poniedziałek, 6 lutego 2017

# Teorainn: Rozdział 29.

Z podziękowaniami dla Red Criminal i Condawiramurs

            Ciągle śnił mu się ten sam sen. Co prawda różnił się szczegółami, ale sens zawsze pozostawał ten sam – widzieli się z Deirdre po długiej rozłące, on wyznawał jej miłość, ona odpowiadała, że również go kocha i nagle ich życie stawało się prostsze. Wiedzieli, że znajdą jakiś sposób na pokonanie Teorainn i że jakoś przekonają rodziców Deirdre do ich miłości.
Ale rzeczywistość wyglądała inaczej. Lennan doskonale wiedział, że matka Deirdre nigdy by go nie zaakceptowała, że prędzej wyrzuciłaby córkę z domu, niż pozwoliła jej poślubić kogoś niżej urodzonego. Nie miał też pewności, że Diamentową Granicę da się w jakikolwiek sposób przekroczyć, choć wiedział, że próbowałby tego ze wszystkich sił. Jednak te wszystkie problemy i tak nie miały znaczenia wobec największego – faktu, że Lennan nie miał pewności, że Deirdre go kocha.
Pozostawały mu tylko domysły, które wydawały mu się wysoce nieprawdopodobne. Choć nie rozumiał, czemu Deirdre grała dla niego na harfie i czemu wydawała się smutna, wiedział, że ktoś taki jak ona znajduje się raczej poza jego zasięgiem.
Zresztą sam nie był pewny, czy rzeczywiście ją kocha. Chodził codziennie do Teorainn, czekając, że może wreszcie się pojawi, a wtedy on na nią spojrzy i uzna, że to było tylko złudzenie. Pewnie dawał się ponosić fantazjom i tworzył w głowie obraz Deirdre, jaką dziewczyna nie była naprawdę. A wszystko dlatego, że tak długo się nie widzieli i że w pewien sposób za nią tęsknił.
Mimo wszystko chodził uparcie na spacery po lesie, czasem nawet zabierał ze sobą Aidana, bo Deirdre wciąż się nie pojawiała i nawet przestał wierzyć, że ją spotka. Z jakiegoś powodu dziewczyna postanowiła zniknąć z jego życia, a im dłużej się nie widzieli, tym bardziej umacniał się w przekonaniu, że ją kocha, a jednocześnie jeszcze bardziej w to wątpił.
Starał się w ogóle o niej nie myśleć, zająć się swoimi sprawami, realizować kolejne zamówienia i rzeźbić skomplikowane wzory w kolejnych meblach. Czasami pracę umilała mu Breena, innym razem zostawał sam ze swoimi myślami. Im bardziej wymagająca okazywała się praca, tym mniej siły miał na bezsensowne wyobrażenia. Z czasem zdążył nawet uwierzyć, że to wszystko było tylko jego wymysłem, a sny stanowiły odzwierciedlenie fantazji dotyczących bliższej znajomości z dziewczyną z innego świata.
Zdążył nawet dojść do wniosku, że Deirdre nie jest warta jego uwagi. Przychodził dzień w dzień w miejsce ich spotkań, a ona nigdy się nie pojawiała, zniknęła bez słowa, więc nie zasługiwała na to, by tyle o niej myśleć. Więc myślał coraz mniej, a nogi i tak raz za razem wiodły go w stronę lasu.
Któregoś dnia znów się pojawiła. Tak bardzo zdążył zwątpić, że jeszcze się zobaczą, że przez chwilę po prostu przyglądał się jej w milczeniu. Próbował wyczytać cokolwiek z jej twarzy, ale na niewiele się to zdało.
– Lennan…
Spojrzała na niego niepewnie, a on nadal milczał. To spotkanie niczym nie przypominało tych z jego snów. Wcale nie miał ochoty podbiec do Deirdre i wyznawać jej miłości. Był przede wszystkim zły, że na tak długo odeszła bez słowa, a teraz po prostu wróciła, jakby nic się nie stało. Gdzieś w tej złości zauważył, że wydaje się mu jeszcze piękniejsza i bardziej kobieca niż przy ostatnim spotkaniu i że najchętniej pocałowałby ją w tej samej chwili.
– Długo cię nie było.
– Wiem. Przepraszam, nie mogłam. Najpierw miałam… problemy. A potem sprzeciwiłam się matce i przez długi czas nie mogłam wychodzić z domu.
Nie wiedział, czy bardziej go rozzłościło, że na wszystko potrafiła znaleźć wymówkę, czy sam fakt, że nie chciała mu powiedzieć, czym są tajemnicze problemy. Podobno się przyjaźnili, ale wydawało mu się, że przez te kilka tygodni Deirdre zdążyła się od niego bardzo odsunąć. Już jedna dziewczyna traktowała go w podobny sposób i nie zamierzał po raz kolejny stawiać się w takiej sytuacji. Nawet jeśli ją kochał. Choć i tego wciąż nie był pewien.
– Nic nie powiesz? – Spojrzała na niego przelotnie, a potem utkwiła oczy w ziemi.
