Breena
podeszła do Lennana i zarzuciła mu ręce na szyję. Poczuł przyjemny, kwiatowy
zapach, który zawsze towarzyszył dziewczynie, a kosmyk jej włosów połaskotał go
w policzek. Chociaż zazwyczaj uśmiechnąłby się i odwzajemnił uścisk, tym razem
w ogóle nie zareagował.
– Co się stało? –
Breena usiadła mu na kolanach. – Zachowujesz się, jakbyś był jednym z tych
swoich mebli. Siedzisz cały sztywny i w dodatku nic nie mówisz.
– Po prostu się
zamyśliłem.
Rzeczywiście, Lennan
przez cały czas myślami błądził wokół dziwnego spotkania z Deirdre. Zmusiła do
przeniesienia instrumentu kilku bez pamięci w niej zakochanych młodzieńców i to
wszystko tylko po to, by zagrać jakiemuś chłopakowi z Mór parę melodii. Ale jakie to były cudowne melodie! Lennan nigdy wcześniej
nie doznał wrażenia, że muzyk idealnie poznał wszystkie jego myśli i za pomocą
dźwięków zdołał dotknąć jego serca.
Deirdre wyglądała,
jakby ktoś umarł, jakby nadciągała katastrofa, której żadne z nich nie zdoła
powstrzymać. Miał ochotę zapytać, co się dzieje, kiedy dostrzegł smutek w jej
oczach i trzęsące się ręce. Dziewczyna starannie usiłowała ukryć łzy, ale on
nie dał się tak łatwo oszukać. Spuszczanie głowy i przysłanianie twarzy włosami
wcale nie działało tak dobrze, jak oczekiwała.
– Nad czym tak myślisz?
Wyglądasz, jakby to nie było nic przyjemnego.
– Po prostu czasem nie
rozumiem ludzi – westchnął. Nie chciał opowiadać Breenie o Deirdre.
– Skoro ich nie
rozumiesz, po co masz się nimi przejmować? Gdyby byli ci naprawdę bliscy, nie
potrzebowalibyście nawet słów – uśmiechnęła się i spróbowała go pocałować, ale odwrócił
głowę. – Czy znowu chodzi o Lavenę?
– Nie – pokręcił głową.
Uświadomił sobie, że od spotkania z Deirdre kompletnie zapomniał o miłości
swojego życia. Zbyt wiele miał innych zmartwień.
– To o kogo? Jakieś
problemy z bratem? Z matką? Z jakąś dziewczyną…?
Lennan milczał. Nie
wiedział, jak ma wszystko Breenie wytłumaczyć, bez wspominania o tym, że
Deirdre pochodzi z Ádh, że ostatnio
ciągle jest smutna, że bardzo się o nią martwi. Czuł, że Breena mogłaby się
poczuć zazdrosna, chociaż wcale nie miała ku temu powodów. Przecież nie było
sensu obawiać się dziewczyny, która na wieczność miała pozostać odgrodzona od
Lennana przez Teorainn Diamond.
– A więc dziewczyna –
pokiwała głową Breena. – Jaka ona jest? Ładna? Ładniejsza ode mnie? Zabawna?
Czarująca?
– Breeno – westchnął
Lennan. Naprawdę nie miał teraz ochoty na miłosne dramaty. – W ogóle nie o to
chodzi. Nie kocham jej. Tylko się przyjaźnimy.
– Och, czyżby? –
dziewczyna zmrużyła ciemne oczy i zeskoczyła z kolan Lennana. – W takim razie
czemu nigdy o niej nie wspominałeś? Gdybyś nic do niej nie czuł, nie ukrywałbyś
przede mną prawdy.
– O co ci chodzi?
Ciągle powtarzałem, że cię nie pokocham, a ty upierałaś się, że nie szkodzi.
Chyba nie sądziłaś, że nigdy nie zwiążę się z żadną kobietą? Zresztą to
naprawdę tylko przyjaciółka. Po prostu przeczuwałem, że możesz się zachować w
taki sposób.
