niedziela, 19 lutego 2017

# Teorainn: Rozdział 30.


        
           
            – Jesteście czym? – zapytała Cahan po raz drugi. Najwyraźniej informacje, które miała jej do przekazania Deirdre bardzo nią wstrząsnęły. Kiara wcale nie wyglądała lepiej – jej błękitne oczy pozostawały szeroko otwarte.
– Jesteśmy parą. Jesteśmy razem. Jesteśmy w związku. Nie wiem, jak jeszcze mam to nazwać, żeby do was dotarło – westchnęła Deirdre.
Nagle wszystko zdawało się na właściwym miejscu. Dziewczyna miała ochotę się śmiać, skakać i tańczyć. Mogłaby nawet pójść na kolejne z przyjęć matki i zagrać na harfie tysiąc utworów. Nie wiedziała tylko, czy zdołałaby pohamować uśmiech, który wciąż cisnął się jej na usta.
Tymczasem przyjaciółki zdecydowanie nie sprawiały wrażenia zachwyconych. A może po prostu nie mogły w to wszystko uwierzyć. Deirdre również kilka razy w ciągu dnia pytała samą siebie, czy nie śni. Ale nie, wszystko wydarzyło się naprawdę. Teraz miłość nie była już gorzkim uczuciem. Teraz jawiła się jako czysta, piękna i jak najbardziej właściwa. Niosła ze sobą jedynie dobro, poczucie spełnienia i cudownej bliskości drugiej osoby. To było to, czego Deirdre szukała od kilku lat, i powód, dla którego nie mogłaby poślubić Oisina przed podjęciem ostatniej próby odnalezienia drugiej połowy.
Zresztą Lennan nie był nawet jej drugą połową. On był całą nią, sensem jej życia. Ich istnienia przeplatały się ze sobą w taki sposób, że potrafiła stwierdzić, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie. Chwila, w której chłopak powiedział, że czuje to samo, była najcudowniejszym momentem w jej życiu.
– Deirdre, nie chcę być niemiła, ale to nie ma przyszłości – przerwała jej rozmyślania Cahan.
– Nie wierzę. To Kiara zawsze jest tą rozważną. Co ci się nagle stało?
– No właśnie. Ja uważam, że to bardzo romantyczne i cudowne. Tak się cieszę, Deirdre! – wtrąciła Kiara.            Cahan tymczasem przygryzała wargę.
– Chodzi mi o to, że on jest z innego świata, Deirdre.
– I co z tego? Nie obchodzi mnie zdanie rodziców. Lennan może należeć do klasy drugiej, to nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
– Miałam na myśli fakt, że oddziela was Teorainn – mruknęła Cahan.
– O co ci chodzi? Czemu ostatnio stałaś się taką pesymistką?
Rzeczywiście. Cahan od jakiegoś czasu częściej bywała poważna. Właściwie pod tym względem coraz bardziej upodabniała się do siostry. Co prawda nadal nosiła swoje wyzywające suknie sięgające kolan i nie próbowała udawać damy z nienagannymi manierami, ale bywały też chwile, kiedy wydawało się, że coś ją martwi. Ignorowała jednak pytania Deirdre o przyczynę takiego nastroju. Twierdziła, że nic się nie zmieniło.
– Tłumaczę ci tylko, że między wami tkwi mur. Jak sobie wyobrażasz wspólną przyszłość?
– Przecież już ostatnio doszłyśmy do wniosku, że nikt nie próbował przekroczyć Teorainn. Sama to powiedziałaś. Jak wysoka może być granica? Można się na nią wspiąć i przeskoczyć. Albo się podkopać. Można nawet spróbować w jakiś sposób ją zniszczyć. Mocne uderzenie i być może pęknie.
Cahan wzruszyła tylko ramionami. Nie wyglądała na przekonaną. Deirdre nie traciła jednak dobrego humoru, chociaż w jej sercu zakiełkowała lekka irytacja.
– Zresztą od kiedy to dotyk jest najważniejszą rzeczą w związku? Zobacz, ile znasz małżeństw, w których prawie się ze sobą nie rozmawia. Wszystko opiera się na kontakcie fizycznym. My poznaliśmy się lepiej niż niektóre małżeństwa poznają się przez lata. Kocham duszę Lennana, nie jego dotyk. Czy może być coś piękniejszego?
Cahan nadal milczała, a Kiara wyglądała na naprawdę szczęśliwą szczęściem swojej przyjaciółki. Utkwiła rozmarzone spojrzenie w Deirdre i szeroko się uśmiechała. Właśnie takiej reakcji dziewczyna oczekiwała od obu bliźniaczek.
– Na razie to może nie mieć dla was znaczenia. Ale z czasem brak dotyku zacznie wam przeszkadzać. Wtedy ta miłość nie będzie już taka cudowna. Będziecie cierpieć.
– Nie rozumiem, czemu próbujesz wszystko zepsuć! Może w twoich wyobrażeniach miłość to przede wszystkim fizyczne przyjemności, ale nasze uczucie jest mocniejsze i prawdziwe. Nie potrzebujemy dzielić ze sobą łoża, żeby coś sobie udowodnić.
– Przecież nawet nie o to mi chodziło. Miałam na myśli zwykły pocałunek, przytulenie albo…
– Nie obchodzi mnie, o czym myślałaś. I tak się mylisz. Nie masz pojęcia, jak mnie irytuje, że nagle jesteś taka ponura!
– Dobrze, w takim razie już nic nie mówię!
Cahan skrzyżowała ręce i wpatrywała się w jakiś jeden punkt z nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Deirdre spiorunowała dziewczynę wzrokiem. Nie tak zachowują się przyjaciele.
– Musisz nas z nim koniecznie poznać – wtrąciła Kiara, żeby jakoś załagodzić sytuację.
Faktycznie, Deirdre już dawno oznajmiła zarówno przyjaciółkom, jak i Lennanowi, że spotkają się przy Teorainn i póki co na obietnicach się skończyło.
– Właściwie… Robicie coś dziś wieczorem? – zapytała z lekkim uśmiechem.