– Nie wiem. Ta znajomość zaczyna mnie męczyć. Znikasz, bo masz problemy, potem masz kolejne problemy, tym razem związane z twoją matką i oczekujesz, że co, że ja będę tu przychodził codziennie i po prostu czekał? Nawet nie wiem, czemu to robię. Nie powinno mnie tu być. Już dawno.
Kopnął jakiś patyk, który odbił się od Teorainn, przy okazji płosząc ptaka siedzącego na pobliskim drzewie. Na początku Lennan nie zamierzał zachowywać się w ten sposób, ale uznał, że naprawdę jest tym wszystkim zmęczony. Miał dosyć ciągłego czekania na Deirdre, nie wiadomo po co. Denerwowało go, że dziewczyna zaprząta zbyt wiele jego myśli i że wciąż jej na to pozwala, choć wcale dobrze go nie traktowała. Zresztą doszedł do wniosku, że ta znajomość do niczego ich nie prowadziła. I tak w końcu każde miało rozejść się w swoją stronę.
Odwrócił głowę w stronę Deirdre. Szeroko otwierała oczy i wyglądała na przestraszoną. A może na zdezorientowaną? Sam nie wiedział. Nie poruszyła się ani nic nie powiedziała, więc uznał, że to najwyższy czas, żeby się pożegnać.
– Chyba pora dorosnąć, Deirdre. Co my robimy? Odrywamy się od prawdziwego życia, żeby przychodzić tutaj. Kiedy jedno znika, drugie nawet nie może dowiedzieć się, co się dzieje. Wiesz ile razy czekałem przy Teorainn? Ile to już tygodni? Trzy? Cztery? A ty nawet nie potrafisz powiedzieć, czemu tak naprawdę cię nie było. Zresztą nie wiem, czy to ma jakieś większe znaczenie. Po prostu naprawdę jestem tym zmęczony.
Odwrócił się i zaczął odchodzić. Czuł się lepiej, kiedy wyładował całą złość. Gromadziła się w nim już od dawna i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie dość, że nie rozumiał, czemu Deirdre nagle zniknęła, to wciąż wbrew sobie czekał na nią i tęsknił i nie czuł się przez to ani trochę jak mężczyzna.
– Czekaj! – Usłyszał szelest i kiedy się odwrócił, Deirdre stała tuż przy granicy, z rękami mocno przyciśniętymi do przeźroczystej powierzchni. Ciężko oddychała i sprawiała wrażenie niemal obłąkanej. – Nie możesz tak po prostu odejść. Nawet nie mam jak za tobą pobiec. To niesprawiedliwe.
– Chyba nie masz prawa robić mi wyrzutów – zaśmiał się.
– Czemu jesteś taki złośliwy?
– Już ci mówiłem. Zniknęłaś na kilka tygodni, a teraz nawet nie chcesz powiedzieć, czemu. Ta znajomość nie ma sensu.
– Ma sens. Musi mieć!
Zabrzmiało to bardzo desperacko, a Lennan wciąż niewiele rozumiał. Wpatrywał się w milczeniu w szeroko otwarte oczy Deirdre i uświadomił sobie, że tym razem się nie złamie. Jeszcze kilka tygodni temu po prostu o wszystkim by zapomniał, ale teraz nie zamierzał tego robić. Nawet jeśli jednocześnie był coraz bardziej świadomy swoich uczuć. A może właśnie dlatego.
– Powiedz mi, jak ty to sobie dalej wyobrażasz? Zaraz wyjdziesz za mąż, może gdzieś wyjedziesz, a może po prostu zajmiesz się swoim życiem. A może już się nim zajęłaś, więc ja też chcę mieć swoje, a nie przychodzić tu bez sensu.
– Jak możesz tak mówić?! Myślałam, że to dla ciebie znaczy trochę więcej. A ty tak po prostu zamierzasz odejść? I nie patrz tak na mnie – podniosła głos, widząc grymas, który przemknął po jego twarzy. W tamtej chwili patrzyła na niego z dumą i wyższością zupełnie jak przy ich pierwszym spotkaniu, kiedy myślała, że zdoła go przekupić kilkoma monetami i że wtedy po prostu o niej zapomni. – Wiem, że zamierzasz powiedzieć, że to ja zniknęłam na kilka tygodni. Ale zniknęłam, bo nie chciałam na ciebie patrzeć. Bo się w tobie zakochałam, chociaż nie tak miało być. Chciałam zapomnieć i sprawić, żeby wszystko było jak dawniej. Ale czas niewiele zmienił.
Opadła na trawę i wbiła wzrok w ziemię. Wyglądała na bardzo zmęczoną, nie wiadomo czy z powodu nagłego wyznania czy może za sprawą wszystkich zdarzeń minionych tygodni. Lennan zastanawiał się, co na to wszystko odpowiedzieć. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie śni po raz kolejny i czy zaraz po prostu się nie obudzi tak, jak zdarzało się to już kilkukrotnie. Powoli docierało do niego, że w słowach, które powiedział w przypływie złości, było dużo racji. Diamentowa Granica wszystko komplikowała i nawet jeśli udałoby się ją przekroczyć, nie stanowiłaby jedynej przeszkody na drodze do ich szczęścia. Nie sądził, że powinien skazywać Deirdre na gniew matki i na życie mniej dostatnie, niż to, które znała do tej pory. Wziął głęboki wdech i głośno wypuścił powietrze. Uznał, że sprawy zaszły za daleko i że dla ich dobra powinien zakończyć tę znajomość, przez którą i tak dużo wycierpieli.
