miał trochę ciemniejszą karnację. W Ádh to było niespotykane, a Deirdre uwielbiała odmienność. Lennan niewątpliwie musiał się cieszyć powodzeniem u kobiet. Gdyby należał do klasy pierwszej, całe Mór chciałoby go poznać. O ile zachowywałby się tak jak w tamtej chwili, a nie jak przy ich pierwszym spotkaniu, bo swoją burkliwością mógł skutecznie odstraszyć każdą, nawet bardzo upartą damę.
– Zawsze rozmawiasz sama ze sobą? – zapytał. Deirdre zdecydowanie nie podobał się wyraz jego twarzy.
– Nie – odpowiedziała oburzona. – Tylko czasami, kiedy się zamyślę… A co, masz mnie za szaloną dziewczynę?
– Nie wiem – odpowiedział, czym jeszcze bardziej ją zirytował. – Wiesz, do tej pory żadna nie próbowała mnie zastrzelić z łuku i nie wymachiwała mi sztyletem przed twarzą, bo wypłoszyłem jej sarnę.
Deirdre podeszła tuż do granicy. Patrzyła odważnie w twarz chłopaka. Taki podobał jej się o wiele bardziej. Nie nazwałaby go pewnym siebie. Jego postawa wynikała raczej z nieprzejmowania się tym, co jakaś dziewczyna z Ádh może o nim pomyśleć. Poza tym był nieco bezczelny, dokładnie jak ona. Ale kto wie, czy to nie jedynie chwilowa zmiana, skoro dwa dni wcześniej wydawał się zupełnie innym człowiekiem.
– Widzę, że tym razem humor ci dopisuje.
– Po prostu miałem przyjemny dzień. Pomogłem trochę w domu i spędziłem czas z bratem.
– To rzeczywiście powód do radości – przewróciła oczami. – A więc masz rodzeństwo?
– Jak prawie każdy w dzisiejszych czasach. Mój brat ma na imię Aidan i jest osiem lat młodszy. Próbuje za wszelką cenę udawać dojrzalszego niż w rzeczywistości i przez to wszyscy się nim zachwycają. Ale zanim zacznę opowiem więcej, mam do ciebie pytanie. Czy wszystkie zamożne dziewczyny biegają po lesie z łukami?
– Oczywiście, że nie – westchnęła. – Ale pewnie wiele z nich ma jakieś inne tajemnice. Po prostu wiedzą, komu trzeba płacić i którymi drogami chodzić, żeby całe miasto nie huczało od plotek. Ale nie sądzę, żeby wiele osób miało takie zainteresowania jak ja. Większość dziewczyn woli siedzieć w domu i gotować albo coś wyszywać.
– No właśnie. Ty jesteś zupełnie inna. Czemu? Próbujesz się buntować? Chcesz zrobić wszystkim na złość? Pierwszy raz widzę dziewczynę, która wygląda, jak leśny elf. Ta przepaska i łuk na ramieniu… I w dodatku chodzisz boso…
Zmrużył oczy, jakby naprawdę go to interesowało. Deirdre poczuła się nieco zagubiona. Zaledwie dwa dni wcześniej odniosła wrażenie, że Lennan nie chce mieć z nią nic wspólnego, a teraz nagle pragnął ją poznać?
– Nie wiem, czy się buntuję. Wydaje mi się, że po prostu nie umiem się wpasować w tłum. Chodzę na te wszystkie przyjęcia, bo ludzie z klasy pierwszej tak robią. Jestem tam, rozmawiam, ale to nie do końca jest życie, jakiego pragnę. Po prostu nie wyobrażam sobie, że do końca swoich dni będę wyszywać, gotować i zrywać kwiaty. A gdzie w tym jakaś przygoda, jakaś odmienność? Wszyscy robią dokładnie to samo…
Lennan westchnął i usiadł na trawie. Po chwili wahania Deirdre zrobiła to samo. Właściwie to był całkiem dobry pomysł. Nie miała pojęcia, jak długo będą rozmawiać, poza tym oboje czuli się dzięki temu swobodniej. Kątem oka przyglądała się ubraniu chłopaka. Ciągle nie mogła oderwać wzroku od rozpiętej koszuli. Żaden mieszczanin nie ubierał się w ten sposób, dlatego ta inność tak ją fascynowała.