Tym razem drogę dzielącą jej dom od Teorainn Deirdre pokonywała z uczuciem podenerwowania i ogromną niecierpliwością. Nie wiedziała, czy Lennan i jej przyjaciółki się polubią, a poza tym już nie mogła się doczekać, aż wreszcie zobaczy ukochanego. Wciąż nie potrafiła uwierzyć, że teraz był cały jej. Nie musiała już ukrywać, że kocha jego twarz o ciemnej karnacji, niemal czarne oczy przysłonięte przez niesforne kosmyki. Kochała jego umięśnione ciało, niedbały strój, a nawet małą, ledwie widoczną bliznę na policzku. A najbardziej kochała ten jego cudowny, głęboki głos, jego charakter i uśmiech, którym nieustannie ją obdarowywał.
– Nie mogę uwierzyć, że codziennie przemierzasz taką odległość. I to zazwyczaj jeszcze z łukiem i kołczanem – westchnęła Kiara. Była już mocno zmęczona. – Nic dziwnego, że jesteś taka szczupła.
Deirdre jedynie nieznacznie się uśmiechnęła. Kochała las i spacery, więc nawet nie myślała o pokonywanym dystansie.      Zerknęła na Cahan. Dziewczyna nie odezwała się ani słowem podczas całej drogi. Nadal pozostawała poirytowana, chociaż nie miała ku temu powodu. Przecież to ona naskakiwała na Deirdre, a nie na odwrót!
W końcu dotarły na polankę. Kiara westchnęła na widok pięknych kwiatów, rosnących w zaciszu gęstych gałęzi. Cahan oglądała otoczenie z tym samym wyrazem twarzy, jaki miała przez całą drogę, ale jej błękitne oczy na chwile rozbłysły.
– Lennan?
Chłopaka nigdzie nie było. Właściwie nic w tym dziwnego. Nigdy nie umawiali się na konkretną porę. Po prostu przychodzili w to samo miejsce niemal każdego dnia i czekali, aż to drugie się pojawi. Deirdre poczuła ukłucie zawodu. Miała nadzieję, że od razu będzie mogła przedstawić przyjaciółkom chłopaka, który nauczył ją, czym jest miłość.
Cahan uśmiechnęła się nieznacznie, a Deirdre gniewnie zacisnęła usta. Co się działo z jej przyjaciółką? Do niedawna rozumiały się niemal bez słów, a ostatnio coraz częściej wydawały się sobie obce.
Usłyszały szelest i trzask łamanych gałązek. Jej twarz rozjaśnił uśmiech. Od razu wiedziała, że to Lennan. Chłopak nie umiał się poruszać bezszelestnie jak ona. Zawsze wiedziała, kiedy nadchodził. I bardzo dobrze. Gdyby nie wypłoszył sarny właśnie przez tą swoją niezdarność, nigdy by się nie spotkali.
Odgarnął gałąź i pojawił się na polanie. Deirdre rzuciła się w kierunku Teorainn i przycisnęła dłonie do przeźroczystej granicy. Lennan zrobił to samo. Potem w ten sam sposób oparli jeszcze czoła. Pobocznemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że naprawdę się dotykają.
– Tak bardzo się stęskniłam!
– Ja też – odpowiedział niskim, cichym głosem, a po plecach Deirdre przebiegł cudowny dreszcz.