– W jaki sposób?
– Właśnie w taki.
Mówisz, że żyjesz tylko teraźniejszością i niczym się nie przejmujesz, a potem
urządzasz sceny zazdrości.
– Och, w takim razie
bardzo cię przepraszam. Przepraszam, że cię kocham, Lennanie, że bardzo mi na tobie
zależy. Przepraszam, że po prostu nie wzruszam ramionami, kiedy mówisz o innych
dziewczynach i że nie chcę dopuścić myśli, że nigdy nie odwzajemnisz moich
uczuć. Rzeczywiście, nie dotrzymałam obietnicy. Nie jestem taka bez serca, za
jaką chciałabym uchodzić. Nie mogę się zachowywać jak twoja kurtyzana.
– Moja co? – Lennanowi aż
zabrakło słów. – Przecież za nic ci nie płacę, poza tym tylko się całujemy. I
przytulamy. I to nie ja to wszystko zacząłem. Tyle razy ci mówiłem, że to nie w
porządku…
– No tak. Wiedziałeś,
że nie odejdę tak po prostu, skoro już cię kocham, ale to był dobry sposób na
uspokojenie wyrzutów sumienia.
– Więc skoro czujesz się
przeze mnie jak zwykła ladacznica, to może
po prostu wyjdź – odpowiedział beznamiętnym spojrzeniem. W przeciwieństwie do
Breeny nie krzyczał. Jego głos przepełniony był chłodem.
– A żebyś wiedział, że
wyjdę! – w pośpiechu opuściła warsztat.
Lennan westchnął. Do
szczęścia brakowało mu tylko kłótni z Breeną. Ale przecież od początku
powtarzał, że jej nie kocha. Zapewniała, że wie o tym doskonale, a teraz nagle
miała pretensje. Nawet nie wiedział, czy powinien być bardziej smutny, bo
stracił przyjaciółkę, czy może zły, że oskarżyła go, iż traktuje ją jak swoją kurtyzanę.
Przez jakiś czas
próbował wyrzeźbić w ławie ozdobne kształty, ale kiedy ręka po raz trzeci się mu
omsknęła, ze złością opuścił warsztat. Może ostatnio spędzał tu zbyt wiele
czasu. Tak dawno nie był z bratem nad jeziorem, nie przesiedział wieczoru w
głównej izbie, rozmawiając z matką…
– Lennan! – Aidan
podbiegł do chłopaka i przytulił go z całej siły. Lenna wziął brata na ręce i
obrócił się z nim kilka razy, w odpowiedzi otrzymując głośny śmiech.
Przynajmniej była na tym świecie jedna osoba, której Lennan nie skrzywdził czy
nie zasmucił. Albo dwie, pomyślał, spoglądając
na matkę, która właśnie stanęła w progu.
– Postanowiłem spędzić
cały dzień tylko z wami – oznajmił.
– Tak! – wykrzyknął
Aidan i podskoczył kilka razy. Po chwili przypomniał sobie chyba, że prawdziwi
mężczyźni tak nie postępują, bo zaprzestał tej czynności i udawał opanowanego. Matka
tymczasem sprawiała wrażenie zaniepokojonej.
– Aidanie, pamiętasz co
mi obiecałeś? – zwróciła się do syna.
– Ale mamo! –
zaprotestował chłopiec. – Posprzątam pokój później…
– Nie, zrób to teraz.
Twój brat nigdzie się nie wybiera. Będzie tu cały dzień, za to oboje doskonale
wiemy, jak wygląda twoje zrobię to
później.
Chłopiec spuścił głowę
i ruszył w stronę pokoju. Lennan chciał pójść za bratem i pomóc w porządkach,
ale powstrzymał go wzrok matki. Kiedy Aidan zniknął z pola widzenia, kobieta
podeszła do garnka z gotującym się wrzątkiem i nalała trochę wody do dwóch
kubków napełnionych ziołami.