– A więc, łuczniczko z dobrego domu, powiedz mi, co robisz, kiedy nie wymykasz się do lasu?
– Zazwyczaj spędzam czas z przyjaciółkami. No i często chodzę z rodzicami na przyjęcia. No i czasami też gram na harfie…
– A więc leśny elf lubi jeszcze harfę… Czemu wcale mnie to nie dziwi?
Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. Chłopak odwzajemnił jej spojrzenie i się uśmiechnął. Był zupełnie inny niż osoba, którą Deirdre widziała dwa dni wcześniej. Teraz wydawał się odprężony i miał w sobie jakiś urok. Dziewczyna bez trudu mogła sobie wyobrazić, że właśnie w ten sposób zdobywa serca wszystkich mieszkanek Mór.
– Ale to chyba ja miałam zadawać pytania – przypomniała sobie nagle. – Niby nic nie chciałeś wiedzieć o moim świecie i w ogóle mieć ze mną do czynienia, a teraz co chwilę o coś wypytujesz.
– Och, przepraszam – uniósł ręce w obronnym geście. – Znów zachowujesz się jak prawdziwa wojowniczka. Dobrze, że oddziela nas Teorainn, bo bałbym się o własne życie.
Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Powoli zaczynała lubić tego chłopaka. Dwa dni wcześniej obawiała się, jak może wyglądać ich rozmowa. Sądziła, że Lennan będzie odpowiadał krótkimi zdaniami, mrucząc coś pod nosem, ale teraz zanosiło się na interesującą znajomość.
Lennanowi dopisywał humor. Nie wiedział, co było tego przyczyną. Przecież spędził dużo czasu na rozmyślaniach o Lavenie. Zresztą jak każdego dnia. Jednak w jakiś sposób jego domowy płomień, Aidan zdołał nieco rozświetlić ponury dzień. W dodatku matka ugotowała pyszny obiad, kiedy Lennan zajmował się wymianą desek. W domu doświadczał tyle miłości, że choć jego serce wciąż pozostawało złamane, nie czuł się wcale aż tak źle.
No i była też Deirdre. Chociaż nigdy by się do tego nie przyznał, powoli zaczęła go cieszyć ta znajomość. Dziewczyna stanowiła urozmaicenie codzienności, a jednocześnie znajdowała się za Teorainn. Nie mogła go zranić, bo należeli do innych światów.
Deirdre zadziwiała go z każdą chwilą. Była piękna i odważna, ale przede wszystkim miała dziwne zainteresowania. Mogłoby się wydawać, że w głębi ducha wolałaby urodzić się mężczyzną. Lennan czasami spotykał buntowniczki marzące o przywdzianiu spodni i wyprawie na polowanie. Ale Deirdre nie do końca je przypominała. Grała na harfie, a przecież to uchodziło za niezwykle kobiece. Mężczyznom zazwyczaj brak wyczucia, struny trzeba gładzić, delikatnie pociągać palcami. To wymaga cierpliwości i niezwykłej wrażliwości. Poza tym gdyby Deirdre była taka jak inne zbuntowane dziewczyny, nie nosiłaby kobiecych sukni, które podkreślały wąską, trochę za wąską talię i powiewały wokół smukłych nóg. No i nie biegałaby po lesie z taką gracją i zwinnością, ale stąpała ciężko jak każdy młodzieniec.
Kim właściwie była Deirdre? To pytanie zaczęło nurtować Lennana. Właśnie dlatego zamiast opowiadać o własnej krainie, bo przecież po to się spotkali, starał się poznać ciemnowłosą dziewczynę. Widział, że irytowała się, kiedy się z niej podśmiewał. Nie mógł nic na to poradzić. Zdumiewało go, że tak delikatna istota dwa dni wcześniej próbowała go zastrzelić z łuku i doskoczyła do sarny ze sztyletem. A teraz jak gdyby nigdy nic opowiadała o życiu klasy pierwszej, a gdy wspominała o harfie, w jej oczach pojawiało się rozmarzenie.