Dopiero po chwili chłopak zorientował się, że nie są sami. Ze zdziwieniem i lekką nieśmiałością zaczął się przyglądać dwóm identycznym blondynkom. Jedna wyglądała na niezwykle naburmuszoną, a jej strój nie pasował do wysoko urodzonej damy. Druga stanowiła uosobienie idealnej dziewczyny z wyższych sfer.
– Widzę, że przyprowadziłaś przyjaciółki. Cahan, Kiara – ukłonił się im z lekkim uśmiechem, w którym mogłaby zakochać się każda dziewczyna.
Oczy Kiary zabłysły, tymczasem Cahan wciąż wpatrywała się w Lennana i Deirdre z nieprzyjemnym grymasem. Właściwie wyglądała, jakby całe to spotkanie było dla niej ogromną udręką. Deirdre bardzo się to nie podobało. Nie chciała, żeby Lennan wyrobił sobie o Cahan błędne zdanie. Tylko właściwie czemu w ogóle się tym przejmowała? Cahan sama była sobie winna!
– To cudowne – rozmarzyła się Kiara, wodząc oczami od Lennana, do Deirdre. – Jesteście tacy zakochani! Od razu to po was widać. Nawet nie wiesz, jak ona szeroko się uśmiecha, kiedy o tobie opowiada – zwróciła się do Lennana.
– Bardzo chciałbym to zobaczyć – odpowiedział z błyskiem w oku.
– Wcale nie uśmiecham się aż tak bardzo – mruknęła pod nosem dziewczyna.
– No pewnie – zaśmiał się, a ona spiorunowała go wzrokiem, ale nie potrafiła długo udawać, że się na niego gniewa.
Kiara podeszła bardzo blisko Teorainn i od razu wdała się w ożywioną dyskusję z Lennanem. Bardzo fascynowało ją życie osoby klasy średniej, bo sama nigdy nie musiała pracować i niemal wszystko robiła za nią służba. W dodatku miała mnóstwo pytań dotyczących życia w Mór, chociaż Lennan zapewniał, że jego kraina niczym nie różni się od Ádh. Tymczasem Cahan zachowała dystans i uparcie milcząc, wyrywała małe roślinki wyrastające z ziemi.
– Coś się stało? – zapytał chłopak, wskazując głową na Cahan i zniżając głos do szeptu.
– Ostatnio dziewczyny często się kłócą – oznajmiła Kiara, wzruszając ramionami.
– Po prostu Deirdre nie chce mnie słuchać – wtrąciła bliźniaczka, nagle unosząc głowę. – A ja tylko się o nią martwię i nie chcę, żeby cierpiała.
– Ale ja wcale nie cierpię, Cahan. Jestem szczęśliwa, jak nigdy przedtem. To ty na siłę próbujesz wszystko zepsuć.
– Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi!
– Znowu się zaczyna – jęknęła Kiara.
– Spokojnie… – Lennan próbował opanować sytuację. – Cahan, o co dokładnie chodzi?
– Jak to o co? – warknęła. – Oddziela was bariera, której w żaden sposób nie pokonacie. Nawet, jeśli jesteście bardzo zakochani, to nie wystarczy. Wasza miłość was zniszczy.
– Pokonamy – zaprzeczył Lennan, choć i przez jego twarz przemknął jakiś cień. – Jest mnóstwo sposobów.
– A nawet jeśli to by się nie udało i tak będziemy się kochać – dodała Deirdre.