– Co się dzieje? –
zapytała. Jak na ironię, były to te same słowa, które rozpoczęły kłótnię z
Breeną.
– Nic.
– Jak to nic? Czy to
znowu przez Lavenę?
Do Lennana nagle
dotarło, że matka nie miała pojęcia o istnieniu Breeny, chociaż spędzał z nią
mnóstwo czasu, a tym bardziej nie wiedziała o spotkaniach z Deirdre.
– Nie, matko. Właściwie
to Lavena jest teraz moim najmniejszym zmartwieniem.
I nagle zaczął mówić.
Kiedy tylko otworzył usta, odczuł niewyobrażalną ulgę. Niewiarygodne, jak
dobrze było wreszcie podzielić się z drugą osobą swoimi problemami. Lennan śmiało
opowiedział o relacji łączącej go z Breeną, za to zawahał się, kiedy miał
poruszyć temat Deirdre. Żywił nadzieję, że matka pomoże mu jakoś rozwiązać
wszystkie problemy, a przynajmniej część z nich, że jako dorosła i doświadczona
przez życie kobieta udzieli mu rad, jak uratować przyjaźń z Breeną i nie
narażać dziewczyny na dalsze cierpienia. No i może zdołałaby wyjaśnić, czemu
Deirdre nagle odczuła ogromną potrzebę zagrania mu najcudowniejszych melodii na
świecie w środku lasu, a potem prawie się popłakała.
– Nie wiedziałam, że w
twoim życiu ostatnio tyle się dzieje… – odezwała się Carry, gdy Lennan w końcu
skończył mówić. Do tej pory po prostu milczała.
– Nikt nie wiedział.
Nawet Deirdre i Breena nie wiedzą wszystkiego.
– Nie dziwię się.
Trudno, żebyś cokolwiek im mówił, jeśli obie reagują w taki sposób…
– No właśnie. Co ja mam
zrobić, matko? Nie chcę stracić żadnej z nich.
– Wydaje mi się, że
Breena wróci i to szybko. Za bardzo jej na tobie zależy. Ale nie sądzę, żeby
dobrym pomysłem były te ciągłe czułości z waszej strony. Takimi gestami dajesz
jej nadzieję. Nie powinieneś tego robić, jeśli chcesz, żeby była szczęśliwa.
– Ale ja jej to powtarzałem
od samego początku! Tyle razy mówiłem, że nie powinna mnie całować i że jej nie
kocham! Ona po prostu nie słucha.
– W takim razie może
przyprowadź ją tutaj. Porozmawiam z nią na osobności i gwarantuję ci, że to
pomoże.
– Matko, nie, proszę.
To będzie bardzo niezręczna sytuacja…
– Spokojnie. Nie będę
jej straszyć ani nawet nie będę się zachowywać jak twoja matka. Porozmawiam z
nią jak kobieta z kobietą. Ufasz mi?
Lennan skinął głową.
Wielu rzeczy nie był pewien, ale na Carry zawsze mógł polegać.
– W takim razie dam jej
kilka dni, żeby ochłonęła. Potem może sama do mnie przyjdzie i wtedy ją tu
przyprowadzę. A jeśli nie, to do niej pójdę i spróbuję się pogodzić.
– Świetnie, ale musisz
mi coś obiecać. Nie wypytuj się później, jak wyglądała nasza rozmowa.
– A co mam zrobić z
Deirdre? – zapytał, upijając łyk herbaty. Jak zwykle była pyszna.
– No cóż, właściwie jej
nie znam. Nie jest taka, jak inne dziewczęta, a tym bardziej nie jak dziewczęta
klasy pierwszej. Sądzę, że bardzo bym ją polubiła. Na pewno jest niezwykle
wrażliwa. Możesz spróbować ją zapytać, co się dzieje, ale nie sądzę, żeby ci
powiedziała.