Cieszył się, że ponownie się spotkali. Sądził, że odbędą krótką rozmowę i wtedy dotrze do niego, że popełnił ogromny błąd. Tymczasem było wręcz przeciwnie. Rozłożył się wygodnie na trawie i próbował zgłębić tajemnicę, jaką była cała osoba Deirdre.
– No dobrze, a więc wasza wioska wygląda zwyczajnie? – upewniła się dziewczyna. – Połowę Margadh po stronie Mór otaczają domy klasy pierwszej, na wschód od nich klasa średnia, a po drugiej stronie klasa trzecia? I dalej pola uprawne, las, góry… – w zamyśleniu rysowała palcem po ziemi, starając się stworzyć mapę. – A więc wasza cześć jest po prostu odbiciem Ádh.
– Na to wygląda. Nie zapominaj, że to kiedyś była jedna kraina.
– Tak, wiem, wiem – zirytowała się. Momentami bardzo przypominała dziesięcioletniego Aidana. – Nie rozumiem, czy u was naprawdę wszystko jest dokładnie takie samo? Ubieracie się tak samo, macie takie same rozmieszczenie domostw i ukształtowanie terenu. No może z tym wyjątkiem, że u nas klasa średnia próbuje upodobnić się do klasy pierwszej. Nigdy nie nosiliby w ten sposób koszuli…
– U nas też nie. Powiedzmy, że jestem dosyć wyjątkowy – uśmiechnął się Lennan. – Dziewczynom klasy średniej się to podoba. No i cenię sobie wygodę. Jak widzisz, mamy ze sobą trochę wspólnego.
– Świetnie, a więc nawet ubiór macie taki sam.
Dziewczyna nagle się zasmuciła. Opuściła ramiona i kompletnie nie dbając o dobre maniery, położyła się na brzuchu na trawie. Podparła smętnie głowę rękami, a w długie, ciemne włosy powczepiały się fragmenty ściółki. Przepaska na głowie nieco się przekrzywiła. Deirdre przestała być buntowniczką i nagle wydawała się po prostu dziewczyną pozbawioną woli walki.
– Co się stało? – zdziwił się Lennan.
Długo milczała. W pewnym momencie chłopak zaczął nawet sądzić, że na tym skończy się ich rozmowa. Może dziewczyna miała zamiar oznajmić, że popełnili błąd i dalsza znajomość nie ma sensu. Ale w końcu spojrzała mu prosto w oczy. W jej tęczówkach dostrzegł zrezygnowanie i takie pokłady smutku, że jej imię nagle idealnie zdawało się do niej pasować. Deirdre – uosobienie rozpaczy.
– Po prostu sądziłam, że jest u was coś innego. Wiesz, czasami mam po prostu dosyć. Wszyscy są tacy sami, żyją według jakichś schematów. Dziewczynka rodzi się i już wiadomo jak będzie wyglądały jej dalsze losy – nauka etykiety, szukanie odpowiedniego kandydata na męża, a potem już tylko wychowywanie dzieci. A świat wciąż ten sam. Mam dosyć naszej krainy. Tutaj wszystko jest takie idealne! Każdy wschód słońca, nawet każda ulewa jest piękna. Chciałabym poczuć, że coś może być skalane, wybrakowane. Albo chociaż, żeby coś się zmieniało. Kiedy byłam mała, bawiłam się w szukanie drzwi do Mór, bo sądziłam, że u was wszystko jest inne, lepsze. Dlatego chciałam, żebyś tu dzisiaj przyszedł. Sądziłam, że skoro nie mogę żyć w tym piękniejszym, bo nieidealnym świecie, to chociaż będę żyła opowieściami o nim. Ale wychodzi na to, że Mórto po prostu drugie Ádh i teraz to wszystko straciło sens.
Dziewczyna zamilkła, a Lennan nie miał pojęcia, co mógłby odpowiedzieć. Zdumiewające, że on czasem miewał podobne myśli. Oczywiście nie zastanawiał się nigdy nad Ádh, ale poszukiwał tej inności, oderwania od monotonii. Pragnął, żeby świat się zmieniał, żeby bywały dni lepsze i gorsze. Co prawda jego serce doświadczało wzlotów i upadków, ale to była jedynie zmienność emocji, która nijak się miała do pozostałych ludzi i całego świata.
