niedziela, 6 grudnia 2015

# Teorainn: Rozdział 15.


           
Kiara po raz kolejny zerknęła w lustro. Na szczęście suknia wyglądała cudownie w blasku świec, a ze starannie splecionej fryzury, nad którą służąca spędziła mnóstwo czasu, nie wymknął się żaden niesforny kosmyk. Wszystko zdawało się idealne. Zresztą tak wyglądał praktycznie każdy dzień w życiu Kiary. Oczywiście, dziewczyna czasem żałowała, że tak bardzo różni się od siostry. Może i rodzice twierdzili, że to ułożona i posłuszna córka jest tą „lepszą”, ale Kiarze brakowało przygód.
Mimo tego wcale się nie nudziła. Mnóstwa rozrywki dostarczały jej opowieści przyjaciółki i siostry, a poza tym nawet bycie typową młodą kobietą nie oznaczało monotonii. Kiara wiedziała, że młodzieńcy szepczą o niej w wiosce. Zresztą nic w tym dziwnego – pochodziła z zamożnej rodziny i choć daleko jej było do urody Deirdre, nie uważała się za brzydką. Każda dziewczyna, która o siebie dbała i posyłała nieśmiałe spojrzenia spod rzęs, wywierała na młodzieńców oszałamiający wpływ. Kiara zauważyła to już dawno i nie miała oporów, by wykorzystywać nabytą wiedzę.
Właśnie dlatego nie rozumiała, czemu Cahan i Deirdre tak bardzo wzbraniały się przed dążeniem do idealności. Gdyby słuchały rodziców i spełniały ich oczekiwania tak, jak ona to czyniła, wszystko stałby się łatwiejsze.
            Jej życie od jakiegoś czasu układało się jeszcze lepiej. Pewnego dnia ujrzała na Margadh mężczyznę, który przypłynął z sąsiedniej wyspy. Przywiózł wiele pięknych tkanin, które chciał sprzedać kupcom. Kiara nie mogła oderwać od niego wzroku. Zmusiła się jednak, by spuścić głowę, co nieco ułatwiła ogarniająca ją nieśmiałość.
            Oczywiście nieznajomy ją zauważył. Na Margadhznajdowali się przede wszystkim przedstawiciele klasy średniej, ciekawi, co handlarz z innej wyspy ma im do zaoferowania. Kiara wyróżniała się drogim strojem i nienaganną fryzurą. Młodzieniec pospiesznie zakończył rozmowę z jakimś mieszczaninem i podszedł do niej.
            – Witam piękną panią –lekko się ukłonił. – Mam na imię Alan i mieszkam na sąsiedniej wyspie. Przypłynąłem tu dzisiaj w imieniu ojca, który rozprowadza tkaniny po całej krainie. Cieszę się, że akurat dzisiaj musiałem go zastąpić.
            Alan był nawet przystojny, choć może do tego wrażenia przyczynił się także bardzo drogi strój. Kiara uważnie przyjrzała się białej koszuli, z pewnością nowej, czarnym spodniom, jakich mężczyźni na jej wyspie raczej nie nosili, a także butom, wciąganym, nie wiązanym. Młodzieniec był dobrze zbudowany, choć nie tak umięśniony jak mieszczanie trudniący się fizyczną pracą. Błękitne oczy uśmiechały się do niej, a ścięte na krótko, jasnobrązowe włosy podkreślały kształt kwadratowej twarzy. Chociaż Alan przybywał na wyspę jak zwykły handlarz, stanowił uosobienie wszystkiego, co powinien reprezentować sobą ktoś wysoko urodzony. Jego ojciec zarządzał rozprowadzaniem tkanin po kilku sąsiednich wyspach i dorobił się o wiele większego majątku niż rodzina Kiary czy Deirdre.
            – Kiara – przedstawiła się, lekko dygając, a Alan ucałował jej rękę. Poczuła przyjemne mrowienie. – Niezmiernie cieszy mnie ten zbieg okoliczności, tym bardziej, że dosłownie w ostatniej chwili zdecydowałam się przyjść na Margadh.