I jak na ironię, właśnie w tamtej chwili, w której miał odejść i więcej nie wrócić w miejsce ich stałych spotkań, nabrał pewności, że naprawdę kocha Deirdre i że będzie mu jej brakowało. Mimo trudów, których doświadczył w życiu chyba był rozpieszczony i egoistyczny, bo nie potrafił zrezygnować z tej znajomości.
– Też cię kocham, Deirdre – powiedział trochę głośniej i pewniej niż w większości swoich snów. Pewnie dlatego, że w sennej rzeczywistości miał wiele okazji, by wypowiedzieć podobne słowa i oswoić się z ich brzmieniem.
Dziewczyna powoli uniosła głowę. Nadal szeroko otwierała oczy i pospiesznie mrugała. Dopiero po chwili zdobyła się na uśmiech. Przycisnęła ręce do Teorainn dokładnie tak jak we śnie Lennana. On jednak wciąż stał w pewnej odległości.
– Och, Lennanie…
– Poczekaj. Nic jeszcze nie mów. Najpierw musisz pomyśleć o tym, na co się decydujesz. Zdajesz sobie sprawę, że Teorainn może być niemożliwa do pokonania? I że pozostaje jeszcze kwestia twojego wyższego urodzenia…
– Moje urodzenie nie ma żadnego znaczenia – przerwała mu pospiesznie.
– Oczywiście, że ma. – Z trudem powstrzymał się przed przewróceniem oczami. – Większość bliskich ci osób może się od  ciebie odwrócić, jeśli się ze mną zwiążesz. Obiecuję, że zrobię wszystko, by tak się nie stało, bym mógł zapewnić ci wszystko, czego będziesz potrzebowała i by twoi rodzice nie musieli się mnie wstydzić. Ale pewnie to i tak nie wystarczy.
– Wystarczy! Oczywiście, że wystarczy! Niczego nie potrzebuję, naprawdę!
Deirdre była niemal pijana szczęściem i nie docierało do niej nic z tego, co Lennan miał do powiedzenia. Nawet nie dopuszczała prawdopodobieństwa, że matka może po prostu się jej wyrzec, tak samo jak Oisin i cały świat, który do tej pory był jej bliski.
– Wrócimy do tego jeszcze. Ale żeby w ogóle mówić o braku akceptacji ze strony twoich rodziców, trzeba przekroczyć Teorainn. Nawet nie wiemy, czy nam się to uda. Rozumiesz, że będziemy szczęśliwi tylko, kiedy znajdziemy się po jednej stronie granicy?
– Od kiedy jesteś taki poważny, Lennanie? Dlaczego zachowujesz się, jakby spotkała nas tragedia, zamiast cieszyć się, że tak bardzo się kochamy?! Pokonamy Teorainn, zobaczysz. Jest przecież tyle możliwości…
Nie był tego wcale pewien, ale nie chciał podsuwać Deirdre kolejnych ponurych myśli. Podobał mu się ten szeroki uśmiech na jej twarzy, a jeszcze bardziej podobała mu się świadomość, że to on był jego sprawcą, że największym powodem do radości był dla tej dziewczyny fakt, że to właśnie on ją pokochał.
Trudno było mu nie myśleć o konsekwencjach, jakie niosła ze sobą ich wspólna decyzja. Wciąż jeszcze był pogrążony w myślach, a Deirdre tymczasem gorąco go zapewniała, że nawet jeśli Teorainn stanie im na drodze, dotyk wcale nie jest im potrzebny, bo łączy ich prawdziwa więź, porozumienie dusz. Lennan wiedział, że to nieprawda. Dotyk był im potrzebny i to bardzo, bardziej niż kiedykolwiek. Możliwe, że popełnił ogromny błąd, kiedy zamiast odejść, przyznał się do swoich uczuć. Ale teraz było za późno, to nie był sen, z którego mógł się wybudzić i następnej nocy pokierować ich losem od nowa.
Uznał, że nie będzie martwił się na zapas. Że znajdzie jakiś sposób, by przekroczyć granicę, pocałować czy dotknąć Deirdre. A potem dołoży wszelkich starań, by Blair nie wydziedziczyła swojej córki. Szczerze wątpił, że przyszłość będzie łatwa i przepełniona jedynie szczęśliwymi chwilami. Ale teraz nie było odwrotu i jedyne, co mógł robić, to próbować ze wszystkich sił.
Zrobił jeden krok w stronę granicy i przyglądał się wciąż roześmianej Deirdre. Wydawała się teraz taka żywa i pełna energii, której jeszcze przed chwilą w ogóle w sobie nie miała. Mając nadzieję, że nie skazuje ich w ten sposób na większe cierpienie, zrobił kolejny krok, a potem następny. Powoli usiadł na wilgotnej ziemi i również przycisnął dłonie do przeźroczystej bariery. 