– Pewnie uważasz, że jestem głupia – westchnęła, kiedy nadal się nie odzywał. Zaczęła powoli podnosić się z ziemi, najwyraźniej zamierzając odejść.
– Nieprawda – szybko zaprotestował. – Nie mogę w to uwierzyć, ale po części się z tobą zgadzam.
– Ja też jestem zdziwiona – uśmiechnęła się w odpowiedzi. Było to jedynie uniesienie kącików ust. Oczy nadal pozostawały smutne. Znów położyła się na trawie. – A więc, Lennanie, opowiedz mi o swoim bracie…
Ja tam kocham to Twoje opo, więc mogłabym czytać je nawet przez 4 lata ;D
OdpowiedzUsuńNie jestem zdziwiona, ze Lennan przyszedł. Właściwie to nic mnie nie zdziwiło XD
Bardzo podobał mi się rozdział :) był miły i spokojny i towarzyski, że tak to ujmę.
Obydwoje zaczęli się sobą fascynować, co mnie niezmiernie ucieszyło :3 uwielbiam pączkujące romanse (trochę dziwnie to zabrzmialo hehe ). Ciekawa jestem bardzo następnego rozdziału, w którym to zapewne Deirdre opowie wszystko swoim przyjaciółką. Kiara na 100% zaczbie fantazjowac o zakaznym romansie ;P mam rację? A Cahan? Hm... Tu będzie dla mnie zaskiczeniem bo pojęcia nie mama co ona na to ;)
Czy Deirdre zabierze kiedyś przyjaciółki na spotkanie z Lennanem? Intryguje mnie taka ewentualność ;3
Co do rozdziału to chyba na tyle... A, nie. Jednak, nie. Kocham Aidana ^•^ Płomień pasuje do niego idealnie :D on nie jest słodki on jest młodym przystojnym młodzieńcem, w którym kocha się każda 10-latka i 17-latka (ja XD) a najlepsze hm... najmilsze (to chyab odpowiednie określenie) jest to, że Aidana łączy ze swoim starszym bratem piękna więź :) mimo, że chłopczyk jest od niego młodszy osiem lat to widać/wydaje mi się, że Lennan może z nim porozmawiać o wszystkim :)
A czy opowie mu o swojej koleżance z zagranicy?
Strasznię zazdroszcze Ci wyczucia w pisarstwie. Masz piękny styl, płynnie się czyta. Wszytko jest dobrze, wspaniale wręcz zobrazowane, nie tylko miejsca, ale i emocje oraz odczucia :)
Tylko pozazdrościć talentu ;)
Kiedy następny post?! Niecierpliwie się aby go przeczytać :P
Pozdrawiam serdecznie i duużooo, duużooo weny na nowe opowieści ;)
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
Przeczytałam. Chyba najbardziej podobał mi się ten post (rozdział... skrzywienie zawodowe), ponieważ strasznie dużo tutaj emocji, a ja, ponieważ lubię badać ludzką naturę, uwielbiam również emocje. Przygoda przygodą, bez zrozumienia bohatera nie można mówić o dobrej historii, a sztuką jest takie przedstawienie rozważań bohatera, żeby zaciekawić. Ty mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńI jaki moment na zakończenie rozdziału! Dlaczego, dlaczego mi to robisz. chętnie poznałabym już teraz opowieść o bracie Lennana, a tu bam!, muszę czekać do kolejnego wpisu. Ale to nic, emocje dobra rzecz, ale nie przesadzajmy, bo potem nie zasnę.
Do następnego! :)
Zdecydowanie jest to mój ulubiony rozdział! Cudo!!!
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że oboje wybiorą się na spotkanie w umówione miejsce, ale nie sądziłam, że ich rozmowa przybierze taki obrót. Znaczy się, że będzie tak przyjemna, no i ciekawa. Cóż za pierwszym razem jakoś nie wyglądało na to, aby wszystko mogło wyglądać tak kolorowo. Tutaj jednak się okazuje, że ta dwójka w bardzo szybkim tempie zaczęła się dogadywać. A wystarczyło tylko zmienić nastawienie Lennana. Zdecydowanie problem leżał po stronie tego chłopaka i jego nastroju. Gdyby ostatnim razem nie zachowywał się jak burkliwy ponurak, to mogłoby być podobnie.