            – Więc może to znak od losu – uśmiechnął się Alan, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
            Całe popołudnie upłynęło im na rozmowie. Kiedy Alan musiał wyjechać, Kiara rozpaczała, ale już wkrótce młodzieniec przypłynął z kolejną wizytą, a potem następną, aż w końcu oznajmił, że będzie widywał się z Kiarą często, bo jego ojciec miał w pobliżu drugi dom.
            Dom to było za mało powiedziane. Alan zamieszkiwał największą i najpiękniejszą posiadłość, jaką Kiara kiedykolwiek widziała. Nieco później poznała rodzinę Alana, która czasem przypływała wraz z nim. Polubiła jego pięciu braci, a także ojca i matkę. Bardzo przypominali Edana i Blair i chociaż Deirdre często narzekała na swoich rodziców, to właśnie takie pary stanowiły uosobienie wszystkich ideałów wyznawanych w Ádh.
            Rodzice Kiary z dumą i radością zapraszali Alana wraz z rodziną na wystawne obiady czy kolacje. Cahan krzywiła się czasem, słysząc o kolejnym wspólnym posiłku, ale Kiara nie była pewna, czy siostra po prostu jej nie zazdrości. Alan wydawał się idealnym partnerem dla typowej dziewczyny klasy pierwszej trzymającej się wszelkich obowiązujących zasad. Ona była idealną księżniczką, a on jej idealnym księciem.
            Tego dnia po raz kolejny umówili się na spotkanie. Mieli spędzić czas jedynie we dwoje. Kiara uśmiechnęła się na myśl o cudownie zapowiadającym się wieczorze. Po raz kolejny wygładziła suknię, sprawdzając, czy wszystko jest idealne. Kiara bardzo się stresowała. Przy młodzieńcu takim jak Alan pragnęła uosabiać perfekcję.
            Zaledwie chwilę później usłyszała głosy dochodzące z dolnej izby. Jeden z nich, wysoki, należał do służącej, która przed chwilą opuściła pokój Kiary, a drugi był niski i niewątpliwie męski. Ciało dziewczyny przeszył dreszcz. A więc to już – ta chwila.
            Służąca znów stanęła w progu pokoju i gestem nakłoniła Kiarę do zejścia na dół. Dziewczyna od razu dostrzegła Alana, który na jej widok szeroko się uśmiechnął. Ona jedynie lekko uniosła kąciki ust, bo damie nie wypadało okazywać zbytniej radości. Tak naprawdę miała jednak ochotę skakać ze szczęścia. Alan prezentował się cudownie w nowej koszuli, granatowym płaszczu i ciemnych spodniach. Jego oczy wydawały się jeszcze bardziej błękitne niż przy ich ostatnim spotkaniu.
             – Kiaro, za każdym razem twoja uroda zapiera mi dech w piersiach – powiedział, lekko się kłaniając.
            – Twoje słowa mnie zawstydzają, Alanie – odparła.
            – Nie ma ku temu żadnych powodów, przecież zasługujesz na wszystkie komplementy, którymi cię obdarowuję.
            Słowa Alana sprawiały, że świat Kiary był jeszcze bliższy jej ideałom. Pewnie Cahan i Deirdre skrzywiłyby się, słysząc oficjalny ton rozmowy, ale Kiara czuła się zachwycona. Właśnie tak wyobrażała sobie relacje z mężczyznami. Podobał jej się klimat dostojeństwa oraz przepychu. 
            Ujęła Alana pod ramię i pozwoliła, by wyznaczył drogę ich spaceru. Rozglądała się wokół, podziwiając widoki, ale trochę też licząc na to, że ktoś dostrzeże ją u boku tego młodzieńca. Wcale nie była próżna. Po prostu chciała, by inni też mogli zobaczyć jej radość na wypadek, gdyby nagle wszystko zniknęło.
            Przemierzali kolejne ścieżki, wciąż rozmawiając. Kiara uśmiechała się, myśląc o tym, że chyba wcale nie chciałaby być jak Cahan czy Deirdre. To właśnie spokój i przestrzeganie wszystkich reguł sprawiło, że teraz szła u boku naprawdę cudownego mężczyzny. Z dumą patrzyła na jego piękny profil i słuchała ciepłego głosu, jakby Alan już do niej należał.