~*~

Naprawdę bardzo Was przepraszam za to opóźnienie. Podczas sesji nie miałam czasu ani siły na pisanie, a kiedy skończyłam egzaminy, potrzebowałam chwili odpoczynku. Mam nadzieję, że rozdział Wam to wynagrodzi i że teraz ta miłość L i D wyda się bardziej realna. Wstawiam rozdział jeszcze dzisiaj, żeby nie robić już większego opóźnienia. Sprawdziłam go co prawda przed publikacją, ale mniej dokładnie niż zazwyczaj, więc jeśli pojawią się błędy, to wybaczcie - to przez pośpiech. Przejrzę wszystko jeszcze raz jutro i poprawię niedociągnięcia. 

23 komentarze:

  1. Nie musisz przepraszać za nieobecność. Każdy z nasz przecież ma prywatne sprawy i czasem potrzebuje odrobiny czasu dla siebie, by wszystko sobie poukładać ;)

    Muszę przyznać, że teraz wszystko nabiera większego sensu, skoro poprzedni rozdział to sen L. Wszystko wydawało mi się wtedy takie... pospieszne - co ma sens, skoro był to sen, heh :)
    Tutaj uświadomienie sobie odczuć mężczyzny było naprawdę realne. Idealne w punkt, można rzec. To uczucie bezradności, oszołomienia i uświadomienie sobie faktu, że ich miłość miała barykady. Że tak naprawdę Teorainn nie był jedynym ich problemem... Status D i L w społeczeństwie również stanowi problem, przynajmniej tak widzi to L, bo widzimy, że D wcale się nie przejmuje tym, co powiedzą jej rodzice. Jest naprawdę pijana szczęściem, bo nie może pojąć tego, że "Dotyk" jest bardzo ważny - może D na razie tego nie widzi, ale z czasem zrozumie, że będzie chciała dotknąć L... posmakować jego ust... :):)

    Rozdział był zdecydowanie za krótki. Przeczytałam tekst jedynym tchem i beznadziejnie szukam kolejnych fragmentów do poczytania :) Tak, idiotka ze mnie, heh xD

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni od początku zdawali sobie sprawę, że wiele ich różni, ale przedtem to nie miało aż takiego znaczenia. Póki uznawali, że tylko się przyjaźnią, różne statusy społeczne czy brak możliwości przekroczenia Teorainn były uciążliwe, ale nie miały takiego wpływu na ich życie, jak teraz, kiedy zaczęli rozważać wspólną przyszłość. Deirdre myśli bardzo nieracjonalnie i dobrze na tym nie wyjdzie. A Lennan stara się podejść do całej sprawy bardziej realistycznie i wie, że jeśli chcą spędzić razem życie, mają naprawdę wiele przeszkód do pokonania.
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Zdecydowanie uważam, że ta wersja jest lepszą opcją. Właściwie jest niemal idealna. Niemal z dwoch powodów: chyba lepiej byloby oddzielić tę notkę od opisu snu jeszcze jedną czy dwiema, zeby była dłuższa przerwa między b. podobnymi dialogami. Druga to już ściśle związana z samą treścią i tym, co aż za dobrze zauważył w swoich przemyśleniach Leannan. Jego podejście do całej sprawy jest teraz znacznie bardziej przekonujące. Najpierw ta złość zranionej osoby,a pozniej zdziwienie i radość na wyznanie Deirde. Pomieszane z wątpliwościami. Deirde zaś włąsciwie tylko się cieszyła i to dobrze, bo i tak prędzej czy póżniej zobaczy, jak wiele barier stoi między nimi - a wciąż uważam, że najgorszą stanowi granica fizyczna między ich światami, bo jeśli jej nie przejdą, to cała reszta nie ma znaczenia :(. No, ale jako że mamy teraz dwie osoby bardzo zdeterminowane do przekroczenia granicy, no to może im się uda. Jestem pewna, że to łatwe nie będzie... to może być coś nadprzyrodzonego... albo stanowiącego jedynie albo aż symbol? Jestem bardzo ciekawa, jak to rozwiązesz.
    A tak naprawdę to ja się cieszę, że między nimi wszystko już jasne ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam pomysłu, jak jeszcze bardziej wydłużyć ten czas między snem, a prawdziwą konfrontacją z Deirdre, więc uznałam, że lepiej dopisać jeden rozdział, niż rozwlekać wszystko na siłę.
      Ktoś z tej dwójki musi patrzeć na świat realistycznie. Deirdre, która wychowana w bogatej rodzinie i zawsze dostająca wszystko, czego chce, jest przekonana, że i tym razem tak będzie. Lennan, który na wiele rzeczy musiał sobie sam zapracować i już raz był nieszczęśliwie zakochany, jest bardziej świadomy wszystkich przeszkód na ich drodze. Rzeczywiście, w pierwszej kolejności najważniejsza jest granica. Z drugiej strony jeśli nawet ją pokonają, mezalians i potrzeba zdecydowania, po której stronie zamieszkają, również przysporzą im wiele kłopotów.

      Usuń
  3. Wychodzi na to, że ostatnio czytuję sobie trochę po cichu, ale zwykle miewam tak, że zapoznaję się z rozdziałem na komórce, gdzie pisanie komentarzy doprowadza mnie do szału, więc tego nie robię, a w pamięci zanotowuję, żeby do tego wrócić, jak dorwę się do komputera, a jednak potem i tak o tym zapominam. Starość - nie radość, tak mi babcia mówi. Może to już ten okres.
    W każdym razie ja jestem, nawet jak mnie nie ma i tym razem postanowiłam kilka słów napisać, bo ten natłok emocji... oj, zmusił mnie on do refleksji.
    Ja doskonale rozumiem Lennana. Wiem, aż za dobrze jak to jest się starać - tak jak on przychodził co dnia pod granicę, mając nadzieję na spotkanie dziewczyny i się rozczarować. To przykre. A jego złość jest zrozumiała. Też bym była chyba zmęczona taką znajomością. Zwłaszcza, że Deidre traktuje go potwornie. Egoistka trochę, a te jej wymagania są absurdalne. Traktuje chłopaka, jak rzecz - Masz przychodzić, kiedy mi pasuje. Nie zadaj pytań. Podłe to trochę z jej strony było, ale potem chyba się nieco zreflektowała. Jej tłumaczenia nabrały sensu i poruszyły mnie. Tak samo i późniejsze słowa, które on wypowiedział.
    Nie wiem, jak oni sobie poradzą. Jak pokonają niewidzialną barierę, ale mam ogromną nadzieję, że jakoś dadzą sobie radę. Muszą.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nadal tu zaglądasz i dziękuję, że napisałaś komentarz, żebym wiedziała, że wciąż śledzisz losy D. i L. :))
      Deirdre mimo tego, że często próbuje odciąć się od świata matki, tak naprawdę mocno nim przesiąknęła i często postępuje bardzo podobnie do Blair nawet, jeśli za wszelką cenę nie chce się do tego przyznać. Zresztą tak samo jest chociażby z Cahan, która niby marzy o życiu dziewczyny z klasy drugiej czy może nawet trzeciej, a jak przychodzi co do czego, wszystko musi załatwiać pieniędzmi rodziców.
      Jest wiele możliwości na pokonanie Teorainn. Będą próbować praktycznie wszystkiego, co przyjdzie im do głowy, więc może im się uda.