Bardzo podobało mi się, kiedy chłopak dogryzał Deirdre. Miałam normalnie cały czas uśmiech na ustach. W sumie na samą myśl o tym, znów on rozkwita na mojej twarzy. Mam nadzieję, że to normalne, bo chyba będę musiała zadzwonić po lekarza? Ha ha ^^
Wiesz co? Nie spodziewałam się, że jesteś już tyle rozdziałów do przodu. A więc ta historia będzie sobie liczyć ich około 40? Na tą myśl też na ustach błąka mi się uśmiech. Szczerze powiedziawszy zastanawia się, jak sama bym się czuła, gdybym miała taki zapas historii do publikacji. Póki co piszę i dodaję... Może też kiedyś będę miała choć jeden rozdział do przodu? Takie tam malutkie marzenia :)
Cieszy mnie, że kolejne notki mogą pojawiać się częściej. Będę na nie czekać! No to kiedy mogę spodziewać się najbliższej? Hah... Pozdrawiam i życzę weny! No i czekam :)
Gdyby Lennan znów był taki burkliwy, z pewnością rozmowa wyglądałaby inaczej. Wtedy Deirdre też nie byłaby taka miła, ale skoro chłopak zmienił nastawienie, mogli nawiązać porozumienie.
UsuńLennan rzeczywiście zdołał się odprężyć aż w takim stopniu, że nawet potrafił dogryźć Deirdre. Nie onieśmielił go jej wygląd ani wyższe pochodzenie, chociaż normalnie powinien ją traktować z szacunkiem, a nie jak równą sobie.
Jestem bardzo do przodu z rozdziałami, bo ta historia ciągnie się za mną już od ponad roku. Porzuciłam ją kilka miesięcy temu, uznając, że jednak nie ma sensu tego ciągnąć, ale po jakimś czasie wróciła mi ochota na pisanie i wzbogaciłam wszystko o nowe zdarzenia, także teraz naprawdę jestem coraz bliżej końca.
Wiesz co szczególnie mi się tutaj spodobało? Przechadzka braci po lesie. Ot, niby nic niezwykłego, a ile informacji może to dostarczyć o bohaterze! Widać tutaj tą troskę u Lennana, opiekuńczość jak również tą zwykłe-niezywkłą braterską więź. :)
OdpowiedzUsuńPo części nie spodziewałam się, że Lennan faktycznie zdecyduje się na spotkanie z Deirdre. No ale ciągnie swój do swego... ;) Oboje są ciekawscy (dziewczyna raczej bardziej :D) swoich krain jak również samych siebie. Jednak widać, że Deirdre liczyła na jakieś ekscytujące wiadomości zza Teorainn, a rzeczywistość pokazała, że nie ma tutaj nic wyjątkowego i innego.
Czyli w sumie masz już wszystko napisane, całą książkę? Szacunek :) Od jak dawna ją piszesz?;) Masz już 35rozdziałów i jeszcze 6 musisz dokończyć, więc w zasadzie 41 rozdziałów? Jedyne co mogę to powiedzieć to WOW. ;)
Pozdrawiam!
No tak, właściwie źle to ujęłam, chodziło mi o to, że wtedy był smutny takj bardzo, że zakrywało to inne cechy jegio charakteru, ale trudno mu się dziwić, gdyż nadal mocno przezywa rozstanie z dziewczyną. Cieszę się bardoz, że wysyłasz opowiadania do wydawnictw, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie:) zapraszam Cię serdecznie na nowość u mnie ;)
OdpowiedzUsuńPojawienie się Lennana absolutnie mnie nie zdziwiło, ale o tym za chwilę :)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba więź między Aidanem i jego starszym bratem - widać, że niesamowicie się kochają i jeden za drugim wskoczyłby w ogień. To fantastycznie, że Lennan zabiera braciszka na wyprawy po lesie, dzięki czemu młody może obejrzeć tyle pięknych miejsc, a przy okazji obaj po prostu spędzają ze sobą czas, zbliżając się do siebie jeszcze bardziej. Uwielbiam takie relacje :) Co prawda ja z moimi braćmi po lesie nie hasam, ale tak samo oddałabym za nich życie i wiem, że oni za mnie też. Dlatego czytanie o miłości między rodzeństwem zawsze sprawia, że jest mi tak ciepło na sercu. Fajnie, że pamiętasz o czymś takim i nie skupiasz się wyłącznie na jednym wątku :)
Jestem bardzo ciekawa szczegółów relacji Lennana i Laveny. Rozpacz, jaką nosi w sobie chłopak, była bliska żałobie po śmierci, ale z jego rozmyślań jasno wynika, że ukochana gdzieś jest i najprawdopodobniej ma się całkiem dobrze. Czyżby Lavena zostawiła go po prostu dla innego? Najpierw namieszała mu w głowie, a ostatecznie związała się z drugim mężczyzną? Bo niezaprzeczalnie coś między nimi było. Nie wiem, może Lavena tylko udawała uczucie... Albo ktoś ją zmusił do porzucenia Lennana. Opcji jest naprawdę dużo, także jestem zmuszona czekać, aż to Ty odkryjesz dalsze karty.