– To co w takim razie
mam zrobić? Po prostu patrzeć na jej smutek? To naprawdę nie jest przyjemny
widok.
– A nie pomyślałeś, że
może to przez waszą znajomość? Może ona za bardzo się zaangażowała albo nagle
przeszkadza jej Teorainn Diamond? A
może ktoś odkrył, że się z tobą spotyka i ma przez to problemy? W końcu
mówiłeś, że jej rodzice nie należą do tolerancyjnych…
– Za bardzo się
zaangażowała? Na pewno nie. Matko, ona należy do klasy pierwszej. Po swojej
stronie ma wielu bardziej odpowiednich mężczyzn. Chyba nie sądzisz, że byłaby w
stanie się we mnie zakochać?
– Serce nie kieruje się
statusem społecznym i praktycznymi kwestiami – wzruszyła ramionami Carry. –
Zresztą nie wiem, co ona czuje. Ty znasz ją lepiej, więc pewnie masz rację, twierdząc,
że to niemożliwe. Po prostu żadna kobieta nie jest skłonna do takich poświęceń
jak ciągnięcie harfy na środek lasu bez powodu.
– Właśnie w tym
problem, matko. Żadna kobieta nie jest. Ale Deirdre jest nieprzewidywalna. Robi
wiele rzeczy, które nie mają sensu i nie kieruje się przy tym żadnymi znaczącymi
powodami. Właśnie dlatego nie wiem, co się z nią dzieje.
– Przykro mi, Lennanie,
ale w tej kwestii chyba ci nie pomogę. Nie wiem, co możesz zrobić. Chyba
pozostaje ci mieć nadzieję, że ta dziewczyna kiedyś wszystko ci wyjaśni. Jeśli
naprawdę się przyjaźnicie, musisz ufać, że to zrobi.
Lennan nie
odpowiedział. Ostatnio coraz częściej zastanawiał się nad właściwą definicją
przyjaźni. On i Deirdre mówili sobie o wielu rzeczach, spędzali wspólnie
mnóstwo czasu, ale z drugiej strony mieli przed sobą tajemnice. I to duże
tajemnice, biorąc pod uwagę koszmarny nastrój dziewczyny czy zatajanie ze
strony Lennana znajomości z Breeną. No właśnie, Breena. Jeszcze tego samego
dnia był przekonany, że się przyjaźnią, teraz nie miał już tej pewności.
Na idealnym niebie
świeciło idealne słońce. Pogoda była cudowna, widoki jak zwykle zapierały dech
w piersiach i aż szkoda było siedzieć w domu. Gdzieś nad samymi szczytami gór Barr Tá
Súil zbierały się ciężkie, granatowe chmury, ale nawet one jak zwykle
wyglądały niczym dzieło najznakomitszego malarza.
Jak
to możliwe, że w tak idealnym świecie ludzie mogą mieć tyle problemów?
Jeszcze długi czas
siedzieli z matką w milczeniu, co jakiś czas upijając łyk herbaty. On wpatrywał
się w okno, ona w swoje zniszczone od pracy ręce. Pewnie siedzieliby tak aż do
wieczora, gdyby w końcu na schodach nie rozległ się tupot dziecinnych stóp. Już
po chwili w głównej izbie pojawił się Aidan ze swoim niewinnym uśmiechem
niczego nieświadomego dziecka. Zaczął opowiadać kolejne niezwykle dla niego
fascynujące historie, zmuszając matkę i brata do chwilowego zapomnienia o
wszelkich problemach.