            Zatrzymali się przed drzwiami gospody, w której jadali tylko najzamożniejsi. Młodzieniec nie musiał martwić się o pieniądze i zawsze hojnie obdarowywał Kiarę czy płacił za wystawne posiłki. I tym razem zachwycił dziewczynę swoją szczodrością oraz pomysłowością. Kiedy weszła do izby, ujrzała stół zastawiony pięknymi, białymi świecami. W ogromnych misach z wodą pływały lilie, a w drewnianych naczyniach błyszczały świeże owoce. Oprócz tego postawiono mnóstwo półmisków ze smakowicie wyglądającymi potrawami. Zapach rozchodził się po całym pomieszczeniu i sprawił, że Kiara zrobiła się głodna.
             – Och, Alanie! – wykrzyknęła. – Zawsze zabierałeś mnie na cudowne kolacje, ale tym razem przeszedłeś samego siebie.
            – Było warto, bo teraz mogę oglądać uśmiech na twojej twarzy – odpowiedział, a Kiara się zarumieniła.
            Pozwoliła, by odsunął jej krzesło, a potem patrzyła, jak siada naprzeciw niej. Wszystko było tak idealne, że miała ochotę krzyknąć z radości. Blask świec oświetlał ich twarze, a w kominku huczał ogień. W izbie było przytulnie i Kiara czuła się niemal jak w domu. Ale tam nikt nie przygotowałby takiej kolacji tylko i wyłącznie dla niej.
            – Jesteś cudowny, Alanie – uśmiechnęła się, upijając łyk wina.
            – Dziękuję – uśmiechnął się ciepło. – Podoba mi się, że zawsze jesteś taką damą. Zachwycające, z jaką gracją się poruszasz i jak pięknie się wypowiadasz. Jestem pewien, że masz wiele umiejętności, których jeszcze nie poznałem, a które mnie oczarują. Pewnie cudownie śpiewasz albo bezbłędnie wyszywasz nawet najbardziej skomplikowane wzory…
            Kiara uśmiechnęła się szerzej i docisnęła nogi do krzesła. Ból nieco ją uspokoił i zdołała uniknąć wybuchnięcia niekontrolowanym śmiechem. Najbardziej w Alanie podobało jej się to, że wcale się nie wywyższał. Pochodząc z wysokiego rodu, będąc majętnym człowiekiem i w dodatku tak przystojnym, miał pełne prawo do próżności. Tymczasem zawsze zachowywał skromność, za to Kiarę obsypywał komplementami.
            – Na długo tym razem przyjechałeś? – zapytała.
            – A co, już chcesz się mnie pozbyć?
            – Oczywiście, że nie! – wykrzyknęła i zaśmiała się, gdy spostrzegła, że chłopak z niej żartuje. Szybko zakryła usta ręką, ale Alan jedynie pokręcił głową.
            – Nie powstrzymuj się. Twój śmiech brzmi cudownie. Chciałbym częściej móc go słyszeć. Nie wiem, kiedy znów odpłynę. Albo zostanę tu jeszcze na długi czas, albo zniknę już dzisiejszego wieczora.
            – Jak to? – zdziwiła się Kiara. – Od czego to zależy?
            – Później ci powiem – uśmiechnął się tajemniczo. – Chodź, zatańczmy.
            Pociągnął ją na środek gospody, a ona mu na to pozwoliła. Dopiero teraz dotarło do niej, że w kącie siedziała kobieta grająca na harfie przy akompaniamencie jakichś drewnianych instrumentów dętych. Pozwoliła Alanowi objąć się w talii. Pewnie trzymał ramę, a ona zachwycała się jego umiejętnościami tanecznymi. Świece, blask kominka i piękna muzyka sprawiały, że Kiara poczuła się, jakby była bohaterką starych baśni, które do snu opowiadała jej niania. Rozglądała się po izbie, kiedy przed oczami migały jej kolejne kształty. Dopiero jakiś czas później dotarło do niej, że oprócz pracowników gospody, jej i Alana pomieszczenie pozostawało puste. Czyżby młodzieniec zapłacił za ich prywatność? To musiało kosztować majątek!
