niedziela, 22 listopada 2015

# Teorainn: Rozdział 14.


           
Deirdre siedziała w pokoju, wpatrując się bezmyślnie w okno, kiedy usłyszała kroki na schodach i już po chwili w progu stanął Oisin spoglądający na nią z niepewnym uśmiechem.
Poderwała się z łóżka, nie za bardzo wiedząc, jak zareagować. Nie rozmawiali od czasu ich kłótni. Deirdre kilka razy zastanawiała się, czy przypadkiem nie doprowadzić do zgody, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiła.
 – Oisin – wykrztusiła w końcu. Nieczęsto zdarzało się, by brakło jej słów.
– Witaj, Deirdre. Dawno się nie widzieliśmy. – Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, w którym dziewczyna nie dostrzegła złości czy żalu. Chłopak wyglądał jak zwykle – przyjacielsko i bardzo spokojnie.
– Wiem, przepraszam. Powinnam cię była odwiedzić po naszej kłótni.
Usiadła z powrotem na łóżku i spuściła głowę. Czuła się zawstydzona i tym razem to nie była jedynie iluzja. W Ádh oczekiwano od dziewczyn kruchości, delikatności i bezbronności. Deirdre często jedynie udawała, tym razem jednak wyrzuty sumienia sprawiły, że jej głos naprawdę lekko drżał.
Oisin usiadł obok i objął dziewczynę ramieniem. Zesztywniała. Nie miała nic przeciwko dotykowi przyjaciela, ale świadomość, że dla niego to wszystko ma o wiele większe znaczenie, skutecznie powstrzymywała ją od bliskości.
– Daj spokój, Deirdre. Przecież to ja wpadłem w złość, więc to ja powinienem przeprosić. Właśnie dlatego przyszedłem.
Milczała. Oisin za każdym razem przepraszał, chociaż powinien czekać, aż to ona choć raz przyjdzie do niego. Dlaczego była taka bezwzględna? Czyżby bała przyznać się do błędu dokładnie tak jak matka? Czy naprawdę nigdy nie mogła powiedzieć „przepraszam”?
Poczuła ogarniający ją smutek i powoli przytuliła się do Oisina. Nieczęsto sobie na to pozwalała, ale przytłoczyły ją wszystkie tajemnice, jakie ukrywała przed ludźmi, ciągłe dążenie do sprostania wymaganiom matki. Chciałaby, żeby mogli tak trwać w nieskończoność – ona z głową wtuloną w jego pierś, a on z twarzą w jej włosach.
– Wszystko w porządku, Deirdre? Martwię się. Ostatnio często jesteś smutna…
Chciała powiedzieć, że zawsze taka była. No może nie licząc czasów, gdy miała zaledwie kilka lat i zwyczajna zabawa z przyjaciółkami wydawała się spełnieniem marzeń. Odkąd zrozumiała, że życie nie na tym polega, nie potrafiła zaakceptować rzeczywistości. Zdawała sobie sprawę, że otrzymała wiele, że ma przyjaciółki i kochającą rodzinę, że może dostać praktycznie wszystko, co sobie wymarzy. Potrzebowała jednak miłości, akceptacji ludzi, która pozwoliłaby na wyprawy do lasu w świetle dnia, potrzebowała poczucia wolności i świadomości, że nie musi zachowywać się tak jak jej rówieśniczki.
– Nie, właściwie wszystko jest dobrze, ale to chyba bez różnicy – powiedziała cicho. – Nie powinieneś tu być – dodała po chwili milczenia. Pospiesznie wyplątała się z jego objęć i poderwała na nogi. – Czemu w ogóle mnie przepraszasz? Czemu zawsze to robisz? Miałeś prawo być zły i to ja powinnam prosić o wybaczenie. Dlaczego po raz kolejny wróciłeś, pokazując, że obojętnie, jak bezwzględnie cię potraktuję, ty i tak przyznasz, że to twoja wina? Nie chcę mieć pewności, że za każdym razem wrócisz, obojętnie, co zrobię. To ja powinnam cię teraz przepraszać, podczas gdy ty byś rozważał, czy mi wybaczysz!
W pewnym momencie zaczęła krzyczeć. Na pewno jej głos rozchodził się po całym domu, ale kompletnie jej to nie obchodziło. Służba zachowywała dyskrecję i zawsze udawała głuchą w takich sytuacjach.
Nagle wyrzuty sumienia przerodziły się w złość. Deirdre była wściekła, naprawdę wściekła. Oisin niezmiernie ją irytował. Czy naprawdę musiał być taki porządny, idealny pod każdym względem? Czy nie mógł raz zachować się niewłaściwie, tylko pozostawał taki nudny, pozbawiony osobowości? Przez myśl przemknęło jej, że pasowałby do Kiary. Mieli ze sobą wiele wspólnego.