~*~
Mam spory problem z wejściem w powakacyjny tryb i zorganizowaniem się tak, żeby starczyło na wszystko czasu, stąd moje chwilowe zniknięcie z blogosfery. Biorę się w końcu za nadrabianie zaległości u Was, bo sporo się ich nazbierało. Do poniedziałku powinnam wszędzie się pojawić i zostawić komentarz. A na razie wstawiam nowy rozdział. Miałam dodać najpierw PŚ, ale jak zwykle musiałabym wprowadzić tam mnóstwo poprawek. Z Teorainn nie ma takich problemów, także na ciąg dalszy historii Dione jeszcze trzeba będzie trochę poczekać.
bardzo podobał mi się ten rozdział. Ciesze się, że Lennan porozmawiał z matką. Sprawa z Brenną powinna zostać raz na zawsze wyjaśniona. jeśli chodzi o Deirde, z jednej strony moze dziwić to, że Lennan się nie domyślił, z drugiej 0- nie do końca. Po pierwsze, to nastolatek, po drugie, Deirde faktycznie jest zupełnie inna niz znane mu dzioewczyny, po trzecie, to wydaje się w jakiś sposób nieprawdopodobne, zwazywszy na barierę, która ich dzieli. Ale sam też myśli o Deirde z pewnością nie jak o przyjaciółce. Ani Brenna, Ani Deirde nie są jego przyjaciółkami, a przynajmniej nie tylko. Myślę, że chłopakowi zajmie jeszcze trochę czasu, nim nazwie swoje uczucia wobec D., ale jedno jest pewna - odkochał się ze swojej "wielkiej", poprzedniej miłości i bardzo dobrze. A braciszek zawsze jest taki pocieszny :d
OdpowiedzUsuńNie była to dosłowna deklaracja miłości, więc Lennanowi trudno było wyciągnąć z tej całej sytuacji jakieś logiczne wnioski. Zachowanie Deirdre jest dla niego raczej dziwne i niezrozumiałe, choć na pewno zdaje sobie sprawę, że ta gra na harfie musiała mieć dla D. duże znaczenie.
UsuńNawet nie wiesz, jak Cię rozumiem; też nie potrafię się przestawić na powakacyjny tryb, dlatego wiecznie brakuje mi na coś czasu i jakoś nie daję rady wszystkiego uporządkować. Ale to pewnie tylko kwestia czasu - tego życzę nam obojgu :)
OdpowiedzUsuńCóż, to było do przewidzenia, że między Breeną a Lennanem prędzej czy później dojdzie do starcia. Właściwie współczuję tej dziewczynie. Zakochała się w niewłaściwym mężczyźnie i choć z całych sił próbowała udawać, że nie obchodzi jej brak wzajemności z jego strony, samo wspomnienie innej dziewczyny sprawiło, że aż zagotowała się ze złości. Każda kobieta na jej miejscu zachowałaby się tak samo. Moim zdaniem Lennan jest wobec niej bardzo nie w porządku. Cały czas zasłania się tym, że przecież uprzedzał Breenę o swojej obojętności, no ale właśnie - skoro jej nie kocha, to po co te pocałunki, schadzki? Przecież doskonale powinien zdawać sobie sprawę z tego, jak wielki chaos robi w jej głowie. Niestety obawiam się, że nawet po takiej kłótni Breena wróci do niego niemal na kolanach. Mam tylko nadzieję, że on do tego czasu zmądrzeje i powie jej, że albo przyjaźń, albo powinni skończyć znajomość.
Czyli ten wyjątkowy, leśny koncert Deirdre jednak wywarł na Lennanie jakieś wrażenie? Widzę wyraźnie, że on nie czuje do niej tego samego, jednak coś tam jednak czuje. Martwi się o nią, zastanawia nad powodem tak wielkiego smutku i, co najważniejsze, między innymi dzięki niej zapomniał wreszcie o Lavenie. Cieszy mnie, że nie wytrzymał i powiedział wszystko swojej mamie - tak swoją drogą, Carry to niesamowicie mądra i wyrozumiała kobieta. Właściwie powinna dać synowi po głowie, że tak się bawi kobietami (świadomie czy też nie), tak czy siak podobały mi się jej rady, bo były łagodne i rozsądne. Może rzeczywiście jej rozmowa z Breeną jakoś rozwiąże tę sytuację... A co do Deirdre, to Lennan chyba sam musi wykombinować, co zrobić, żeby odpowiednio to rozegrać. Ciekawe, jak to będzie.