            Poczuła przypływ wdzięczności. Klimat, jaki stworzył Alan, wprost zachwycał. Gdy muzycy zaczęli wygrywać jakiś wolniejszy utwór, Kiara oparła głowę na ramieniu młodzieńca. Przy nim czuła się bezpiecznie i jak najbardziej na miejscu. Nie potrafiła jednak zapomnieć o tym, co wcześniej powiedział. Dlaczego nie wiedział, czy wyjedzie jeszcze tego samego dnia? Nie chciała, żeby ją opuszczał. Najlepiej, gdyby nigdy nie odpływał.
            – Usiądźmy – zaproponował Alan, gdy oboje zmęczyli się tańcem. Kiara miała zaróżowione policzki. Zgodziła się bez słowa i po raz kolejny pozwoliła Alanowi na odsunięcie swojego krzesła. – Zapytałaś wcześniej, od czego zależy dzień mojego wyjazdu. Właściwie tylko od jednego słowa. Mam do ciebie bardzo ważne pytanie i to twoja odpowiedź wszystko rozstrzygnie.
            Kiara poczuła podenerwowanie, ale także podekscytowanie i zniecierpliwienie. Jeśli to od niej wszystko zależało, to nie miała wątpliwości, iż poprosi Alana, by został. Chciała, żeby podobne kolacje odbywały się częściej, może nawet codziennie. Chyba, że… Chyba, że Alan skrywał tajemnicę. A co jeśli na rodzinnej wyspie czekała wybranka jego serca albo jeśli rodzice uznali, że on i Kiara nie powinni się więcej widywać?
            Ale Alan nie pozwolił dziewczynie na dalsze wątpliwości. Muzyka zrobiła się wolniejsza i wzruszająca, Młodzieniec wstał.
            – Zanim zaproponowałem to spotkanie, rozmawiałem z twoimi rodzicami. – Kiara wzdrygnęła się. To nie wróżyło niczego dobrego. – Spokojnie – zaśmiał się Alan. – Nie masz się czego obawiać. Po prostu musiałem ich o coś zapytać. Otrzymałem zgodę, dlatego jesteśmy tu dzisiaj.
            Ukląkł na jedno kolano. Cały świat zwolnił, a potem nagle zaczął wirować. Kiara czuła, jak ogarnia ją na zmianę gorąco i nieznośne zimno. Muzycy nadal grali piękną, nieznaną melodię. Teraz wszystko nabrało sensu. To dlatego Alan chciał mieć gospodę tylko dla nich dwojga, dlatego kolacja była tak wystawna, dlatego chłopak tak bardzo się wykosztował.
            – Kiaro z rodu de Burgh, córko Eilis i Lawlera de Burghów, czy zechcesz uczynić mi ten zaszczyt i zostać moją żoną?
            Dziewczyna poczuła, że wewnątrz cała dygocze. Chociaż z Alanem widywała się już od dłuższego czasu, nie śmiała nawet przypuszczać, że zaręczyny są możliwe. Młodzieniec był bardziej zamożny, przystojny i wiele dziewcząt zwracało na niego uwagę. A Kiara? Kiara wyglądała przeciętnie i jedyne, czym mogła się szczycić, to nienagannymi manierami.
            Spojrzała w błękitne oczy Alana. Nie kochała go. Na razie była tylko lekko zakochana. Zresztą w Ádh tak wyglądała kolej rzeczy – ślubu prawie nigdy nie brano z miłości. Czasem dwoje ludzi łączył status społeczny i nic poza tym. Kiara znajdowała się więc w nadzwyczaj dobrej sytuacji. Wiedziała, że jej i Alanowi będzie się żyło dobrze.
            – Oczywiście, że się zgadzam, Alanie z rodu O’Malley – uśmiechnęła się szeroko.