– I całe życie będziecie rozmawiać przez ścianę.
– Lepsze to niż zakończenie tej znajomości. Nawet sobie tego nie wyobrażam. – Lennan posłał dziewczynie smutne spojrzenie, co nie umknęło uwadze Cahan.
– Jacy wy jesteście uroczy! – westchnęła Kiara.
– Cicho, Kiara. Nie są uroczy. Są naiwni.
– Cahan, uspokój się. Ostatnio ciągle masz zły humor – zdenerwowała się Deirdre. W jej oczach błyszczał gniew. – Przyprowadziłam cię tu w zaufaniu, żebyś mogła poznać chłopaka, którego kocham, a ty zachowujesz się okropnie.
– Dobrze, mogę już nic nie mówić. Kiedyś i tak zobaczycie, że miałam rację.
– Posłuchaj Cahan…
Lennan ponownie oparł o Teorainn swoje dłonie. Dziewczyna wciąż siedziała daleko, ale to zmniejszenie dystansu sprawiło, że z większą uwagę zaczęła wpatrywać się w swojego rozmówcę.
– Ktoś mnie nauczył, że nie warto się martwić na zapas. Póki co jest dzisiaj. Dzisiaj jestem szczęśliwy. – Na chwilę odwrócił wzrok, a kiedy znów spojrzał na Cahan, spróbował się uśmiechnąć. – Ty też nie powinnaś za bardzo wybiegać w przyszłość.
– No właśnie, od kiedy to myślisz z takim wyprzedzeniem? To ty z nas trzech zawsze byłaś najmniej rozsądna – pokiwała głową Deirdre.
Ona również stała przy barierze, tuż obok Lennana. Chociaż miała na sobie drogą suknię, a on typowy strój kogoś niższej klasy, było coś takiego w ich twarzach, w ich spojrzeniach, że wydawali się być dla siebie stworzeni. Stanowili jedność, całość zamkniętą w dwóch ciałach.
– Nie wiem… – Cahan spuściła głowę. – Ostatnio za dużo myślę.
– To nie myśl – poradziła Kiara.
– Nie wierzę, że akurat ty to mówisz!
– Ja też nie – zaśmiała się dziewczyna.
Na twarzy Cahan nagle pojawił się uśmiech. Był co prawda blady, ledwie dostrzegalny, ale złagodził poważne rysy twarzy, sprawił, że dziewczyna nie wyglądała już na tak wrogo nastawioną. Wstała i podeszła nieco bliżej, żeby móc przyłączyć się do rozmowy. Deirdre obserwowała przyjaciółkę z uwagą, ale nie dostrzegła nic niepokojącego. Mimo wszystko nie potrafiła pozbyć się przeczucia, że dzieje się coś złego.
Kiedy się żegnali, Deirdre była zadziwiająco lekka. Chociaż musiała przemierzyć kolejne kilka mil, w ogóle nie odczuwała zmęczenia. Wręcz przeciwnie – podskakiwała, jakby była małą dziewczynką, a nie młodą kobietą, która powinna już myśleć o zamążpójściu. No właśnie… Oisin na pewno nie mógł zostać jej mężem. Nie teraz, kiedy w końcu pojawił się ten jedyny, miłość jej życia, sens jej istnienia.
Chciała odprowadzić przyjaciółki do domu, ale Cahan oznajmiła, że idzie do portu. Skierowała pospieszne kroki w boczną ścieżkę, nim zdążyły o cokolwiek zapytać.
– Co się z nią dzieje? – zapytała Deirdre. Kiara bezradnie pokręciła głową.
           