– Ale Deirdre…
– Nie ma „ale”! Nie ma żadnego „ale”! Przepraszam cię, Oisin. Przepraszam, dobrze? I nie rób tak więcej, nie przychodź do mnie, kiedy to ja zawiniłam, tylko czekaj. Nie chcę się zmienić w kompletnie bezuczuciową osobę…
Poczuła wilgoć na policzkach i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że płacze. Podniosła rękę i ze złością starła z twarzy słone krople. Jeszcze tylko brakowało, żeby kompletnie się załamała. Pewnie musiała wyglądać koszmarnie z rozczochranymi włosami, czerwoną twarzą i spuchniętymi oczami.
Oisin podszedł do niej pewnym krokiem i znów zamknął w uścisku. Nie protestowała. Pozwoliła, by otoczył ją ramionami i przycisnął do swojej piersi. Starała się powstrzymać łzy i jak najszybciej się uspokoić.
– Nigdy nie będziesz kompletnie bezuczuciową osobą. Jesteś wrażliwa mimo tego, że to ukrywasz. Martwisz się o innych i grasz tak pięknie, jak potrafi tylko ktoś z ogromnym sercem. Rzeczywiście, nie powinienem za każdym razem do ciebie przychodzić. Zacznę postępować inaczej, skoro o to prosisz.
Spojrzała na niego oczami pełnymi łez. Cicho pociągnęła nosem, zdając sobie sprawę, że to na pewno nie dodaje jej uroku. Przy Oisinie nie musiała jednak być perfekcyjna.
– Dziękuję. Przepraszam, że mam tajemnice. Naprawdę wolałabym o wszystkim powiedzieć, ale nie mogę. Wierzysz mi? Nie chodzi o kwestię zaufania …
– Dobrze, rozumiem. Nie szkodzi. Ufam, że mówisz prawdę. Ale jeśli to się kiedyś zmieni i będziesz potrzebowała porozmawiać, to pamiętaj, że tu jestem, dobrze?
Deirdre powoli pokiwała głową, nadal patrząc Oisinowi prosto w oczy. W jego spojrzeniu dostrzegła bezgraniczną miłość i po raz kolejny dopadły ją wyrzuty sumienia. Pragnęła jakoś okazać swoją wdzięczność. Wspięła się na palce z zamiarem pocałowania Oisina w policzek. Zanim jednak spostrzegła, co się dzieje, chłopak odwrócił głowę i ich usta się spotkały.
Chciała się odsunąć, ale wtedy dotarło do niej, jak przyjemne są pocałunki. Do tej pory nie miała zbyt wielkiego doświadczenia w podobnych relacjach. Kiedy ostatnio całowała się z chłopcami, miała może z dziesięć lat i zrobiła to z czystej ciekawości. Chciała pozwolić trwać tej słodkiej chwili. Tak bardzo potrzebowała czyjejś bliskości i miłości. Starając się zagłuszyć głos w głowie, który kazał natychmiast się odsunąć, Deirdre zarzuciła chłopakowi ręce na szyję. On objął ją w talii i kiedy poczuła jego dłonie na swoim ciele, nagle rozeszło się po nim przyjemne ciepło. Skoro pocałunki z kimś, kogo się nie kocha były aż tak przyjemne, to jak cudowne musiały być te odwzajemniane przez ukochanego!
Odsunęli się od siebie dopiero po dłużej chwili. Oisin patrzył na Deirdre z radością i jeszcze większym uczuciem. Ona tymczasem błądziła wzrokiem po całym pomieszczeniu, nie za bardzo wiedząc, co uczynić. Najgorsza była świadomość, że gdyby mogła cofnąć czas, postąpiłaby dokładnie tak samo. Za bardzo podobały się jej pocałunki, by zrezygnowała z nich z powodu wyrzutów sumienia.
– Nawet nie wiesz, od jak dawna o tym marzyłem – wyznał Oisin. Deirdre wzdrygnęła się. Wiedziała. Wiedziała i to aż za dobrze.
– Oisinie, ale ja… Wiesz, że ja nie…
– Wiem – odpowiedział bez żalu czy rozgoryczenia. – Pewnie teraz zacznę cierpieć jeszcze bardziej. Nie szkodzi. Od tej pory do końca życia będę miał co wspominać. No chyba, że rzeczywiście weźmiemy ślub…
– Pewnie weźmiemy – skinęła głową Deirdre. Nie chciała robić chłopakowi zbyt dużych nadziei, ale istniały znikome szanse, że pozna tego jedynego w ciągu najbliższych dni. Do ponowienia oświadczyn nie pozostało zbyt wiele czasu.
Deirdre nie lubiła rozmyślać o ślubie, ale zdawała sobie sprawę, że Oisin okaże się najlepszym i najwierniejszym kandydatem na męża. Mimo tego za każdym razem, gdy wyobrażała sobie ich wspólne życie, czuła rozgoryczenie. Czy naprawdę do końca życia miała czuć się nieszczęśliwa?