Och, coś mi się wydaje, że Lennan i Deirdre wiele się nauczą od siebie nawzajem :) Co prawda nie jest to wiedza, jakiej oczekiwała Deirdre, bo jak widać Mór niezbyt różni się od jej małej ojczyzny, ale coś mi się widzi, że to wzajemne poznawanie się i zwyczajna rozmowa o zainteresowaniach sprawią, że oboje będą pochłonięci bez reszty i spędzą w lesie jeszcze niejeden dzień. Chociaż Lennana polubiłam od "pierwszego czytania", to trzeba przyznać, że jego dobry nastrój w tym rozdziale przekonał mnie do niego jeszcze bardziej. Deirdre również wydała się bardziej zaintrygowana, chociaż chłopak przyciągnął ją do siebie już wcześniej. Także strasznie się cieszę, że Lennan postanowił porzucić niekończące się rozmyślania o Lavenie i pokonać kolejną drogę do lasu na spotkanie z szaloną elfką lubiącą grać na harfie :D Tylko atmosferę trochę psuje mi fakt, że Deirdre powiedziała o swojej nowej znajomości przyjaciółkom. Niby ufa Cahan i Kiarze, ale przecież nigdy nie wiadomo, co się stanie, a gdyby do uszu Blair dotarła choćby najmniejsza pogłoska, że jej córka spotyka się po kryjomu z kimś z Mór, to wpadłaby w prawdziwy szał. Uch, jak ja nie znoszę tej kobiety. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się po myśli głównej bohaterki i nadal będzie mogła wymykać się do lasu :)
Piękne opowiadanie, naprawdę, jestem zachwycona z każdym rozdziałem coraz bardziej. Czekam zatem na ciąg dalszy!
No wreszcie jestem! ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że bardzo podobał mi się ten rozdział. Byłam ciekawa jak się będą układały relacje Lennana i Deirdre , no i przede wszystkim czy chłopak przyjdzie na to spotkanie. Niby było to w pewien sposób oczywiste, bo jak inaczej miałby się rozwijać ich wątek, ale z drugiej strony nie mieliśmy przecież pewności, co wymyślisz;D Nie byłam zaskoczona tym spotkaniem, ale jego przebiegiem już trochę tak. Przede wszystkim zdziwiło mnie to jak Lennan zaczął otwarcie o sobie mówić. Już na samym początku rozmowy wyznał, że ma brata i zaczął o nim opowiadać, a tego się nie spodziewałam. Wyglądał m raczej na kogoś skrytego, trochę wycofanego z życia, a tutaj taka otwartość...