           

17 komentarzy:

  1. Podobal mi się ten rozdział. Keira zachowała sie tak, jak sie spodziewałam-prawdziwa romantyczka. Cahen wlasciwie tez-bo to mądra dziewczyna, a ponadto przez własne problemy zaczyna wiele rzeczy analizować... wydaje mi sie, ze powinna sie otworzyć ze swoimi uczuciami, przemyśleniami itd. Ciekawe, czy ona aby nie idzie wlasnie do majtka, aby z nim szczerze porozmawiac../ ale nie wiem, czy noc to najlepsza do tego pora.
    A co do pokonywania granicy niestety jestem nastawiona sceptycznie. jakoś nie wydaje mi sie, aby nie było nikogo, kto nie próbował tych najbardziej oczywistych sposobów na przekroczenie tej granicy. Dlatego wydaje mi sie,ze to łatwe nie bedzie-o ile w ogole bedzie mozliwe. Ale licze na to, bo Twoi głowni bohaterowie zasługują na szczęście. Łączy ich prawdziwe,mocne uczucie i powinni moc je miec nie tylko w tym lesie, nie tylko tak, jakby nie mieli innych żyć. Zapraszam na Niezaleznosc na nowy rozdział i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idzie prosto da Carneya, jak zawsze. W nocy przynajmniej nikt jej tam nie zobaczy, a że chłopak do późna siedzi przy łodziach, to przynajmniej będzie miała okazję jak zwykle się mu wyżalić.

      Oczywiste rozwiązania raczej żadnych efektów nie przyniosą, ale możliwości jest dużo i istnieje szansa, że nie wszystkie metody ludzie do tej pory wypróbowali...