            Chłopak również odpowiedział uśmiechem. Dopiero wtedy wyciągnął w stronę Kiary pierścień Claddagh. Co prawda dziewczyna nosiła swój własny na prawej ręce, sygnalizując, że nie znalazła jeszcze męża. Ten od Alana był jednak piękniejszy: dwie dłonie i serce sprawiały wrażenie niezwykle kosztownych i starannie wykonanych. Przez chwilę dziewczyna patrzyła na Claddagh w milczeniu. Alan wsunął jej go na lewą rękę, sercem do zewnątrz. Zsunęła swój pierścień z prawej dłoni. Teraz wszyscy mogli zobaczyć, że ma narzeczonego.
            Pozwoliła Alanowi się pocałować. Teraz wszystko znalazło się na właściwym miejscu.
            – Tak bardzo czekałem na tę chwilę – wyszeptał, nadal nie odrywając wzroku od niebieskich tęczówek Kiary.
            – Ja też – powiedziała i w tym momencie uświadomiła sobie, że to rzeczywiście prawda. – Uczyniłeś mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie.
            – A ty mnie najszczęśliwszym mężczyzną – odpowiedział kolejnym uśmiechem. – Przepraszam na chwilę, powiem któremuś z pracowników gospody, że to czas, by podać ciasto. Trzeba uczcić zaręczyny.
            Kiara skinęła głową. Kiedy przynieśli deser, nie mogła pohamować okrzyku zachwytu. Ciasto pięknie pachniało, a kiedy dziewczyna wzięła pierwszy kęs, uznała, że to najpyszniejsza rzecz, jakiej danej jej było skosztować. Alan traktował Kiarę jak księżniczkę od momentu, gdy się poznali. Dziewczynie bardzo to odpowiadało. Pragnęła już zawsze czuć, że może liczyć na oparcie w swoim mężu i że on będzie się nią opiekował.
            Spędzili jeszcze kilka godzin, patrząc sobie w oczy w świetle świec, a Kiara z każdą kolejną chwilą nabierała pewności, że już wkrótce naprawdę pokocha tego mężczyznę. Może jeszcze zanim dojdzie do ślubu. A może trochę później? Zresztą, co to za różnica, skoro mieli przed sobą całe życie…


            Rodzice czekali na Kiarę w głównej izbie. Wróciła do domu bardzo późno i aż podskoczyła, kiedy zobaczyła dwie postacie przy stole.
            – I jak się udał wieczór? – zapytała matka, uśmiechając się niepozornie.
            – Matko, ojcze… – zaczęła powoli Kiara, podchodząc do stołu. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. – Chyba będzie trzeba zacząć myśleć o weselu…
            Rodzice poderwali się z miejsca. Matka wydała z siebie okrzyk radości, a potem razem z mężem chwyciła Kiarę w ramiona. Naprawdę cieszyli się szczęściem córki, a to sprawiało, że dziewczyna również odczuwała radość. Nie rozumiała, czemu rodzice tak się denerwowali. Powinno być dla nich oczywiste, że Kiara nie odmówi takiemu człowiekowi jak Alan. Musiałaby nie mieć rozumu, by odrzucić oświadczyny.


            – A więc niedługo będziesz miała męża – zdumiała się Cahan. Kiara jedynie skinęła głową. – Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że weźmiesz ślub, a potem tak po prostu wyjedziesz. Przyzwyczaiłam się, że zawsze jesteś niedaleko.
            Może Kiarze tylko się zdawało, ale chyba głos siostry niebezpiecznie zadrżał. Rzeczywiście trudno było zaakceptować fakt, iż już niedługo nierozłączne od zawsze bliźniaczki zamieszkają oddzielnie. Kiara miała odtąd wieść zupełnie inne życie, u boku męża, urodzić mu dzieci, dziedziców ich majątku, spotykać się z innymi mężatkami, wyprawiać przyjęcia jak rodzice. Oczywiście nie zamierzała zbytnio oddalać się od siostry i Deirdre, ale nie ulegało wątpliwości, że wszystko ulegnie zmianie.