Podobała mi się ich rozmowa, bo wyszła Ci bardzo naturalnie, a przy okazji ciekawie. Widać, że nie bardzo wiedzieli jak zacząć, a jednocześnie dobrze się ze sobą czuli. Myślę, że to ma szansę rozwinąć się w coś więcej (nie mówię od razu o miłości, choć podejrzewam, że prędzej czy później się w sobie zakochają). Nadają na tych samych falach i mimo iż pozornie bardzo się różnią, to tak naprawdę mają podobne cele i pragnienia. Jestem pewna, że zainicjują następne spotkanie, a potem następne. To taka trochę zakazana znajomość, więc już zacieram rączki;D Przede wszystkim świetne jest to, że nie muszą nic przed sobą ukrywać. W swoich światach nie zawsze mogą tak otwarcie mówić o tym co robią, co myślą i czego pragną, a między sobą nie muszą niczego ukrywać. Deirdre jak gdyby nigdy nic łazi przy nim z łukiem i bez butów, on odpina sobie guziczki w koszuli i luzik:D Już na samym początku znajomości są ze sobą szczerzy, a to naprawdę dobrze wróży;)
Pozdrawiam! ;*
PS Podobał mi się ten fragment z koszulą odsłaniającą tors;D Ciekawa jestem kiedy Deirdre zacznie płonąć na taki widok:D
Zaczęłam od tego rozdziału i raczej muszę wrócić do poprzednich ;) Podoba mi się Twój styl (i tu pytanie za 100%! Czy Ty aby nie jesteś Vivienne z onetu?) Historia niezwykła, nietypowa i intrygująca. Bardzo podoba mi się jak wszystko opisujesz, przez to można jeszcze lepiej wczuć się w sytuację głównych bohaterów. Lennan przyszedł na spotkanie, chociaż chyba bardziej zastanawiające było to czy Deirdre się pojawi. Widać lubią ze sobą spędzać czas i otwarcie ze sobą rozmawiają. Czuje, że ich historia będzie coraz ciekawsza. Po za tym podobają mi się relacje braterskie Lennana i Aidana :D
OdpowiedzUsuńPostaram się przeczytać wcześniejsze rozdziały i to jak najszybciej.
Pozdrawiam Faith/Kathy
Wszyscy zachwycają się Aidanem. Bardzo się cieszę, bo ja też go uwielbiam :))
OdpowiedzUsuńO prawdziwej miłości niestety nie jest tak łatwo zapomnieć, nawet jeśli bardzo się tego pragnie.
Oczywiście, że to nie ostatnie spotkanie. Będzie ich więcej!
Bardzo lubię Aidana, ogólnie to imię jest piękne i cudowne, chłopiec również. To taki pozytywny duch, który swoją energią potrafi zarazić nawet tych najsmutniejszych, na przykład Lennana. Bardzo podobał mi się opis ich zabaw, był taki beztroski. Przypomniało mi się nawet moje dzieciństwo :) Cudownie to przedstawiłaś.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się tego, że Lennan przyjdzie na spotkanie, ale tylko ze względu na to, iż inaczej historia nie mogłaby się dalej ciągnąć. Ich rozmowa za to wyglądała nieco inaczej niż to sobie wyobrażałam. Wydawało mi się, że to Deirdre będzie zadawać pytania, a nie on. Zdziwiło mnie to, ale w pozytywnym sensie.
Zarówno on, jak i ona są wyjątkowi, odstają od społeczeństwa i właśnie to stopniowo zaczyna ich do siebie zbliżać. Tylko ta świadomość, że rozdzielająca ich granica uniemożliwi im prawdziwe spotkanie... nie mam bladego pojęcia, co wymyślisz, ale skrycie liczę na to, że oboje znajdą jakieś wyjście.
Pozdrawiam :*
Aidan nawet jeśli teraz jest przyjemnym płomieniem, to już widać, że jest w gorącej wodzie kąpany. Dzieci dorastają, a przy tym jak wszyscy inni ludzie się zmieniają i nigdzie nie jest obiecane, że będzie to zmiana na lepsze. Ja spodziewam się, że Aidan kiedyś wznieci niejeden pożar i to nie tylko w niewieścim sercu.
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie to spotkanie przy granicy. Trzy kobiety i jeden mężczyzna, wyglądający zupełnie tak jakby razem przyszli się odprężyć, odpocząć, pogadać, posłuchać lasu, a miedzy nimi bariera, która jest niewidoczna... Takie piękne, poetyckie było moje wyobrażenie.
Może i tak będzie, ale tego się nie dowiemy, bo ta historia skończy się, kiedy Aidan nadal będzie tylko rozbrykanym chłopcem.
UsuńI właśnie o to mi chodziło, także cieszę się, że masz podobne wyobrażenia do moich. Ale do takiego wspólnego spotkania to jeszcze daleko, póki co Deirdre będzie się widywać z Lennanem bez swoich przyjaciółek.