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Nie jestem pewna, ale czy w dialogach, reakcje i opisy związane z osobą inną niż ta wypowiadająca się, nie powinny iść do nowego akapitu?
    Co do rozdziału to podsumuję go tak - przyjaciele to nie ci, co mówią ci to co chcesz usłyszeć, ale ci, którzy są z tobą szczerzy, mówią co myślą i nawet jeśli jakąś twoją decyzją im się nie spodoba, to nie popierając jej, wciąż będą przy tobie stali. Jakby nie patrzeć, C zgodziła się poznać L, pomimo tego, że nie wierzy w powodzenie miłości przyjaciółki.
    Pozdrawiam i zaległe komentarze napiszę dziś, tylko później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że niekoniecznie muszą iść do nowego akapitu i to zależy od kontekstu, ale nie wiem, muszę to sprawdzić.
      Ci szczerzy przyjaciele są o wiele bardziej potrzebni, bo słuchanie słów, które się chce usłyszeć, tak naprawdę niewiele zmienia. A krytyka czy jakieś inne, racjonalne spojrzenie na daną sytuację, może się okazać naprawdę pomocne. Inna kwestia, że Deirdre wcale nie chce, żeby przyjaciółki były racjonalne. Do niej wciąż nie dociera, że znajduje się w sytuacji, w której ma raczej marne szanse na szczęście.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  3. Jakoś tak od początku tego rozdziału popieram rozumowanie Cahan. Deirdre wydaje mi się tu tak naiwna i zaślepiona, że nie dziwię się, że nie przyjmuję żadnych pesymistycznych wizji do swojej wiadomości, ale wolałabym osobiście, aby było inaczej. No cóż... Obawiam się tej jej upadku z wyżyn szczęścia do doliny rozpaczy - mam wrażenie, że może być on dość bolesny. Przykro mi nawet o tym myśleć - najwidoczniej zaczynam się tak jak Cahan, zadręczać za nią. Cóż chciałabym, aby była szczęśliwa z Lennanem, ale jej szczęście jest chwilowo jak taka niestabilna bańka mydlana - w każdej chwili może pęknąć... Zresztą: może zanim to nastąpi ta dwójka znajdzie sposób na rozwiązanie tej sytuacji? Osobiście im tego życzę! Mam nadzieję, że już niebawem pokonają dzielącą ich granicę. W sumie od samego początku zapoznawania się z tą historią, marzę o tym. Nie powiem jednak, aby mnie nie ciekawiło, jak oni tego dokonają...
    Cóż czekam na więcej! Rozdział genialny, ale ja chcę więcej! Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą próbować i szybko się nie poddadzą, także już w kolejnych rozdziałach zaczną na poważnie zastanawiać się, jak pokonać granicę. Cahan podchodzi do wszystkiego sceptycznie i ma dużo racji, a Deirdre nie chce tego słuchać, bo jest zaślepiona szczęściem i nie umie racjonalnie spojrzeć na całą sytuację.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  4. Muszę przyznać rację Cohen. Myśli racjonalnie i całkowicie zgadzam się z każdym słowem dziewczyny. D i L są bardzo w sobie zakochani, aby dostrzec powagę sytuacji, a Kiara, cóż... za niedługo wychodzi za mąż, więc nie dziwię się, że ona tak bardzo zafascynowała się miłością tej dwójki z różnych światów. No ale... dobrze, że D dostrzega, że jej przyjaciółka C zachowuje się od jakiegoś czasu dość dziwnie. Ciekawa jestem, czy Cohen wyjawi swój sekret, który wydarzył się podczas jej podróży. Choć domyślam się, dziewczynie niełatwo będzie mówić o tej sprawie, skoro chodzi tutaj o próbę gwałtu :( Ale mimo wszystko... są przyjaciółkami, a Kiara jest jej siostrą bliźniaczą, więc moim zdaniem D i K powinni wiedzieć.

    "... była najcudowniejszym momentem w jej." - zdanie urwane, chyba brakuje na końcu słowa "życiu" ;)
    "Nawet sobie tego nie wyobrażam -Lennan posłał dziewczynie..." - brakuje kropki po słowie "wyobrażam", no i brak spacji przy myślniku ;)

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy poprawione, bardzo dziękuję za ich wytknięcie ;))
      Kiara w ogóle ma dusze romantyczki, ale jej małżeństwo wygląda zupełnie inaczej - znalazła mężczyznę z dobrej rodziny, dzięki któremu będzie mogła żyć w luksusach, na drodze do ich szczęścia nie ma żadnych przeszkód, rodzice są zachwyceni i Kiarze więcej nie trzeba. Sytuacja D. jest zupełnie inna, ale ona jeszcze tego nie widzi i nie chce słuchać, co Cahan ma w tej sprawie do powiedzenia.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  5. Miałam wypisać "niedociągnięcia", ale widzę, że Dusia to zrobiła, więc nie będę powtarzać ;) Od siebie dodam tylko tyle, że w dwóch (chyba( miejscach masz bardzo duże przerwy między jednym zdaniem a drugim. Nie wiem z czego to wynika, ale dziwnie wygląda;D