Czekam na ciąg dalszy <3
U mnie to już chyba tak zostanie. Co chwilę obiecuję sobie, że będą bardziej systematyczna, ale za każdym razem na obietnicach się kończy ;((
UsuńLennana nie zamierzam usprawiedliwiać, bo nie ulega wątpliwości, że chłopak wykorzystuje Breenę. Ciągłe deklarowanie, że jej nie kocha to tylko sposób, żeby pozbyć się w razie czego wyrzutów sumienia.
Gdyby gra Deirdre nie zrobiła na Lennanie wrażenia, to byłaby katastrofa! W końcu dziewczyna zmusiła kilka osób, żeby ciągnęły przez pół lasu ciężką harfę. Lennan, nawet jeśli nic z tego nie rozumie, musiał docenić te wysiłki ;p
Dobrze, że Lennan znalazł chwilę dla rodziny. Mam wrażenie, że właśnie tego mu było trzeba, aby poukładać w głowie pewne sprawy. Zwłaszcza, że mógł liczyć na wsparcie matki i jej rady.
OdpowiedzUsuńLiczę, że ta rozmowa między nią a Breeną nieco rozjaśni sytuację, bo jednak jakoś tak szkoda mi się zrobiło dziewczyny. Chłopak niby ją zapewniał, że to nie jest miłość z jego strony, ale ona chyba i tak się trochę łudziła, że zdoła obudzić w nim jakieś uczucia. Ta świadomość obecności innej dziewczyny w życiu Lennana nieco sprowadziła ją na ziemię i wywołała tę kłótnię oraz masę niepotrzebnych słów. Oby jednak potrafili się dogadać i zostali tylko przyjaciółmi, bo jakoś tak najlepiej widzę ich w tej roli. Tylko co z Deirdre? To już takie łatwe nie będzie. Chłopak za bardzo nie wie o co chodzi z jej zachowaniem, ale mnie to nieszczególnie dziwi... Poza tym wciąż pozostaje kwestia niewidzialnej bariery. Czy zdołają ją jakoś przezwyciężyć? Czekam na ciąg dalszy!
Pozdrawiam
Breenie trudno było się nie łudzić, kiedy Lennan niby zapewniał, że nic do niej nie czuje, a zachowywał się tak, jakby było wręcz przeciwnie. Dziewczyna nabrała nadziei, że kiedyś stworzą udany związek.
UsuńTo się nasz Lennan wpakował. Nie wie, że kobiety są bardzo uczuciowe i czasem słowa niczego nie zmienią. Mógł mówić, że jej nie pokocha, a Breena mogła mówić, że jej to nie przeszkadza - ale prawda jest taka, że dziewczyna miała nadzieję, że jednak chłopak w końcu ją pokocha. Przez to Lennan teraz ma kłopoty. Widać jednak, że ma wyrzuty sumienia, że się z nią pokłócił, że chce się z Breeną mim wszystko przyjaźnić.
OdpowiedzUsuńI dobrze, że Lennan mógł wygadać się matce. Bardzo podoba mi się, jaką piękną relację ma ze swoją rodzicielką. Że może wygadać się jej ze wszystkich problemów, nawet tych miłosnych - bo nie każdy facet lubi rozmowy z matkami na ten temat :)
Mam nadzieję, że Carry pomoże w sprawie z Breeną.
No a Deirdre... ta sytuacja wygląda na dość bardziej skomplikowaną, skoro matka Lennana nie może mu pomóc. Tutaj rzeczywiście chłopak będzie musiał porozmawiać o tym z dziewczyną. Choć nie wiem, czy Deirdre będzie chciała wyznać Lennanowi, że go kocha.
No nic, czekam na dalszy ciąg wydarzeń.