            Ale przecież od zawsze wiedziały, że tak się to skończy. Nigdy nie było wątpliwości, że Kiara pierwsza znajdzie męża. Z trzymania się zasad płynęło wiele korzyści. Właśnie dlatego najcudowniejszy mężczyzna na świecie poprosił ją o rękę i od tej pory dziewczyna miała wieść szczęśliwe życie.
            – Spokojnie, tak szybko się mnie nie pozbędziesz. Do ślubu jeszcze sporo czasu – uśmiechnęła się lekko, chociaż poczuła jakiś ucisk w sercu. Starała się jednak go zignorować. Przecież nie mogła już zawsze mieszkać z siostrą.
            – Czas szybko płynie – mruknęła pod nosem Cahan. Chyba myślała, że Kiara tego nie usłyszała.
            Dziewczyna przypatrywała się Claddagh lśniący na jej lewej dłoni. Wydawało jej się, jakby tkwił tam od zawsze. To była deklaracja czyichś uczuć. Gwarancja szczęśliwej przyszłości.

~*~

To jeden z rozdziałów całkowicie poświęconych pobocznym postaciom. Podobne będą się pojawiać co jakiś czas, żebyście mogli lepiej przyjrzeć się życiu osób innych niż Lennan czy Deirdre.
Mam u Was zaległości (co za nowość...), ale postaram się nadrobić je do końca tygodnia, jak się uda to nawet dzisiaj. 



   

8 komentarzy:

  1. Osobiście nie spodziewałam się, że przy kolejnym dodanym przez Ciebie rozdziale, uda mi się pojawić u Ciebie tak szybko. A jednak! Cuda się zdarzają. Hah :)
    Jednak do rzeczy. Gdybym miała zgadywać, co pojawi się w tej notce - poległabym z kretesem. Cały rozdział o Kiarze... Za nic bym tego nie zgadła, niemniej podobało mi się.
    Cóż mam ogromne nadzieje, że Alan nie okaże się gburem, łajdakiem, czy kim tam jeszcze. W końcu dziewczyna zna go naprawdę krótko. Ale tak wyglądają tutaj związki. Eh... Trzeba w tym przypadku liczyć na fart od losu. Chociaż swoją drogą w pewnym sensie Kiara go miała. Przez przypadek znaleźć miłego, bogatego i w dodatku przystojnego faceta. Można to nazwać zdecydowanie szczęście. W sumie to nawet jej trochę zazdroszczę, ale... ciii! Ja nic takiego nie mówiłam :)
    Czekam na ciąg dalszy. Zastanawia mnie o kim tym razem pojawi się notka. W sumie to mam nadzieje na Lennana, bo już troszkę go nie było. Chyba się stęskniłam :)
    PS: "w jego oczach pojawiły się dołeczki" wydaje mi się, że w tym miejscu jest błąd. Nie słyszałam jeszcze o dołeczkach w oczach...