~*~

Deirdre mocno namieszała Oisinowi w głowie i zdecydowanie ani jej, ani jemu nie wyjdzie to na dobre. Jest to trochę podobna sytuacja do tej po drugiej stronie Teorainn, choć są też pewne różnice. Lennanowi pocałunki z Breeną po prostu sprawiały przyjemność, a Deirdre chciała czuć, że komuś na niej zależy. Zresztą ocenę jej zachowania pozostawiam Wam. 


13 komentarzy:

  1. Ojej, to juz kobiec? Czy faktycznie było tak krótko, czy to moze dlatego, ze tak mi się podobało? Albo ze było jednowatkowo? No nic, trudno ;). Oisin jest bardzo wytrwały w swoich dążeniach. Faktycznie, trudno sie dziwić Deirde, ze zachowanie chłopaka Moze ja frustrować... Mnie tez by wkurzało. Ale zrobił wreszcie cos niegrzecznego, co odwrócił celowo głowę, aby pocałować Deirde w usta. Trudno sie dziwić, ze dziewczynie sie podobało, choc pewnie jakby pocałowała Leanna, to podobałoby sie jej o wiele bardziej. Bo ja myśle, Że oni sa sobie przeznaczeni, Hah. Zapraszam na zapiski-Condawiramurs na nowośc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział jest krótszy, bo najbardziej pasowało, by zakończyć go w tym momencie. Niektóre będą takiej długości. Chyba właśnie dlatego w sumie wyszło ich aż 41, ale bardziej podobało mi się takie rozdzielanie wątków, niż wsadzanie więcej akcji do jednego rozdziału, żeby był dłuższy.
      Oisin może być bardzo irytujący z tymi swoimi ciągłymi staraniami, ale z drugiej strony wciąż ma nadzieję, że Deirdre kiedyś go pokocha. No i jest dobrym przyjacielem, mimo wszystko. Chociaż to odwrócenie głowy raczej nie wskazywało na chęć zachowania jedynie przyjacielskich stosunków.

      Usuń
  2. Podziwiam Oisina. Mimo wahań ze strony Deirdre, mimo chęci by pozostali przyjaciółmi, pomimo tego wszystkiego - on nadal wierzy i darzy ją silnymi uczuciami.
    Z kolei Deirdre... Jak sama napisałaś pod rozdziałem: Chce poczuć, że komuś na niej zależy. Nie dziwię się takiemu zachowaniu, choć jest ono nie fair w stosunku do Oisina. No ale z drugiej strony on jest tego świadomy... Ech, to się nazywa dramat :-)
    Przy okazji nasunęło mi się małe podobieństwo pomiędzy Lennanem i Oisinem. Oboje zakochani są w kobietach, które nie żywią do nich większych uczuć. Różnica polega na tym, ze Lennanowi nie dane jest żyć z Lavena, z kolei Oisin ma jeszcze szanse u Deirdre.
    Rozdział krótszy niż dotychczasowe, ale za to zawiera dużo ważnych treści :-)
    Pozdrawiam, Sapphire :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, dość krótko, jak na Ciebie, droga Vivienne ;) Chciałam czytać dalej, a zorientowałam się, że już czytam Twój wpis pod rozdział xD
    Bardzo przyjemny rozdział. Rzeczywiście Deirdre troszkę mieszka w głowie Oisinowi. Mężczyzna nie przejmuje się tym, że jest raniony i pozwala sobie na ciosy ze strony dziewczyny. Muszę powiedzieć, że jest dość odważny i podziwiam tę jego determinację, no i to, że ma wciąż nadzieje, że Deirdre może być jeszcze jego żoną.
    "Skoro pocałunki z kimś, kogo się nie kocha były aż tak przyjemne, to jak cudowne musiały być te odwzajemniane przez ukochanego!" - uwielbiam to zdanie ^^