    Jeśli chodzi o rozdział to podoba mi się postawa Cahan, ale podoba mi się też to, jak zachowuje się Deirdre. D zawsze wydawała się być taką dziewczyną, która twardo stąpa po ziemi i raczej niewiele potrafi wpędzić ją w w euforię. Tak sobie myślę, że przed tym wyznaniem miłości chyba nie było fragmentu, w którym tak strasznie by się z jakiegoś powodu cieszyła. A przynajmniej ja nie pamiętam. Teraz jest zupełnie inną osobą, ale mnie to przekonuje. Bo wiem, że miłość potrafi człowieka zmienić i sprawiać, że zachowuje się naiwnie, nie widzi wad, ciągle buja w obłokach. Kreacja Deirdre mnie przekonuje. I to bardzo!
    Ale mamy też Cahan, która stoi z boku i widzi o wiele więcej niż zakochani. Nie umiem nie przyznać jej racji, bo ją ma. Przykre tylko było to, że chciała tak usilnie przekonać D, że jej związek nie ma sensu. Zamiast mówić "to się nie uda", mogła powiedzieć "może nie być wam łatwo znaleźć wyjście z sytuacji". Nie dziwię się, że D się zdenerwowała. Wreszcie jest szczęśliwa, a Cahan wygląda jakby jej to kompletnie nie odpowiadało. To, że Lennanowi i Deidre będzie trudno, jest jasne. Ale to stanowczo za wcześnie, by skazywać ich na porażkę.
    Aczkolwiek podoba mi się, że Cahan zachowała się w ten sposób. Świetnie mi się to czytało, a przecież nie muszę się z nią zgadzać :D

    Pozdrawiam i czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, nie zauważyłam tych przerw. Blogspot jakoś ze mną nie współpracuje i albo rozjeżdżają mi się akapity, albo dzieją się inne dziwne rzeczy, jak te odstępy właśnie.

      Deidre twardo stąpała po ziemi raczej tylko z pozoru. W końcu biegała sobie po lesie z łukiem, sądząc, że jest nie wiadomo kim i raczej nie było to ani odpowiedzialne, ani właściwe dla dziewczyny z bogatej rodziny. Miłość sprawi, że Deirdre jeszcze wielokrotnie będzie się zachowywać inaczej niż do tej pory.

      Myślę, że obojętnie, w jaki sposób Cahan podzieliłaby się z Deirdre swoimi przemyśleniami, przyjaciółka i tak nie chciałaby jej słuchać. Najwyżej gdyby C. nieco uważniej dobierała słowa, Deirdre tak bardzo by się nie zezłościła, tylko najwyżej z uśmiechem starałaby się przekonać Cahan, że to wszystko nieprawda i że ona z Lennanem będzie bardzo szczęśliwa.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  6. Powiem tak: Cahan była trochę zbyt ostra, ale Deirdre rzeczywiście jest strasznie naiwna. Oczywiście bardzo się cieszę, że ona i Lennan są tacy zakochani, kibicowałam im od samego początku, niestety mnie nie spowija mgiełka świeżej, otumaniającej miłości, więc widzę, jak wiele przeszkód stoi na drodze jej związku. Gdyby chodziło tylko o warstwy społeczne, z których pochodzą, to kompletnie bym się nie przejmowała. Ale Teorainn... To nie jest problem, który da się ot tak rozwiązać. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że nikt nigdy nie próbował przekroczyć Diamentowej Granicy. Sądzę po prostu, że tym śmiałkom nie udało się tego zrobić. Pewnie jest jakiś sposób, ale wątpię, by był prosty i łatwy. O ile w ogóle możliwy do spełnienia... Poza tym Deirdre jest naprawdę jeszcze głupiutka, skoro sądzi, że kontakt fizyczny nie jest w związku niezbędny. Tu przecież wcale nie chodzi o seks, tylko o ciepło drugiego ciała, o zwykłe przytulenie, pocałunek, złapanie za rękę. To też ważny element relacji. Z czasem ona i Lennan boleśnie odczują brak prawdziwego dotyku.
    Mimo wszystko Cahan zachowywała się trochę nie na miejscu. Cieszę się, że wprost wygłosiła przyjaciółce swoje obawy, zamiast udawać, ze wszystko jest w porządku. Deirdre musiała to od kogoś usłyszeć. Z drugiej strony Cahan mogłaby jednak wykrzesać z siebie chociaż odrobinę entuzjazmu. Jej przyjaciółka jest szczęśliwa, przynajmniej tymczasowo. Mogła też chociaż wyrazić odrobinę chęci co do poznania Lennana, a nie zachowywać się tak opryskliwie. No ale cóż, ludzie się zmieniają, czego Cahan jest zresztą idealnym przykładem.
    Bardzo jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie. Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie na pewno próbowali przekroczyć Teorainn i to niejednokrotnie. Po prostu nikt o tym otwarcie nie mówi. Ale z drugiej strony nikt nie miał też tak dużej motywacji jak Deirdre czy Lennan, by próbować pokonać barierę. A ten upór, by w końcu być razem, sprawi, że będą mieli dużo pomysłów na pokonanie bariery.