      Usuń
  4. Nienawidzę komentować na komórce, ale po pierwsze nie chcę tego zostawiać już na później, a po drugie to chcę jakoś sobie zająć czas w pracy do czasu aż mnie zmieni ta druga zmiana xD
    Gdy L. myślał i mówił, że co oni robią, że tracą na siebie czas, a każde z nich ma swoje życie i swoje sprawy, to od razu przypomniało mi się jak spotykałem się z obecną żoną, będąc wtedy mężem innej kobiety. Ja rozumiałem, że taka przyjaźń, różnica lat, majątków, pochodzenia ma znaczenie i jest głupia, trudna, a kobieta jak to kobieta... w końcu i tak postawiła na swoim. Rozumiem więc L, ale i go nie rozumiem. On zachował się na początku jak taki odąsany chłopczyk, dzieciak na fochy, a nie jak facet co podjął męską decyzję. Jego pretensje też były nieuzasadnione, bo... no ona sobie sama szlabany nie dała.
    Ta wersja spotkania jest faktycznie lepsza od tej poprzedniej.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lennan w ogóle zachowuje się często niemęsko, co już można było wielokrotnie zauważyć. Tym razem po prostu wyładował swoją frustrację na Deirdre. Długo musiał na nią czekać, martwił się i nie wiedział, co się z nią dzieje i mimo, że nie do końca ona była temu winna, Lennan musiał dać jakiś upust swojej złości. Z drugiej strony Deirdre też nie potraktowała go dobrze. Z początku zamierzała po prostu zniknąć bez słowa, a on czekałby jeszcze długo aż ta znowu pojawi się przy Teorainn i nie rozumiałby, czemu tak nagle postanowiła całkowicie zakończyć ich znajomość.

      Usuń
    2. Ale gdyby faktycznie przestała przychodzić to zrobilaby to na co on sam mię miał odwagi - uwolniłaby ich od miłości niemożliwej. On sam uważa, że to nie ma sensu, widzi i bariery, na dodatek nie wiedział, że ona coś czuje, więc była to tylko taka znajomość niezobowiązująca, więc jak mógł mieć do niej pretensje, że ją zakończyła? Tu wychodzi ta dziecinność L. To coś jak "czapka jest już na mnie za mała, ale bratu jej nie oddam", albo "nie lubię się z nią bawić, ale ona i tak powinna przyjść poprosić, by móc bawić się ze mną, a nie od razu iść do innych dzieci". Ja tak interpretuję jego myśli i zachowania.

      Usuń
    3. No tak, zgadzam się. Zresztą praktycznie od początku tego opowiadania Lennan nie zachowuje się dojrzale, tym razem też wolał obwinić o wszystko Deirdre, gdyby nagle wydoroślał, to by kompletnie nie pasowało do całej wykreowanej postaci. Chociaż zachowanie Deirdre w tym rozdziale też do dojrzałych nie należało, ale to już inna kwestia.

      Usuń
  5. Faktycznie wszystko wygląda teraz bardziej realnie :) Chociaż już po poprzednim rozdziale po części rozumiałam tok rozumowania Lennana. Nie był świadom uczuć do Deirdre, dopóki przy nim była. Widywali się tak często, rozmawiali, a on nawet ni zdawał sobie sprawy, że zapomina o Lavenie, a jej miejsce nie zajmuje Breena ani żadna inna dziewczyna, tylko właśnie Deirdre. Dopiero kiedy ta przestała pojawiać się przy Diamentowej Granicy, odkrył, jak bardzo mu jej brakuje i dlaczego ta tęsknota jest tak silna. Mimo wszystko cieszę się, że postanowiłaś to rozegrać w ten sposób :)
    Właściwie zarówno zachowanie Lennana, jak i Deirdre troszkę mnie zirytowało. Lennan był mimo wszystko zbyt ostry dla dziewczyny, z kolei ona rzeczywiście zachowuje się momentami jak egoistka. Rozumiem, że potrzebowała czasu, ale kompletnie nie pomyślała o tym, że może mu zadać ból tą swoją nieobecnością. Chociaż całkiem możliwe, że nie brała tej opcji pod uwagę, w końcu cały czas sądziła, że on nigdy nie odwzajemni jej uczuć.
    Widzę, że Lennan ma trochę bardziej realne podejście do ich ewentualnego związku. Wie, jak wiele przeszkód staje na ich wspólnej drodze. Deirdre jest za to pijana szczęściem, pijana tą miłością, dlatego nawet Teorainn, magiczna bariera, która nie pozwala Lennanowi nawet wziąć ją za rękę, wydaje się jej teraz tylko błahym problemem. Chociaż coś mi się wydaje, że rzeczywiście obecność Diamentowej Granicy z czasem będzie mniejszym kłopotem niż inne... Blair w końcu się dowie, po co Deirdre tak często chodzi do lasu. A wtedy wpadnie w szał. Ona w myślach już dawno wydała córkę za Oisina, a kiedy dowie się, że ta biega za jakimś innym mężczyzną, na dodatek takim z nizin społecznych, to przecież ogarnie ją furia. Trochę się tego obawiam. Poza tym sam Oisin może się też dowiedzieć o miłości Deirdre do Lennana. Dotąd zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen, ale przecież każdy z zazdrości może robić głupie rzeczy... Dlatego aż się boję, co może się jeszcze wydarzyć.
    Mimo to, trzymam mocno kciuki za tę dwójkę. Podoba mi się ich wizja razem, myślę że byliby ze sobą szczęśliwi. Dlatego wierzę - a przynajmniej chcę wierzyć - że uda im się pokonać wszelkie przeszkody, że Lennan weźmie kiedyś Deirdre w ramiona i naprawdę ją pocałuje. Oby rzeczywiście tak się stało.
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i tok rozumowania Lennana nie był aż tak nierealistyczny, z drugiej strony ktoś z tej dwójki musiał zacząć myśleć chociaż trochę racjonalnie, bo jakby oboje po prostu cieszyli się miłością, zamiast zauważyć, że na ich drodze stoi wiele przeszkód, to opowiadanie wiele by na tym straciło.
      Ani jedno, ani drugie nie zachowało się zbyt dobrze w tym rozdziale. Lennan za dużo złości wyładował na Deirdre, a ona potraktowała go bardzo egoistycznie, z jednej strony najpierw nie przejmując się tym, że on czeka na nią każdego dnia i nie rozumie, czemu nagle przestała przychodzić na spotkania, a potem oczekując, że nawet po kilku tygodniach wciąż będzie na nią czekał.
      I o Oisinie, i o Blair będzie jeszcze trochę w tym opowiadaniu. Będą mieli spory udział w dalszym rozwoju zdarzeń.