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście krótko, ale te ostatnie zdania wydawały mi się najlepszym momentem na zakończenie rozdziału.
      Myślę, że Oisin bardzo się przejmuje tym, jak traktuje go Deirdre, ale nie może jej zmusić do uczuć. Musi zadowolić się tym, że być może w przyszłości wezmą ślub i chociaż dziewczyna nie będzie go kochać, będzie mu wierna i wciąż będzie ich łączyła silna przyjaźń.

      Usuń
  4. Oisin... jest trochę jak Lennan. Myślę, że gdyby na miejscu Oisina był Lennan, a na miejscu Deirdre Lavenna, to sytuacja mogłaby wyglądać identycznie. Myślę, że Lennan mógłby idealnie zrozumieć to, co czuje Oisin i dlaczego zachowuje się w ten sposób. Dlaczego daje sobą pomiatać, przeprasza bez przerwy i robi wszystko, by D chciała z nim być. Tylko, że to przynosi odwrotny skutek. Jakby trochę ją olewał, był trochę "niezdobyty" to myślę, że D miałaby o nim całkiem inne zdanie. I nie dziwię się, że w końcu wybuchła. No bo ile można wytrzymywać z takimi ciepłymi kluchami? Ale z drugiej strony, żal mi go. Człowiek w miłości jest w stanie wiele zrobić i bardzo się zmienić.
    Ale ten moment z pocałunkiem był świetny. Pokazał D z takiej trochę egoistycznej strony, ale cóż. Każdy z nas taką ma ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiś taki krótki ten rozdział, a może to tylko moje wrażenie. W każdym razie podobało mi się. Lubię Oisina, choć nie do końca popieram to, co się wydarzyło w końcówce. Dla chłopaka znaczyło to naprawdę wiele, a dla Deidre było takim oderwaniem się od trosk - tak mi się wydaje. Ona nic nie czuje do tego chłopaka i aż mi przykro, gdy on tak chodzi, przeprasza, zabiega o jej względy. Ich małżeństwo, jeżeli do niego dojdzie, nie będzie zbyt szczęśliwe.
    Sytuacja faktycznie odrobinę podobna do tej, która wydarzyła się między Lennanem a Breeną, ale drobne różnice są dostrzegalne. L. postawił sprawę jasno, dał do zrozumienia Breenie, że on jej nie kocha, a Deidre ciągle zwodzi Osina, daje mu nadzieję, że może kiedyś odwzajemni jego uczucia, że może kiedyś stworzą rodzinę. Niefajnie. To troszkę egoistyczne, ale zarazem bardzo prawdziwe. Dlatego tak bardzo jej nie potępiam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam Oisina za to, że chłopak się nie poddaje. Co prawda, być może to po prostu kwestia nie tyle jego wrodzonej upartości, co bardziej efekt tego, że Deirdre, mniej lub bardziej świadomie, wciąż daje mu sporą nadzieję na to, że coś się z tego wykluje. Dlatego on wraca, nawet jeśli Deirdre go zrani. Hmm, a teraz jeszcze ten pocałunek… Niedobrze się dzieje, oj niedobrze. Zaczynam się martwić o Oisina, bo mam nieodparte wrażenie, że on może na końcu najbardziej cierpieć. Dla niego najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby po prostu Deirdre od początku uświadomiła go, że ich ewentualny związek nigdy nie dojdzie do skutku, a nie umawiała się na jakieś okresy oczekiwania, stawiała warunki w stylu: jak nie znajdę kogoś lepszego, to ostatecznie mogę wreszcie zwrócić na ciebie moją uwagę xd Ale na razie na takie rozwiązanie się nie zanosi. Wręcz wydaje mi się, że po tym pocałunku Oisin stanie się jeszcze bardziej uparty, bo mimo wszystko to dało mu z pewnością sporą ilość nadziei… Nie chcę oczywiście w żaden sposób oskarżać Deirdre. Ona po prostu nie chce stracić przyjaciela, a jako, że sama nie była