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety, zupełnie nie stawiałam na rozdział z perspektywy Kiary, taka niespodzianka! :D
    Alan, trochę z niego książę… Ciekawe czy za tymi jego idealnymi fatałaszkami, idealnymi manierami i idealnym statusem społecznym kryje się zwykła idealność czy tylko pewne pozory. Nie wiem, na ten moment ciężko jest mi to ocenić… Właściwie to życzę Kiarze z całego serca, żeby Alan od początku do końca był taki perfekcyjny, naprawdę, zasłużyła na takiego człowieczka, który otaczałby ją tak wielkim szacunkiem i uwagą. Ale jakoś tak już mam, że im kto bardziej perfekcyjny, tym większe mam co do niego podejrzenia. Choć, z drugiej strony pewnie akurat w tym wypadku ewentualne podejrzenia mogłyby być zupełnie nietrafione. Bo kto wie czy nie okaże się, że zagrożeniem dla Kiary nie będzie Alan, lecz ona sama. W końcu skoro zdecydowała się wyjść za człowieka, którego jak sama przyznała, dopiero postara się naprawdę pokochać, to może z tego wyniknąć katastrofa. Hmm… Alan zdecydowanie jest wspaniały, więc być może z czasem to jej zainteresowanie i podziw jego osobą rzeczywiście przerodzą się w dojrzałe uczucie, ale co jeśli nie…? Może się również zdarzyć, że po prostu będzie on dla niej taką ostoją bezpieczeństwa, idealnym kandydatem na męża pod względem swojej pozycji czy majątku, ale nie… kimś, kogo pokocha. Tyle że Kiara należy do osób, które w takiej sytuacji zacisnęłyby zęby i dalej robiły to, co do niej należy, czyli tkwiły u boku męża-Alana. Z Cahan czy Deirdre byłoby zupełnie inaczej, ale Kiara to Kiara, ona zdecydowanie wpasowuje się w ten świat dobrych manier, wystudiowanych uśmiechów, wszechobecnego dążenia do perfekcji; trochę tak jakby Kiara należała do bajki choćby takiej Blair :P Ciekawa właściwie jestem tej dziewczyny. Bo chociaż ułożona, pozornie posłuszna córeczka, siostra, być może w przyszłości żona Alana, to ja czasem czuję w niej taki… hmmm… potencjał do buntu. Tak jakby ona zbudowała sobie ten swój idealny świat, wiecznie spełniając wszystko to, czego w jej mniemaniu oczekują od niej inni, ale jednocześnie z każdym dniem zbierałaby się w niej taka chęć ucieczki. I wtedy w jakiejś bliższej lub dalszej przyszłości, gdyby uzbierała w sobie wystarczająco dużo siły, po prostu by to wszystko rzuciła, zupełnie odcinając się od wszystkiego. Naprawdę ciekawa z niej osoba… Chociaż z pozoru nudna, może nawet nieco bezosobowa, to jednak jest w niej coś, co nakazuje się zastanawiać dokąd ona zmierza i czy aby na pewno to, co mówi, co czuje nie jest sprzeczne z tym co naprawdę chciałaby zrobić, a czego boi się dokonać. Na swój sposób pokręcona ta Kiara ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szalenie mi się podoba, że poświęcasz czas również pobocznym postaciom. Dzięki temu przedstawiony przez Ciebie świat wydaje się pełniejszy, bardziej kompletny, poza tym każdy bohater jest u Ciebie indywidualnością, charaktery poszczególnych osób w ogóle się nie zlewają i człowiek po prostu pragnie bliżej poznać chociaż większość z nich.
    Jeśli chodzi o Kiarę, to ma ona chyba najmniej skomplikowaną osobowość, w każdym razie jedną z mniej. W głębi ducha jest dokładnie taka sama, jak pokazuje na zewnątrz: to w gruncie rzeczy normalna, poukładana dziewczyna, która pragnie dostatniego, spokojnego życia u boku opiekuńczego mężczyzny. Ani w głowie jej łamanie zasad, czym kompletnie różni się od siostry i przyjaciółki, pasuje jej klasowa etykieta, obyczajowość panująca wśród mieszkańców i styl, jaki narzuciło jej pochodzenie z wyższych sfer. Alan jest zatem idealnym partnerem dla niech, choć powiem Ci szczerze, że i mnie by ujął swoim zachowaniem. Chociaż nie lubię takiej sztywności i dostojeństwa, to jednak te komplementy Alana, uśmiechy, umizgi i wszelkie starania, by dogodzić wybranej kobiecie podziałałyby również na mnie. Przystojny, dobrze sytuowany, a przy tym szarmancki i czuły - no czego tu chcieć więcej? Nic dziwnego, że Kiara od razu zwróciła na niego uwagę, a z czasem nawet się zakochała, on zresztą też wygląda na bardzo pochłoniętego jej osobą. Cieszę się, że rodziny świeżo upieczonych narzeczonych mają podobny stan majątkowy, dzięki czemu nie ma nawet mowy o mezaliansie i błogosławieństwo rodziców było czymś oczywistym. Zaręczyny przygotowane przez Alana może były trochę banalne, ale nie można odmówić mu starań o zdobycie serca Kiary. Naprawdę przyłożył się do tego, by ten dzień był wyjątkowy, zatem doskonale wiedziałam, jaka będzie odpowiedź samej zainteresowanej. Tylko mam nadzieję, że Alan jest całkowicie wobec niej szczery i nie udaje kogoś innego. Kiara to dobra dziewczyna i zasługuje na szczęście, oby ślub z tym mężczyzną jej to zapewnił.