      Usuń
    2. Ja rozumiem kreacje jego postaci, oceniam jednak tak jak oceniałbym żywego chłopca jego pokroju.
      A tak na marginesie, to łatwiej wytłumaczyć nagłe niedojrzałe zachowanie postaci zwykle zachowujacej się dojrzałe niż odwrotnie, gdy to dzieciak nagle staje się dorosłym.
      Sorry za błędy, znowu pisze na tel.

      Usuń
  6. Nadrobiłam wszystkie rozdziały! Muszę przyznać, że to był przyjemnie spędzony czas, chociaż akurat ten 29-ty mnie na początku skołował. Z jednej strony już się cieszyłam, że sytuacja między dwójką naszych głównych bohaterów się wyklarowała, że teraz dowiem się, co się wydarzy dalej, a tu taka niespodzianka! Tak, jakbym miała powtórkę z rozrywki. W zasadzie nie miałam pojęcia, co się dzieje - tak jakbym się zagubiła w tym, co czytam. Dopiero w połowie ogarnęłam się, o co tak naprawdę chodziło. W sumie na początku wydawało mi się, że te sny Lennana są odnośnie tej sytuacji, która już miała miejsce w poprzednim rozdziale. Nie potrafiłam zatem zrozumieć jego zachowania i tego, że Deirdre znowu przestała się pojawiać. Jaką ulgę odczułam, kiedy uświadomiłam sobie, że to wszystko, co wydarzyło się wcześniej było jedynie snem... Przynajmniej nie miałam do czynienia z pogarszaniem sytuacji zaraz po wzajemnym wyznaniu miłości. Od teraz liczę na ciąg dalszy! Jestem ciekawa, jak ta dwójka będzie próbowała zaradzić temu, że znajdują się po różnych stronach Teorainn. Cóż... reszta ich problemów wcale nie jest taka straszna - według mnie najważniejsze, aby mogli znaleźć się po tej samej stronie, aby mogli tak prawdziwie być ze sobą. Swoją drogą liczę na to, że nie powrócą do tej dwójki te "czarne" dni, których doświadczali ostatnio! Nie powiem, ale lekko im nie było, chociaż cieszę się, że Lennan w końcu zaczął spędzać więcej czasu z bratem i nieco wyklarował swoje relacje z Brenną. Nie byłam zachwycona ich stosunkami. Te pocałunki, przytulanie... Przynajmniej teraz jest wszystko tak, jak powinno być, mimo iż w tej sytuacji padło na to, że jedna ze stron musi cierpieć. Swoją drogą przy opisie odczuć Brenny doszłam do wniosku, że zaskakująco dużo osób w tej historii cierpi z powodu nieodwzajemnionej miłości. Nie pobłażasz swoim bohaterom, bo jakby nie było to jeden z najgorszych rodzajów cierpienia...
    Mam nadzieję, że z czasem Deirdre wybaczy Oisinowi (nigdy nie jestem pewna, czy aby dobrze zapisuje imiona bohaterów tej historii), jakby nie było, on naprawdę nie zrobił nic złego. Tym bardziej, że Cahan okazała się być naprawdę skuteczna, jeśli chodzi o wyciąganie informacji. Zresztą nie tylko w jego przypadku, w końcu po przybyciu bliźniaczek i Deirdre w końcu przyznała się do swoich uczuć. Muszę jednak przyznać, że o wiele bardziej ucieszył mnie fakt, kiedy wyznała jest Lennanowi - no cóż już od dawna liczyłam na to, że między nimi coś zaiskrzy. Wracając jednak do Cahan i tego milczącego chłopca pokładowego... Mam wrażenie, że w jego kwestii dziewczyna jest strasznie niedomyślna. Czy naprawdę nie widać po nim, że nie zależy mu na jej srebrnikach? Chociaż muszę przyznać, że trochę zszokowało mnie, kiedy dziewczyna opowiedziała mu o tym wszystkim, co aktualnie dzieje się wokół niej. Nieznajomy nieznajomym, ale aby też zdradzać sekrety innych... W tamtym momencie miałam ochotę zakleić jej usta. No cóż... Może to nie przyniesie żadnych niepożądanych konsekwencji, ale ja mam zawsze przed takimi obawy. Ciężko mi to zmienić.
    Nie chcę się rozpisywać o rozpaczy Deirdre, dochodzę do wniosku, że było - minęło. Teraz liczę na to, że jej rozpacz przypadkiem nie powróci ze zdwojoną mocą ze względu na brak możliwości bezpośredniego spotkania się z ukochanym... Na podstawie tego rozdziału stwierdzam jednak, że to Lennan może nad tym bardziej ubolewać. Wydawał się być o wiele bardziej rozsądny w tej chwili. Ach! Jak ja bym chciała zapoznać się z ciągiem dalszym! Jakoś tak zachłysnęłam się tą historią i jeden, a w zasadzie kilka łyków mi nie wystarczy. Chciałabym móc ją wypić do dna... Myślę, że kiedyś mi się to uda :)
    Nie mam pojęcia, czy tym razem będę tu się zjawiać na bieżąco, wolę niczego nie obiecywać, biorąc pod uwagę, jak rzadko witam w blogosferze. Niemniej jednak wciągnęłaś mnie w to opowiadanie i nie pozwolę sobie, aby nie poznać jego zakończenia! Tymczasem życzę Ci weny i do napisania! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że to jest jasne, że chodzi o zdarzenia z poprzedniego rozdziału i to one są tym snem. W takim razie pomyślę może, jak trochę to przerobić, żeby od razu było wiadomo.
      Właściwie masz rację, nawet tak o tym nie myślałam, ale rzeczywiście dużo bohaterów opowiadania skazałam na cierpienie z powodu uczuć. Właściwie tylko Kiarze się układa. I Lavenie, ale jej akurat mało kto życzy dobrze.
      Imiona zapisujesz dobrze, wiem, że wiele osób ma z tym problem, bo nie licząc może imienia Deirdre i Balir, które nadal przetrwały w kulturze Brytyjskiej i można spotkać osoby, które takie imiona noszą, to cała reszta tych staroceltyckich odeszła w zapomnienie.
      Cahan jest trochę niedomyślna, ale chłopak jasno da jej jeszcze do zrozumienia, że nie chce jej pieniędzy i wtedy nie będzie już miała wątpliwości. Carney nic nikomu nie powie i pod tym względem Cahan ma szczęście, bo przynajmniej swoją gadatliwością nie skomplikuje nikomu życia, ale rzeczywiście sekrety innych powinna zachować dla siebie.
      Póki nie przekroczą Teorainn, ubolewać będą oboje. Z tym, że Lennan od początku, a Deirdre trochę później przestanie widzieć świat w różowych barwach.
      Bardzo się cieszę, że wróciłaś. Dziękuję za komentarz :))