nigdy w podobnej sytuacji, nie rozumie, że dla osoby, która jest w kimś nieszczęśliwie zakochana nie jest tak łatwo zapomnieć o tym uczuciu i zwyczajnie być dla kogoś ot takim przyjacielem. Hmm, w sumie to przyrównanie Deirdre i Oisina do Breeny i Lennana jest całkiem słuszne. Tyle, że chyba w przypadku L. i B., żadne z nich zdaje się nie wiązać jakichś większych nadziei z ich znajomością, a przynajmniej nie teraz. A u D. i O., Oisin jest tym, który zdecydowanie liczy na jakąś namiastkę prawdziwego uczucia ze strony Deirdre. Biedny Oisin, oj biedny on.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy tylko mi się to wydaje, czy ten rozdział naprawdę jest takie krótki? Mignął przed moimi oczami tak szybko, że jestem po prostu zaskoczona... Niemniej jednak podoba mi się. Może jestem trochę wkurzona z powodu tego całego pocałunku, ale i tak mi się podoba.
    Brakowało mi jednak trochę Lennana... No cóż nie pałam za bardzo sympatią do Oisina - wydaje mi się taki nijaki, mimo, że jest zakochany w Deirdre. Muszę przyznać, że mimo wszystko mam wrażenie, że ten chłopak zacznie robić sobie coraz większe nadzieje w związku z naszą bohaterką. Jeśli zaś chodzi o samą zainteresowaną - nie popieram jej zachowania. Sama bym się sobie zdziwiła, gdyby było inaczej. Ale to był naprawdę dobry i ciekawy fragment. Poza tym przyjemnością było czytać ten rozdział. Eh... Aktualnie pozostało mi czekanie, a więc do następnego! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oisin byłby świetnym mężem. Gdyby Deirdre potrafiła się w nim zakochać, wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. A tak, gdyby rzeczywiście zdecydowała się na ślub z przyjacielem, byłaby bardzo nieszczęśliwa. Mimo wszystko brakuje jej właśnie takich gestów wiążących się z miłością między dwojgiem ludzi, dlatego pozwoliła Oisinowi na więcej, niż zazwyczaj. To było egoistyczne z jej strony, ale nie mogła się powstrzymać, bo naprawdę brakowało jej czułości z czyjejś strony.
    Oczywiście masz rację, Deirdre nigdy nie zakocha się w Oisinie. A jak będzie dalej rozwijała się ich relacja... Nie mogę zdradzić, dowiesz się, czytając kolejne rozdziały :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje mi się, że końcówka może zaskoczyć większość czytelników. Ja sama długi czas nie byłam pewna, jak ostatecznie mają się potoczyć losy bohaterów.
    Rozdział postaram się dodać już dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wcześniej o tym nie myślałam, ale przez ten rozdział i myśli D. dotarło do mnie, że w tym opowiadaniu brakuje mi takiego faceta przez duże F, bo zarówno L jak i O, to choć różni, to jednak tacy strasznie miękcy. L jeszcze stara się trzymać fason, natomiast O robi z siebie podnóżka na własne życzenie i jeszcze czyni to z uśmiechem na twarzy. Odnoszę wrażenie, że nawet gdyby ona go opluła, to on ucieszyłby się i głosił jak to cudownie poczuć jej ślinę na sobie.
    A więc cała nadzieja w małym A, on pomimo że najmłodszy wydaje mi się najbardziej mężczyzną. Natomiast L i O, to tacy właśnie "prawie mężczyźni". A więc A, to taki płomyczek nadziei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rzeczywiście brakuje tu takich zupełnie męskich mężczyzn. No może nie licząc tego chłopaka, który pływa razem z Cahan, ale on nie dał się póki co dobrze poznać. Ale spokojnie, to się zmieni.

      Usuń