      Cahan po tej całej sytuacji na rejsie raczej nie umie się po prostu cieszyć, a tym bardziej nie umie się cieszyć szczęściem kogoś innego, szczególnie widząc, że związek Deirdre i Lennana nie ma przyszłości, jeśli nie uda im się pokonać Teorainn.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  7. Ja powiem, że D nie tylko jest naiwna, ale też zapatrzona w siebie i swoje racje. Tak jak już mówiłem, małolata ma coś z matki - kocha mieć rację i nienawidzi jak inni próbują jej zaprzeczyć, mają inne zdanie niż ona sama. Odnoszę wrażenie, że tak jak B ukarała córkę za brak ochoty, by robić z siebie zwierzaka estradowego (granie na harfie publicznie) tak samo D miała ochotę najpierw ukarać L za to że w ogóle go pokochała, że ją zainteresował, że pozwolił tej znajomości się rozwinąć, dlatego przestała przychodzić pod granicę, a potem kara się skończyła i oczekiwała jego ruchu, jego przeprosin, jego wyznań. Podobnie już zaczyna mieć dystans do najlepszej przyjaciółki. a to tylko dlatego, że ta myśli samodzielnie, a nie dzieli z nią mózgu.
    A jak w małżeństwie K? Chciałbym i ją poznać tak od kuchni. Jakoś najmniej uwagi jej poświęcasz, a tatusia D całkiem pominęłaś w tej opowieści, przez co mam wrażenie, że jak dowie się o związku córki z L to go trafi zawał albo inne paskudztwo, a czytelnicy nawet nie będą mieli możliwości za nim zatęsknić i odczuć tego jego odejścia. Jednak nie wiem czy dobrze przewiduję przyszłość, tylko tak sobie na nocce gdybam.

    Pozdrawiam
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deirdre może za wszelką cenę chcieć być inna niż matka, ale tak naprawdę ma z nią wiele wspólnego. Została wychowana w takiej, a nie innej rodzinie i chcąc nie chcąc, nauczyła się, że praktycznie wszystko może dostać i wszystko się jej należy.
      O tacie D. szczerze mówiąc trochę zapomniałam. Mogłam mu dać jakiś większy udział w tej historii, bo jednak pojawił się tylko na samym początku, a potem gdzieś zniknął. Gdzieś tam jeszcze przemknie w jakichś krótkich wzmiankach, ale przyznaję się, że wiele postaci pobocznych w tej historii nie dopracowałam. Ale o małżeństwie Kiary jeszcze trochę wzmianek będzie.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  8. Co się dzieje z rozdziałem? Weszłam wczoraj i dzisiaj zadowolona, że przeczytam kolejna część, a tutaj jak jej nie było tak nie ma. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamieściłam informację po prawej stronie - rozdział w przyszły weekend :))

      Usuń