      Usuń
  7. O Twoim opowiadaniu można powiedzieć tylko jedno: cudowne! Olśniewające, wspaniałe, chwytające za serce, przejmujące, wciągające na maxa! Ups, miało być tylko jedno, musisz mi wybaczyć...
    Historia Deirdre i Lennana jest tak ujmująca, że nie sposób przejść koło niej obojętnie. Twoi bohaterowie są ŻYWI, z krwi i kości. Nie ma tu miejsca na bezpłciowe postaci, które często niebezpiecznie podnoszą mi ciśnienie... Wracając jednak do Twojego opowiadania. Jestem pełna podziwu dla przedstawionej tu historii - jest przemyślana, wątki nie są czytelnikowi rzucane "na odczepkę", każdy z nich ma swoje miejsce w fabule. Kolejne rozdziały pozwalają nam coraz lepiej poznawać bohaterów, dzięki czemu rozumiemy tok ich myślenia, motywy działań. Poznajemy ich jako ludzi, którzy mają swoje własne problemy i niekoniecznie sobie z nimi radzą (np. miłość Lennana do tej ***********************. Wybacz. Chciałam powiedzieć ***************. Kolejne "wybacz", obejrzałam zdecydowanie za dużo filmów z B.Lindą... ). W tym momencie powinnam napisać, że D. jest moją ulubiona bohaterką, jednak tego nie zrobię. Dlaczego? Ponieważ na równi z nią (tak, na równi) ubóstwiam Lennana (tutaj włącza się fangirling mode, prosimy o zlekceważenie pisków, ochów i achów oraz zapięcie pasów. Życzymy Państwu miłego lotu. Cieszymy się, że wybrali Państwo nasze linie :) ). Jedno wielkie "WOW". Jednym tchem wszystkie Twoje opowiadania i jestem pod wrażeniem. Masz żyłkę do tworzenia niezapomnianych, wyrazistych bohaterów.
    Zżera mnie ciekawość. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Czekam!
    Pozdrawiam cieplutko,
    Kasia

    PS. Zdaje sobie sprawę, jak chaotyczny jest ten komentarz, ale mam nadzieję, że nie jest z nim AŻ TAK źle ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle komplementów ;)) Co do wątków to są przemyślane, ale z drugiej strony gdybym pisała to wszystko drugi raz od początku, na pewno wiele bym pozmieniała, trochę wydarzeń wyrzuciła, trochę dopisała, żeby było więcej akcji, a mniej opisów.
      O, no to jesteś chyba jedną z niewielu osób, które lubią głównych bohaterów. Więcej sympatii zazwyczaj zdobywają raczej postaci poboczne, ale cieszę się, że znalazł się ktoś, kto lubi D. i L., bo zaczynam dzięki temu myśleć, że chyba rzeczywiście każda z postaci jest inna, więc każdy z czytelników może lubić kogo innego.
      Dziękuję za komentarz ;))

      Usuń
  8. Przez to, że byłaś tak długo nieobecna, mogłabyś dodać dwa rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak już mijają dwa tygodnie od publikacji tego rozdziału, więc do wieczora wstawię kolejny. Muszę go tylko najpierw jeszcze raz przejrzeć.