Pozdrawiam serdecznie :*
Przyjaźń w takiej sytuacji będzie bardzo trudna. Nie da się tak łatwo zapomnieć o uczuciach, a z drugiej strony Lennan będzie czuł się nieswojo, wiedząc, że B. wciąż go kocha. Na szczęście matka postanowi trochę mu pomóc, a na ile się ta pomoc przyda - o tym w kolejnych rozdziałach.
UsuńDeirdre wyznała swoją miłość poprzez grę na harfie. Widzi, że Lennan nie wygląda, jakby odwzajemniał te uczucia, więc raczej nie powie mu prosto w twarz, że go kocha. To by było bardzo masochistyczne z jej strony :))
Bardzo lubię blogi z opowiadaniami. Twoje przypadło mi do gustu.Jestem tu nowa,więc muszę nadrobić całe opowiadanie. Mam tego sporo bo aż ponad 20 rozdziałów ale mm nadzieję że za niedługo nie będę mieć zaległości i będę czytać na bieżąco.
OdpowiedzUsuńhttp://take-a-pencil-and-draw-world-of-races.blogspot.com/
Cieszę się, że na bloga zajrzała nowa osoba. Mam nadzieję, że rozdziały Ci się spodobają i zostaniesz tu na dłużej ;))
UsuńO jejku, nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że tu trafiłam. Wcześniej śledziłam Twoje poczynania na Wattpadzie, jednak i to mi nie wystarczyło, dlatego właśnie postanowiłam zawitać i tutaj. Nie umiem pisać zachwycających komentarzy godnych epopei, więc krótko i zwięźle powiem, że "Teorainn", jak i "Pocałunek Śmierci" w stu procentach trafiły w moje serduszko.
OdpowiedzUsuńA już szczególnie Jasper, ale ciii...
Wracając do rozdziału, dobrze, że Lennan porozmawiał w końcu z matką. Bardzo ciekawa jestem jak będzie przebiegała rozmowa Carry z Breeną, w końcu wiele się może wyjaśnić, choć z drugiej strony równie dobrze wszystko może dalej stać w miejscu. Dużo zależy od nastawienia Breeny - moim zdaniem. Co do Deirdre... sama nie wiem co myśleć, skomplikowane to dość, jak z resztą sama dziewczyna. Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy. Życzę dużo weny i pozdrawiam! ♥
O, ale mi miło! Trochę zaniedbałam Pocałunek Śmierci i muszę w końcu poprawić kolejny rozdział i go opublikować, ale na razie jakoś z trudem mi to przychodzi. Ale postaram się poprawić ;))
UsuńRozmowa Carry z Breeną odbędzie się "poza rozdziałami", więc będziesz mogła poznać jedynie jej efekt. A co kobieta powie B. możesz się tylko domyślać, bo ja tego nie zdradzę ;p
Gdzieś przy imieniu Lennan brakło ci na końcu ostatniego n. I to by było tyle jeśli chodzi o uwagi. Rozdział był świetny. Podoba mi się relacja jaka łączy Lennana z matką. Są przyjaciółmi i chłopak zawsze może się jej zwierzyć. Zupełnie inaczej niż Deirdre, która z matką się raczej nie szczególnie dogaduje. Wątpię, że gdyby powiedziała jej o Lennanie, to usłyszałaby „z pewnością bym go polubiła” ;D Raczej: „czyś ty na głowę upadła?!”. Chłopak ma w domu wsparcie, osoby, które go kochają i chcą z nim spędzać czas. Aż się miło czyta o czymś takim.
OdpowiedzUsuńSpodziewalam się, że ta relacja z Breeną prędzej czy później zacznie przechodzić kryzys. Lennan broni się tym, że „przecież mówiłem, że się nie zakocham”, ale moim zdaniem i tak nie zachowuje się fair. Dziewczyna jest w nim zakochana, on to wie , a pozwalanie sobie na jakieś czułości, to krzywdzenie jej. Na jej własne życzenie, co prawda, bo zgodziła się na taki układ, ale jednak krzywdzenie. Chyba teraz L zrozumie, że Breena nie będzie potrafiła nie być zazdrosna.
Ciekawa jestem czy Lennan zrozumie, co kieruje Deirdre, że zachowuje się w ten sposób… I czy będą mieli okazję, żeby się jeszcze spotkać.
Pozdrawiam i czekam na kolejny! ;)
Myślę, że Blair mogłaby zareagować nawet jeszcze bardziej nerwowo. Nie dość, że chłopak z niższego stanu, to jeszcze zza Teorainn. I mało tego - wie, że Deirdre poluje i robi różne rzeczy, których nie powinna, a to dla Blair prawdziwa katastrofa.
UsuńBreena zgodziła się na dosyć dziwny układ z Lennanem, ale na pewno miała nadzieję, że z czasem ich relacja się zmieni. Mocno się rozczarowała, a Lennan jest zdziwiony, bo "przecież uprzedzał". Muszą wyjaśnić sobie całą sytuację i dojść do porozumienia albo zakończyć tę znajomość.
Bylaby mozliwosc wrzucania rozdzialow z wieksza czestotliwoscia? Jednak raz na miesiac to na prawde bardzo malo, w szczegolnosci jezeli ktos czyta jedynie historie Deirdre.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę w dzieciach to jest cudowne, że ich paplanina pozwala na krótki moment oderwać się od problemów i zmartwień dorosłego życia, bywają jednak dni, gdy problemów jest za dużo i są za wielkiej wagi i wtedy ta paplanina irytuje. Dziwi mnie, że mały jeszcze ani razu nie wkurzył matki lub brata, że nigdy nie okazano mu złości. Stworzyłaś życie Płomyczka, jakby toczyło się w mydlanej bajce, a nie w realiach jakichkolwiek. Jemu nikt nie okazuje emocji, ciągle przed nim udają, uśmiechają się, itd, a to trochę chore, takie aż za bardzo bajkowe.
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie też, że Lennan nigdy nie zawiódł matki, nigdy w żaden sposób jej nie zasmucił. Przez całe życie nie zrobił niczego złego, nigdy nie naraził się na jej gniew, złość, zawód w oczach? Jako matce wydaje mi się to być całkiem niemożliwe, bo dzieci nie zawsze postępują mądrze, nie zawsze dobrze, bywają złośliwe, a ich zachowania skrajnie głupie, dziecinne, nieodpowiedzialne i chwilami też świadomie krzywdzące.
A więc Lennan postanowił poprosić matule o pomoc. Niby to dobrze o niej świadczy, ale czy o nim? Znowu wyszedł na takiego nieporadnego chłopca i już zupełnie teraz nie widzę w nim mężczyzny, skoro nawet z jedną z kobiet nie umie sobie bez pomocy matuśki poradzić.
Lennan i Carry mają do Aidana dużo cierpliwości. Z pewnością czasami irytuje członków rodziny, ale można uznać, że to odbywa się poza rozdziałami. Mimo wszystko przez większość czasu jest ich takim pozytywnym płomyczkiem.
UsuńNapisałam, że Lennan nigdy nie zawiódł matki? Oj, to duży błąd z mojej strony. Bardzo nierealistyczne by było, gdyby nigdy nie popełniał błędów. Zresztą z pewnością zawiodła ją chociażby jego postawa względem Breeny, chociaż tego Carry mu wprost nie powiedziała. Ale możesz być pewna, że tego nie aprobuje.
Właściwie Lennan jej nie poprosił, ona sama mu tę pomoc zaoferowała, a on tylko skorzystał ;p Ale rozumiem, o co Ci chodzi. Biorąc pod uwagę standardy tego opowiadania, L. jest już dorosły, więc powinien sam radzić sobie ze swoim życiem. Póki co jednak niezbyt mu to wychodzi, więc nie odrzucił propozycji matki.