    Świetny rozdział, naprawdę dobrze przedstawiłaś tę bohaterkę, a i klimat obyczajowości w Adh jest bardzo realistyczny :) Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział przepełniony słodkością i wykwintnością :)
    Kiera tym rozdziałem pokazała swoją klasę. Poukłada i nie buntuje się przeciwko światu dziewczyna. Zdecydowanie przeciwieństwo swojej siostry.
    Mam nadzieję, że decyzja o wyjściu za mąż za Alana będzie jej dobrą decyzją. Mężczyzna wydaje się wręcz idealny - dobry i szarmancki. Choć wszystko wydaje mi się tutaj tak słodko...

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiara jest słodka i wykwintna, Alan też, więc rozdział nie mógłby być w innym klimacie :))
      Z jednej strony siostra Cahan jest taka "nudna", wszystko ma poukładane, czasem może irytować swoją perfekcyjnością, ale póki co wychodzi na tym o wiele lepiej niż Deirdre czy Cahan.

      Usuń
  5. Boże, ile mnie tutaj nie było... Kajam się!
    Liczyłam co prawda na pojawienie się wątku głównego, czyli losów Deirdre i Lennana. Mimo wszystko naprawdę przyjemnie czytało się o szczęściu Kiary! Alan naprawdę wydaje się być tym idealnym księciem dla dziewczyny. Na tą chwilę oboje wydają się do siebie pasować niemal perfekcyjnie. Spokojni i jak koleżanka wyżej napisała słodcy :D Tak, ta słodkość tutaj przeważa, ale w pozytywnym sensie.
    Miło widzieć, że Kiara - ta spokojna i niełamiąca reguł dziewczyna - osiąga to czego pragnęła od życia. Oby tylko wszystko potoczyło się dla niej gładko i dobrze, bo według mojej opinii, zasłużyła na to.
    Pozdrawiam, Sapphire ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. "stałby się" - stałoby się łatwiejsze (jakbyś kiedyś chciała poprawiać, to skoro zauważyłam, to... dałam znać).

    To zabawne, ale wcześniej nie zauważyłam, że nadałaś dziewczynie imię z "Króla Lwa". Kiara była córką Simby. Moje dzieci uwielbiają tę bajkę. Katują mnie nią średnio co kilka tygodni, a gdy oni na jakiś czas sobie odpuszczą, to mój mąż do niej powraca.
    Chyba podobnie jak Kiara cenie elegancję i w jakiś sposób wydaje mi się ona czymś ciekawym, ale tylko gdy o niej czytam. Chyba nie zniosłabym takich zaręczyn, tej ciągłej etykiety, bycie pod ostrzałem spojrzeń, na dodatek nieustanne trzymanie się reguł i prowadzenie z przyszłym mężem rozmów jakby się kij w dupie miało. To całkowicie nie dla mnie, jestem na to zbyt bezpośrednia :)
    Pozdrawiam i może już dziś uda mi się zapoznać z całym twoim opowiadaniem.
    Gdzieś wyszło moje nieczytanie ze zrozumieniem. Mnie się wydawało, że dziewczyny poznały Lennana, że były wtedy z nim i D przy granicy. Było inaczej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiara to też celtyckie imię i bardzo pasowało mi do tej postaci. Może twórcy Króla Lwa tez lubili Irlandię...? Nie kierowałam się sentymentem do tej bajki.
      Nie, dziewczyny nie poszły wtedy z Deirdre do granicy. Póki co dziewczyna widuje się z nim sama. One tylko zaproponowały, że chętnie się kiedyś z nią wybiorą, żeby zobaczyć kogoś zza Teorainn. W końcu dla nich to także zupełna nowość.

      Usuń