      Usuń
  9. Moja przyjaciółka ostatnio powiedziała "kobiety kochają, mężczyźni komplikują tę miłość". Coś w tym jest. D po prostu kocha, a L kombinuje i przy tym komplikuje. Inna sprawa, że te bariery są na chwilę obecną dla niego ważniejsze niż dla niej. To nie jest tak, że ona nie chce go dotknąć, ale dla nas dotyk jest dodatkiem, takim zwieńczeniem, dla mężczyzn seks jest na równi z rozmową i nie ma co się łudzić, że trafiła na bardzo romantyczny egzemplarz. On też jak każdy facet chciałby być akceptowany przez teściową, móc się przed nią czymś poszczycić, pochwalić. Panowie w ogóle lubią się chwalić - samochodem, domem, komórką. Od najmłodszych lat, od samochodzików, które jeżdżą po dywanie, byleby były lepsze od samochodzików sąsiada. Dlatego L przeszkadza też to, że on jest niższej pozycji. W inny sposób nie potrafię zinterpretować jego sposobu myślenia i złości na D, że się nie pojawiała, jak i za to, że się pojawiła. On jest rozdarty, chce czegoś czego nie wolno mu chcieć, pragnie czegoś co jest niemożliwe, ma złudzenie zdając sobie sprawę, że się łudzi. W skrócie - skomplikowany ma chaos w duszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nawet abstrahując od samego dotyku jako zwieńczenia miłości - w czasach, w których żyją D. i L. podstawą jest rodzina, a znajdując się po dwóch stronach granicy nie mają jak razem zamieszkać, Lennan nie będzie w stanie Deirdre utrzymać, a ona przecież do pracy nie pójdzie, poza tym dzieci też nie będą mieli. Póki co tylko się łudzą, że mają szansę na szczęśliwe, wspólne życie. Zaraz ich w końcu oświeci, że jednak wypadałoby jakoś tę granicę pokonać, jeśli cały ten związek ma przetrwać.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  10. W ostatnim albo przedostatnim zdaniu miałaś "skazuję" zamiast "skazuje" i to chyba jedyny błąd jaki znalazłam:D A jeśli chodzi o treść, to moim zdaniem obrócenie tamtego rozdziału w sen było dobrym posunięciem. Bo tam nie było takiego wstępu opisującego ten czas, w którym się nie widzieli, emocji Lennana, jego tęsknoty i tego, że ciągle przychodził do lasu, a Deirdre tam nie było. Teraz to dostaliśmy i dzięki temu jestem w stanie w to wszystko uwierzyć. Nie jest tak bajkowo;D

    Aczkolwiek czytając ten rozdział odniosłam takie wrażenie, że to wszystko już było. Ten sen Lennana był na tyle realistyczny, długi i przepełniony emocjami, że czytając ten rozdział miałam wrażenie, że czytam coś, co już znam i wiem. Z tą różnicą, że to dzieje się naprawdę, a tamto jak widać nie.
    Gdybym miała coś doradzić, to powiedziałabym, żeby z tamtego snu zabrać trochę emocji, uczuć i objętości. Bo to ten rozdział - rzeczywisty - ma być najważniejszy. A ja odniosłam trochę wrażenie jakby sen i realizm stały na równi. Nie wiem czy wiesz o czym mówię, bo mam wrażenie, że przekazuję to trochę chaotycznie xD Jak coś, to daj znać, postaram się to ująć trochę inaczej :D

    Ale ogólnie bardzo podobało mi się to, że Lennan podszedł do sprawy tak chłodno. Deidre się emocjonuje, cieszy, skacze z radości jak to kobieta, a Lennan myśli trzeźwo. Niby się cieszył, ale też martwił i to dało bardzo fajny kontrast między tymi dwiema postaciami. Wydaje mi się, że to może wynikać też z faktu, że D jest zakochana po raz pierwszy i wszystko jest dla niej nowe. Lennan wie, że związek to nie tylko motyle w brzuchu, ale też problemy, które trzeba pokonać. I może z tego powodu nie poddał się kompletnej euforii. Poza tym pewnie przeszkadza mu trochę fakt, że to D jest bogata, a nie on. Mężczyźni chyba zwracają uwagę na takie rzeczy :D
    Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa w jaki sposób będą starać się pokonać tę granicę. I czy im sie to uda ;)
    Lecę dalej!

    I bardzo dziękuję za dedykację ;) Bardzo się ciesze, że mogłam pomóc ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd już poprawiony :))
      Tak, bardzo się cieszę, że posłuchałam waszej rady, bo dzięki temu mogłam zupełnie inaczej opisać reakcję Lennana tak, by nie zachowywał się tak samo jak Deirdre i żeby było to bardziej realne. Tak, rozumiem, co masz na myśli. To pewnie kwestia tego, że wcześniej nie zakładałam, że będzie jeszcze jakiś inny rozdział i tamten, który nagle stał się snem, miał w pierwotnej wersji opisać wszystkie emocje D. i L.

      Deirdre praktycznie zawsze dostawała to, czego chciała, Lennan na wiele rzeczy musiał zapracować. Poza tym to tak jak mówisz też kwestia tego, że już raz był w związku, który wydawał mu się idealny, a nagle okazało się, że jednak nie będzie żadnej wspólnej przyszłości, wielkich uczuć i szczęścia.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń